Wybrali niestrzeżoną plażę. 13-latek utonął podczas kolonii

3 godzin temu

13-letni Kuba utonął podczas kolonii. Dziennikarze dotarli do pracownika biura podróży, który przyznaje, iż dzieci kąpały się na plaży niestrzeżonej przez ratownika. Kto ponosi winę za śmierć dziecka? Wyjaśnienie sprawy utrudnia fakt, iż biuro podróży było zarejestrowane w Wielkiej Brytanii, a wypadek wydarzył się we Włoszech. Materiał "Interwencji".

Setka polskich dzieci wraz z opiekunami wyjechała z Rugby w Anglii 20 sierpnia 2024 roku. Następnego dnia dotarli do miasta Rimini na włoskim wybrzeżu.

- Widzimy na tym zdjęciu prawdopodobnie jego ostatnie chwile. Jest z grupą chłopców w wodzie i to są fotografie wykonane kilka minut przed tą tragedią. Tu widzimy jego może ostatni uśmiech - pokazuje Rafał Troć, tata Kuby.

- W dniu zdarzenia, czyli 22 sierpnia grupa uczestników obozu pod opieką wychowawców udała się na plażę. Dzieci weszły do wody i w pewnym momencie Kuba zaczął się topić. Podjęto czynności reanimacyjne, ale one nie przywróciły czynności życiowych - relacjonuje Krystyna Gołąbek z Prokuratury Okręgowej w Siedlcach.

"Interwencja". Wybrali niestrzeżoną plażę. 13-latek utonął podczas kolonii

- Nadciągnęła większa fala następnie fala zwrotna tak zwana. Trzech chłopców było naprawdę w złej sytuacji, jednemu z nich udało się o własnych siłach wypłynąć. Kolejny, który był bardzo blisko Kuby, też krztusił się wodą, ale został podjęty przez ratowników na łódź, no i to był ostatni moment, kiedy widziano naszego syna na powierzchni - mówią rodzice Kuby.

- Biegałyśmy po plaży, szukałyśmy Kuby, prosiłyśmy też żeby przez megafon było powiedziane, iż zaginęło nam dziecko. Zadzwoniłam numer alarmowy. Mniej więcej dwie i pół, trzy godziny po tym jak Kuba zaginął, morze wyrzuciło go kawałek dalej na plażę - mówi Adrianna Kudajewska, opiekunka kolonijna, która zajmowała się inną grupą dzieci.

ZOBACZ: "Interwencja". Tragedia podczas wakacji w Turcji. Dzieci Polki proszą o pomoc

Rodzice Kuby natychmiast lecą do Włoch, o tym, co się stało dowiadują się na komisariacie policji.

- Była czerwona flaga w tym dniu, 22 sierpnia na plaży, mimo to dzieci weszły do wody - podkreśla Milena Troć, mama Kuby.

- Kiedy poszli na plażę, moja córka zobaczyła tę czerwoną flagę i powiedziała całej swojej grupie, iż czerwona flaga oznacza, iż nie można wchodzić do wody, na co kilka dzieci i tak do niej weszło. Ona jednak nie, stała na pisaku i patrzyła, jak się dzieci bawią no i w sunie to tyle i później wydarzyła się cała tragedia związana z kolegą - opowiada pani Magdalena, mama 15-letniej Julii.

- Ja sobie nie przypominam żadnej flagi z tego dnia, jak wchodziliśmy na plażę, u nas, na odcinku plaży nie było budki ratownika, ta budka ratownika stała dość spory kawałek od naszej plaży, na jednej z prywatnych plaż - mówi Adrianna Kudajewska opiekunka kolonijna.

Podczas kolonii doszło do tragedii. 13-latek utonął na niestrzeżonej plaży

Ratownik, który wyciągnął na łódź kolegę Kuby, pracował na sąsiedniej strzeżonej plaży.

- Najbardziej obwiniam właścicielkę biura Katarzynę S. za to, iż pozwoliła na to, że wysłała grupę dzieci na plażę niestrzeżoną za to, iż chciała zaoszczędzić 250 euro. Tyle kosztowało życie mojego syna - wskazuje Milena Troć, mama Kuby.

