„Wampir z Olsztyna” zabił cztery osoby w kwadrans. Nie oszczędził 3-latki. „Za głośno płakała”

news.5v.pl 4 godzin temu
  • Eugeniusz Mazur przez krótki czas pomagał rodzinie Miazków przy żniwach. Jego pracodawca Jan nie był jednak z niego zadowolony, ponieważ pracownik miał bardzo często sięgać po alkohol
  • 8 stycznia 1991 r. „wampir z Olsztyna” przyszedł do gospodarstwa, by odebrać rzekomy dług od Jana Miazka. Gdy ten kazał mu się wynosić, mężczyzna z wewnętrznej kieszeni kurtki wyjął kilkunastocentymetrowy nóż domowej roboty i bez wahania zadał nim kilka ciosów gospodarzowi
  • Po zabiciu swojego byłego szefa, Mazur wdał się w awanturę z jego żoną Anną. — Nie drzyj tej mordy, bo cię zabiję! — krzyknął do panikującej kobiety, która trzymała na rękach swoją 3-letnią córeczkę. Po chwili zadał im kilka śmiertelnych ciosów
  • „Wampir z Olsztyna” miał burzliwą przeszłość. Kilkukrotnie trafiał do więzienia. Był bezwzględny w stosunku do zwierząt i ludzi
  • W marcu 1992 r. Sąd Okręgowy w Olsztynie skazał Eugeniusza Mazura na karę śmierci. Ten w odpowiedzi pokazał sędziemu gest Kozakiewicza
  • Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Było wtorkowe popołudnie 8 stycznia 1991 r. Słońce powolnie chyliło się ku zachodowi i nic nie zapowiadało, iż w położonej niecałe 80 km od Olsztyna (woj. warmińsko-mazurskie) wsi Babieniec dojdzie do tak brutalnej zbrodni. 30-letni Jan Miazek był w trakcie poobiedniej drzemki. Nagle wyrwał go z niej Eugeniusz Mazur, który niespodziewanie pojawił się w obejściu jego gospodarstwa. To nie spodobało się rolnikowi.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Mazur nachodził rodzinę Miazków od dłuższego czasu. Twierdził, iż wciąż byli mu winni dodatkową zapłatę za pracę w gospodarstwie. Mężczyzna rzeczywiście przez krótki czas pomagał przy żniwach. Dostawał za to drobne wynagrodzenie, jedzenie i papierosy. Miazek nie był jednak z niego zadowolony. Wszystko dlatego, iż Mazur bardzo często sięgał po alkohol i stawał się bardziej kulą u nogi niż wsparciem.

Rodzina gwałtownie pozbyła się szkodnika z gospodarstwa. Ten jednak twierdził, iż wciąż należy mu się zaległa zapłata. Mimo zapewnień Miazka, iż są rozliczeni, Mazur wielokrotnie nękał jego rodzinę. — Chyba żarty sobie robisz, oszuście! Nie pi***ol, tylko oddawaj co moje! — tymi słowami kończył praktycznie ich każdą rozmowę o pieniądzach.

Zabił cztery osoby w 15 minut. Nie oszczędził choćby 3-letniej dziewczynki. „Za głośno płakała”

Wspomnianego popołudnia Eugeniusz Mazur przyszedł do gospodarstwa w tym samym celu. Tym razem jednak jego były szef nie miał nastroju na dyskutowanie z nim. Jan Miazek był poza tym po kilku kieliszkach wódki, które poprawił piwem. To sprawiło, iż stał się bardziej stanowczy niż zwykle. — Wynocha z mojego domu! — wrzasnął do intruza. On jednak nie miał zamiaru go słuchać.

Mazur z wewnętrznej kieszeni kurtki wyjął kilkunastocentymetrowy nóż domowej roboty. Bez chwili wahania zadał nim kilka ciosów Miazkowi. Gospodarz z poderżniętym gardłem osunął się na ziemię i chwilę później zmarł. Jego kat poszedł do kuchni, gdzie zapalił papierosa.

