Wielka wycinka nie wszystkim w smak

4 dni temu

– Z punktu widzenia środowiska to wandalizm i dewastacja – grzmią aktywiści i lewicowe środowiska polityczne odnośnie wycinki drzew wzdłuż Bugu. Z punktu widzenia pograniczników, władz samorządowych i większości mieszkańców, to dodatkowa ochrona granicy państwowej przed agresją militarną i napływem uchodźców.

Dobiega końca wycinka tysięcy drzew wzdłuż Bugu od Włodawy do Janowa Podlaskiego. Jest ona związana z budową bariery elektronicznej na granicy z Białorusią, zaś podstawą do niej jest ustawa o budowie zabezpieczenia granicy państwowej. Oznacza to, iż Straż Graniczna nie musi się stosować ani do prawa wodnego, ani nie potrzebuje decyzji środowiskowej. Może pomijać także prawo budowlane, geodezyjne i kartograficzne oraz przepisy dotyczące planowania i zagospodarowania przestrzennego.

Oczyszczenie z zrośli i drzew pasa o szerokości od 10 do 15 metrów spotkało się z oburzeniem nie tylko wśród naczelnych, zwykle samozwańczych „ekologów”, ale również w środowiskach lewicowych i u niektórych lokalnych mieszkańców. – Ludzie z okolicznych miejscowości są zaniepokojeni sposobem realizowania inwestycji, niszczeniem środowiska oraz brakiem informacji odnośnie drzew wycinanych z ich terenów.

Z kolei eksperci i przyrodnicy podkreślają, iż to katastrofa dla lokalnego ekosystemu, niszczone są siedliska i miejsca żerowania i schronienia wielu gatunków ptaków, ssaków, płazów i gadów. Przypominam, iż mówimy o tysiącach drzew, planowana długość zapory to aż 172 kilometry! ‒ zwraca uwagę Daria Gosek-Popiołek, wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa.

Wtóruje jej wicemarszałek Senatu, Magdalena Biejat, jedna z potencjalnych kandydatek Lewicy na prezydenta Polski. – Zwracamy się do Ministerstwa Klimatu i Środowiska z konkretnymi pytaniami na temat tej skandalicznej wycinki. Pytamy, kto reprezentuje ministerstwo w zespole odpowiedzialnym za budowę zapory i jak przebiegały jego prace. Interesuje nas również, czy przed wycinką były prowadzone jakiekolwiek analizy środowiskowe lub konsultacje, a także jakie działania kompensacyjne będą przez ministerstwo podjęte – podkreśla Biejat. Suchej nitki nie zostawiają na działaniach wzdłuż granicy aktywiści.

Adam Wajrak w swoich mediach społecznościowych jawnie obraża funkcjonariuszy Straży Granicznej. „Przepraszam, ale po odejściu całej masy funkcjonariuszy za czasów PiS mam poważne wątpliwości. Ta doskonała niegdyś służba jest w kryzysie nie tylko kadrowym, ale i intelektualnym. Do tego ich decyzje to wypadkowa ich wiedzy i, niestety, politycznych nacisków. Przykłady? Pierwszy znad Bugu. (…)Patrzę na to i poza totalnym zniszczeniem przyrody na olbrzymim obszarze widzę też jakieś upiorne skrzyżowanie Misia na miarę naszych możliwości z Nagrodą Darwina.

Naprawdę nie ma to jak oczyścić widok po swojej stronie rzeki, gdy po drugiej ma się wrogie państwo, a oczyszczone jest idealnie.” Tego typu sformułowań jest o wiele więcej. O masakrze nad Bugiem grzmią głównie ci, którzy tej rzeki nigdy nie widzieli. Najstarsi autochtoni pamiętają, iż jeszcze przed ostatnią wojną światową niemal cała dolina Bugu nie była zadrzewiona, bo tereny zalewowe stanowiły pastwiska dla bydła i koni. Poza tym usunięcie roślinności tuż przy brzegu nie będzie miało wielkiego wpływu na lokalną przyrodę, a Straży Granicznej zdecydowanie ułatwi pracę.

– Ustawa o ochronie granicy państwowej wyraźnie wskazuje, iż pas wzdłuż granicy powinien być widoczny – mówi kpt. SG Dariusz Sienicki z Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej w Chełmie. – Czyste pole ułatwia funkcjonariuszom naszej formacji patrolowanie terenu. Powstająca zapora jest tak zaprojektowana, by od jednego słupa z kamerą były widoczne sąsiednie z lewej i prawej strony. Trzeba również podkreślić, iż wykarczowanie brzegów ułatwi dostęp do rzeki kajakarzom czy wędkarzom, bowiem elektroniczna bariera nie będzie w żaden sposób blokowała dostępu do Bugu od naszej strony – dodaje Sienicki.

Burzą w sieci i ogólnopolskich mediach oburzeni są samorządowcy z terenów przygranicznych. – Żyjemy w bardzo niepewnych czasach, więc dążenie do jak najlepszego zabezpieczenia naszej wschodniej granicy powinno być w interesie wszystkich Polaków – mówi Dariusz Semeniuk, wójt gminy Włodawa, na terenie której zaczyna się elektroniczna zapora. – Z Warszawy, Poznania czy Wrocławia bardzo łatwo jest krytykować rzeczy, o których wiadomo jedynie z massmediów i internetu.

Mało kto z naszych wspaniałych aktywistów bierze pod uwagę opinię zamieszkałych wzdłuż Bugu ludzi, a tak się składa, iż rozmawiam z wieloma z nich i zdecydowana większość jest za wzmożoną ochroną. Znam wiele osób, po których posesjach nocą wędrowali uchodźcy z Afryki czy Azji, więc ludzie zwyczajnie bali się wychodzić po zmroku na dwór. Poza tym to właśnie my jesteśmy na pierwszej linii ognia w razie agresji ze strony Rosji czy Białorusi, dlatego dla nas każde dodatkowe zabezpieczenie granicy ma ogromne znaczenie. Owszem, nieco ucierpiała na tym przyroda, ale uważam, iż w tym wypadku cel uświęca środki, bo nie powinno być ważniejszej rzeczy dla Polaków jak bezpieczne życie we własnym państwie – dodaje wójt.

Długość bariery elektronicznej w całości przebiegającej na tym odcinku w zasięgu Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej wyniesie około 172 km. W jej skład wejdzie m.in. około 1800 słupów kamerowych, około 4500 kamer dzienno-nocnych i termowizyjnych oraz specjalne czujniki zapewniające wykrywanie różnych cech fizycznych obiektów. Przewidywany jest montaż około 200 kilometrów kabli zasilających i tyle samo transmisyjnych, a także posadowienie około 10 kontenerów teletechnicznych. Centrum nadzoru nad barierą znajdować się będzie w komendzie NOSG w Chełmie.

W skład bariery wejdzie także siedem stanowisk końcowych zlokalizowanych na terenie placówek oddziału. Dodatkowo system ma być zintegrowany z już istniejącymi wieżami obserwacyjnymi oraz siecią teleinformatyczną Straży Granicznej. Termin realizacji tego przedsięwzięcia, przewidziano na kwiecień 2025 r. Wartość umowy to ponad 279 mln zł. (bm)

Idź do oryginalnego materiału