Dziennikarz: Dlaczego kąpaliście się z dziećmi, wchodziliście z nimi do wody na plaży, która nie miała ratownika?

Adrianna Kudajewska, opiekunka kolonijna innej grupy dzieci: Tak zostaliśmy poinstruowani dzień wcześniej, żeby iść na ten konkretny odcinek plaży w to miejsce.

Dziennikarz: Ale pani wiedział, iż tam nie ma ratownika?

Opiekunka: Tak, my mówiliśmy dzień wcześniej, przed tym całym wypadkiem, zgłaszaliśmy to. Dostaliśmy informację, iż w Anglii nie ma takiego wymogu, a biuro podróży jest z Anglii.

Dziennikarz: Czy uważa pani, iż tej tragedii, utonięcia chłopca, można było jakoś uniknąć?

Opiekunka: Mogliśmy jej uniknąć, ponieważ mogliśmy być na prywatnej plaży, powinniśmy być na prywatnej plaży albo powinniśmy mieć ze sobą ratownika, tak jak jest to na polskich obozach, nie idziemy na plażę, bez ratownika ponieważ jest to dla nas niebezpieczne. My dostaliśmy taki rozkaz, więc tak zrobiliśmy no ale nie powinno tak być.

13-latek utonął w trakcie kolonii. Trwa śledztwo

- Jak ustalimy, co tak naprawdę się zdarzyło, możliwa będzie ocena czy zachowanie osoby lub osób, pod opieką których Kuba przebywał, przyczyniło się do jego śmierci lub naraziło go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia - informuje Krystyna Gołąbek z Prokuratury Okręgowa w Siedlcach.

Jak słyszymy, Katarzyna S. nie została jeszcze przesłuchana.

Biuro podróży działa i organizuje kolejne wyjazdy dla dzieci. Jeden z rodziców chciał odwiedzić jego siedzibę w Londynie. Okazało się, iż pod podanym na stronie internetowej adresem firmy jest prywatne mieszkanie. Drzwi otworzyła kobieta w szlafroku, na pytanie o Katarzynę S. odparła, iż nie jest tą osobą i schowała się do środka.

ZOBACZ: "Interwencja". Uwięził w ciemnej komórce. Oprawca krzywdził ją latami

Ekipie "Interwencji" udało się telefonicznie skontaktować z właścicielką biura podróży:

Dziennikarz: Jestem z Telewizji Polsat. Chciałabym z panią porozmawiać o wypadku w Rimini, gdzie utonął 13-letni Kuba. Pani jest dyrektorką biura, które organizowało te kolonie.

Katarzyna S.: Wie pani co, ja nie jestem upoważniona do jakichkolwiek komentarzy, sprawa jest w toku, jest prowadzone dochodzenie no i ja nie mogę udzielać informacji.

Dziennikarz: W umowie, którą rodzice podpisywali, było napisane, iż będzie opieka ratownika, teraz rozmawiałam z kilkoma osobami, które twierdzą, iż nie było ratownika na plaży tam gdzie dzieci poszły się kąpać, czy tak rzeczywiście było?

Katarzyna S.: Pani już wie swoje, tak jak powiedziałam, ja nie mogę udzielać informacji mam to zakazane przez prawnika.

Dziennikarz: A pani ma sobie coś do zarzucenia w tej sytuacji?

Katarzyna S.: Dziękuję za telefon, pozdrawiam.

Materiał wideo z "Interwencji" dostępny tutaj.

- Firma, z której dzieci były na tej kolonii, powinna być w jakiś sposób ukarana. Na tę chwilę, co mi wiadomo, nie ponosi żadnej odpowiedzialności za całą tę tragedię. Ta tragedia przydarzyła się Kubie, ale mogła się przydarzyć każdemu innemu dziecku - mówi Magdalena, mama 15-letniej Julii.

- Nic Kubusia nam już nie wróci, niestety nie ma takiej siły na tej ziemi, ale myślę, że będzie jakaś sprawiedliwość w związku z tym i osoby poniosą konsekwencje - podsumowuje Rafał Troć, tata Kuby.

WIDEO: Putin przyjechał do Mińska. "Wizyta była potrzebna Łukaszence"
Idź do oryginalnego materiału