Tam natknął się na 1,5-roczną córkę Miazków. Mała Monika leżała w swojej kołysce. Mazur prawdopodobnie nie wiedział, co ma dalej robić. Pozostali domownicy krzątali się po stodole i wykonywali swoje obowiązki. Wyszedł na podwórze, gdzie spotkał się z żoną zamordowanego Jana Anną. Między nimi także wybuchła awantura. — Nie drzyj tej mordy, bo cię zabiję! — krzyknął do panikującej kobiety, która trzymała na rękach swoją 3-letnią córeczkę Agnieszkę. Po chwili zadał jej kilka śmiertelnych ciosów. Ranił również dziecko.

Wszystko widział 19-letni brat Anny Grzegorz, który ruszył na napastnika z widłami. Eugeniusz Mazur okazał się jednak od niego sprawniejszy. Jemu także zadał śmiertelne ciosy, po których mężczyzna zmarł. Gdy „wampir z Olsztyna” wychodził już z obejścia Miazków, nagle usłyszał płacz wciąż żyjącej 3-letniej Agnieszki. Podszedł do niej i precyzyjnym ruchem, niemal odciął jej głowę. Jak później tłumaczył, zrobił to, „bo za głośno płakała”. Zabicie czterech osób zajęło mu niecałe 15 minut.

Opuszczając gospodarstwo, Mazur odpalił papierosa i wyrzucił obok siebie zapałkę. Chwilę później cała zabudowa stanęła w płomieniach. Jeszcze za nim na miejscu pojawiła się straż pożarna, ogień próbowali ugasić sąsiedzi Miazków.

Katował zwierzęta i ludzi. „Raz to rozerwał kota”

Śledztwo w sprawie zbrodni w Babieńcu ruszyło natychmiast. Policja dość gwałtownie trafiła na trop Eugeniusza Mazura. Niedługo później wyszło na jaw, iż zabójca większość młodości spędził w więzieniach. Często był agresywny w stosunku do innych ludzi oraz zwierząt. Wobec tych ostatnich często zachowywał się szczególnie okrutnie.

— Raz to rozerwał kota, innym razem chwytał psy, by je wykastrować, choćby mówiono wśród świadków, iż potrafił z uśmiechem na ustach ukręcić łeb kotu, także takim był młodzieńcem — wspominał Mazura sędzia Bogdan Rost. Co ciekawe, jedną z jego wcześniejszych ofiar był ojciec Jana Miazka Roman. „Wampir z Olsztyna” pobił go na przystanku PKS 10 października 1969 r. To po tych zdarzeniach po raz pierwszy trafił więzienia.

Sędzia skazał go na karę śmierci. Mazur pokazał mu gest Kozakiewicza

Z początku zbrodniarz nie przyznawał się do winy w sprawie zbrodni w Babieńcu. Zrobił to dopiero wtedy, gdy służby odnalazły nóż ze śladami krwi. Na żadnym etapie śledztwa nie wyraził jednak cienia skruchy. — Zabiłem ich, żeby już nigdy nikogo nie oszukiwali. Trochę może mi żal tej kobiety, jej córeczki i tego młodego mężczyzny. Ale Jankowi to się należało. Co się stało, to się nie odstanie, trudno! — mówił.

W marcu 1992 r. Sąd Okręgowy w Olsztynie skazał Eugeniusza Mazura na karę śmierci. Ten w odpowiedzi pokazał sędziemu gest Kozakiewicza. Ostatecznie jednak „wampir z Olsztyna” uniknął powieszenia. W Polsce obowiązywało moratorium na wykonywanie wyroku śmierci. W lutym 1995 r. jego karę zmieniono na 25 lat pozbawienia wolności. Oznaczało to, iż na wolność będzie mógł wyjść w 2016 r. Ostatecznie jednak zmarł 17 grudnia 2010 r. w Zakładzie Karnym w Sztumie (woj. pomorskie).

Idź do oryginalnego materiału