Wyrok w procesie apelacyjnym Doriana S. odroczony. „Sprawa jest jasna i nie budzi wątpliwości”

2 godzin temu

Sąd Apelacyjny w Warszawie odroczył do 4 listopada ogłoszenie wyroku w procesie apelacyjnym Doriana S., skazanego przez sąd pierwszej instancji na dożywocie w systemie terapeutycznym za gwałt i zabójstwo 25-letniej kobiety w centrum Warszawy.

Apelacja została wniesiona przez obrońców Doriana S. Utrzymują oni, iż w procesie orzekał sędzia do tego nieuprawniony. Dodatkowo wskazują, iż wyrok jest zbyt wysoki oraz iż sędziowie nie uwzględnili części materiałów dowodowych m.in. treści wiadomości, jakie Dorian S. wysyłał do swojego ojca już po zgwałceniu młodej Białorusinki.

Adwokat Kamila Ferenc, występująca w procesie w roli strony społecznej Fundacji Przeciw Kulturze Gwałtu, uważa, iż wyrok w tej sprawie to formalność.

Wydaje mi się, iż sprawa jest jasna i nie budzi wątpliwości, iż ten wyrok pierwszej instancji powinien się ostać, a apelacja powinna zostać oddalona. Natomiast z uwagi na to, iż mowy obrony były bardzo obszerne, tworzyły wiele szczegółowych wątków, to sąd się musi w motywach ustnych swojego wyroku do nich odnieść. A to wymaga przygotowania. Stąd odroczenie obrony – mówi.


Obrońcy Doriana S. nie chcieli rozmawiać z mediami.

Proces z wyłączeniem jawności

Proces apelacyjny Doriana S. rozpoczął się we wtorek w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie.

Na początku rozprawy obrońcy mężczyzny wnieśli o wyłączenie jej jawności, wskazując m.in. na istotny interes prywatny, charakter postępowania, czy drastyczność niektórych okoliczności. Obrońcy Doriana S. podkreślali, iż mogą zostać ujawnione okoliczności dotyczące jego życia prywatnego, intymnego, czy procesu wychowania.

Po krótkiej przerwie przewodnicząca składu sędzia Marzanna A. Piekarska-Drążek ogłosiła, iż sąd postanowił wyłączyć jawność w części obejmującej wystąpienia stron, z uwagi na istotny interes prywatny oskarżonego i osób bliskich dla ofiary.

Następnie sędzia sprawozdawca Maciej Gruszczyński wskazał na zarzuty w apelacji, które obejmują m.in. nienależytą ocenę materiału dowodowego, czy rażącą niewspółmierność kary.

Zdaniem autorów apelacji, sędzia Paweł Dobosz, który orzekał w sądzie I instancji, brał udział w procesie jako osoba nieuprawniona.

Po przedstawieniu sprawozdania media musiały opuścić salę rozpraw. Następnie strony za zamkniętymi drzwiami wygłosiły swoje mowy końcowe.

Po ponad trzech godzinach sąd - z uwagi na zawiłość sprawy - postanowił odroczyć ogłoszenie wyroku do 4 listopada.

Zabójstwo Lizy przy Żurawiej

Do zbrodni doszło 25 lutego 2024 r. Nagą i nieprzytomną kobietę w bramie posesji przy ul. Żurawiej w Warszawie znalazł dozorca, który wezwał pogotowie i policję. Obywatelka Białorusi w stanie krytycznym trafiła do szpitala. Zmarła 1 marca, nie odzyskawszy przytomności.

Sprawcę policja zatrzymała jeszcze w dniu napaści. Okazał się nim 23-letni wówczas Dorian S. Podczas przeszukania jego mieszkania policjanci znaleźli m.in. użyty do przestępstwa duży nóż kuchenny i kominiarkę. Mężczyzna zgwałcił kobietę, a także zrabował jej dwa telefony komórkowe, kilka kart płatniczych i portfel.

Proces ruszył w grudniu 2024 r. i w większości toczył się za zamkniętymi drzwiami. Nieprawomocne rozstrzygnięcie w tej sprawie zapadło 17 stycznia. Sąd skazał go na dożywocie w systemie terapeutycznym. Oprócz dożywocia nakazał mu też zapłatę 200 tys. zł zadośćuczynienia dla chłopaka kobiety.

W jawnej części ustnego uzasadnienia sędzia Paweł Dobosz podkreślił wtedy, iż oskarżony zgwałcił 25-latkę, dopuścił się rozboju na jej szkodę i przy użyciu przemocy, polegającej na duszeniu pokrzywdzonej doprowadził do jej śmierci. Wskazał, iż oskarżony dopuścił się tego czynu jako osoba poczytalna.

Idź do oryginalnego materiału