Utopili chorego psa w studni. Jest kara bezwzględnego więzienia

2 godzin temu

Chorowała na nowotwór, załatwiała się pod siebie, w mieszkaniu panował fetor. Zamiast leczyć albo poddać eutanazji, zapakowali ją w koc, zawiązali sznurkiem i wrzucili do studni na terenie ogrodów działkowych. Matka, dorosły syn i jego dziewczyna zostali skazani na karę bezwzględnego więzienia za wspólne zabicie suczki w Żarowie. Kobieta dodatkowo została uznana winną znęcania się nad dwoma psami.


Na początku 2021 roku Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt interweniował w Żarowie w sprawie zawiadomienia o utopionej na terenie ogrodów działkowych suczce. Nagranie wraz z opisem sytuacji inspektorzy zamieścili na fanpage’u organizacji 5 stycznia około 16.30. – Byliśmy w trójkę, z moim synem i synową. Becia chorowała. Ty mi się jej kazałeś pozbyć – mówi kobieta do syna w nagranej rozmowie telefonicznej. Nagranie zostało wykonane na terenie ogrodów działkowych, kobieta wskazała, gdzie znajduje się studzienka. Wezwani na pomoc strażacy wypompowali wodę, ale zwłok suczki nie znaleziono.

Prokurator rejonowy w Świdnicy Marek Rusin informował wówczas, iż w sprawie martwego psa ze studni prowadzone jest postępowanie już od listopada. – 10 listopada mężczyzna wszedł na działki i chciał sprawdzić poziom wody w publicznie dostępnej studni. Zdjął drewnianą pokrywę, zajrzał do środka i tam zauważył zwłoki psa. Powiadomił policję. Policjanci przyjechali na miejsce zdarzenia. Zwłoki zostały wyłowione, przeprowadzono oględziny. 12 listopada w tym zakresie wszczęto dochodzenie w sprawie zabicia psa. 12 listopada powołany został również biegły weterynarz w celu przeprowadzenia sekcję zwłok i oględziny zewnętrzne. Ustaliliśmy, iż jest to pies – suka rasy mieszanej, w wieku około 10 lat – informuje prokurator. – Nie była czipowana, dlatego na tym etapie właściciela nie ustaliliśmy. Przeprowadzono też sekcję, bowiem okoliczności wskazywały, iż pies został utopiony. Sekcja wykazała jednak, iż zwierzę zdechło z powodu przewlekłego procesu nowotworowego obejmującego wątrobę. Zwierzę było wychudzone. Dowody które dotychczas zebraliśmy w żaden sposób nie wskazują, iż pies został zabity. Zmarł w wyniku zmian chorobowych. Więc nie ma dowodów na to, aby ktokolwiek tego pieska utopił.

Wraz z odnalezieniem właścicielki śledztwo poszło w nowym kierunku, zwłaszcza, iż w domu kobiety znajdował się jeszcze jeden pies. – Skrajnie zaniedbana psina, po której ciele biegała ogromna ilość pasożytów. Niestety to nie koniec problemów cierpiącej istoty, z jej odbytu wychodzą duże ilości robactwa, a z uszu cieknie ropa i wydobywa się niewyobrażalny odór. Ale największym problemem tego stworzenia jest bardzo poważne, ropne zapalenie macicy – opisywali w kolejnym poście inspektorzy DIOZ-u.

– W sprawie wyłowionego ze studni psa zostały zlecone dodatkowe, poszerzone badania – mówi prokurator Rusin. – Opinia biegłego potwierdziła, iż owszem, pies cierpiał na zaawansowany nowotwór, natomiast bezpośrednią przyczyną było utopienie. Trzy osoby otrzymały zarzut zabicia zwierzęcia – właścicielka psa, jej syn i jego dziewczyna. Kobiety przyznały się do zarzucanego czynu, mężczyzna nie. Właścicielka tłumaczyła, iż suczka była bardzo chora, nie wychodziła już z domu, załatwiała się pod siebie i w mieszkaniu panował fetor. Z tego powodu miała się jej pozbyć.

49-latce prokuratura dodatkowo zarzuciła znęcanie się nad psami, których nie leczyła, doprowadzając do skrajnego zaniedbania. Dla całej trójki prokuratura żądała kar bezwzględnego więzienia i taki wyrok zapadł 1 października 2024r. przed Sądem Rejonowym w Świdnicy.

Właścicielka zwierząt i jej 27-letni syn zostali skazani na rok i 4 miesiące pozbawienia wolności, 27-letnia partnerka syna kobiety na 6 miesięcy pozbawienia wolności. Kobieta wcześniej nie była karana, jej syn wraz z partnerką mieli na koncie inne wyroki. 49-lata otrzymała także zakaz posiadania zwierząt przez 15 lat, a cała trójka nakaz zapłaty po 2 tysiące złotych na organizację pomagającą zwierzętom. Wyrok nie jest prawomocny.

Nie będziemy się od niego odwoływać, bo choć żądaliśmy wyższych kar, jesteśmy usatysfakcjonowani faktem, iż jest to kara bezwzględnego więzienia, a to szczególnie istotne wobec faktu, iż oskarżenie nie dotyczyło znęcania się ze szczególnym okrucieństwem – mówi prokurator Marek Rusin, dodając – Ta kara ma wymiar indywidualny, ale także ogólny. Każdy powinien pamiętać, iż znęcanie się nad zwierzęciem to nie tylko przemoc. Właściciel jest odpowiedzialny za opiekę, w tym zapewnienie adekwatnego leczenia, gdy zwierzę zachoruje.

Agnieszka Szymkiewicz
Zdjęcia archiwum DIOZ

Idź do oryginalnego materiału