

- Łodzianin, który w zeszłym tygodniu usłyszał płacz dziecka porzuconego w pustostanie – i brał udział w informowaniu służb ratowniczych o zagrożeniu życia noworodka – niedługo potem trafił do aresztu
- Stało się tak, bo przy weryfikacji tożsamości mężczyzny obecni przy pustostanie policjanci stwierdzili, iż 37-latek jest poszukiwany do odsiedzenia zasądzonej wcześniej kary
- – Zgłosiła się pani mecenas, która chciałby nieodpłatnie pomóc w sprawie Łukasza, poruszona rozwojem sytuacji po wydarzeniu przy pustostanie – opowiada partnerka 37-latka
- Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
Mieszkańcy Łodzi – i nie tylko – żyją niespodziewanym obrotem sprawy, związanej z odnalezieniem noworodka, porzuconego w jednym z pustostanów przy największym targowisku miasta. 37-letni łodzianin, który w zeszłym tygodniu usłyszał płacz dziecka uwięzionego w reklamówce – i brał udział w informowaniu służb ratowniczych o zagrożeniu życia noworodka – niedługo potem trafił do aresztu.
Stało się tak, bo przy weryfikacji tożsamości mężczyzny obecni przy pustostanie policjanci stwierdzili, iż 37-latek jest poszukiwany do odsiedzenia zasądzonej wcześniej kary. To sześć miesięcy więzienia za zniszczenie samochodu – zgodnie z wyrokiem sądu ze stycznia bieżącego roku. Ponadto łodzianin miewał różne zatargi z prawem: w 2020 r. doczekał się między innymi wyroku za znieważania i naruszania nietykalności funkcjonariusza publicznego (to grzywna zamieniona potem – wobec jej nieopłacenia – na karę pozbawienia wolności).
Ale znajomi 37-latka dają o nim pozytywne świadectwo.
– To naprawdę dobry człowiek, choć miał swoje problemy – słyszymy od Bartosza, jednego ze znajomych 37-latka, aktualnie zbierającego na jego tzw. wypiskę (czyli na specjalne konto, z którego osadzony może dokonywać zakupów w kantynie w miejscu swojego osadzenia). – A już taki czyn, jak uratowanie życia, zdecydowanie powinien świadczyć na korzyść człowieka. W Polsce prezydent nie takich ułaskawiał.
Pierwszy „dobry znak” ze strony wymiaru sprawiedliwości
Poza wspieraniem konta wypiski trwa także internetowa zbiórka dla 37-latka oraz dla jego rodziny, postawionej w trudnej sytuacji na skutek zatrzymania mężczyzny (z parą mieszkają dzieci). Onet skontaktował się z panią Magdą, partnerką osadzonego w areszcie Łukasza. Ta twierdzi, iż odbiera sygnały wsparcia od wielu łodzian, zaskoczonych zatrzymaniem po uratowaniu noworodka.
– Poza tym zgłosiła się pani mecenas, która chciałby nieodpłatnie pomóc w sprawie Łukasza, poruszona rozwojem sytuacji po wydarzeniu przy pustostanie – mówi pani Magda. – A dobry znak jest taki, iż kurator sądowa na czas trwania aresztu właśnie zawiesiła konieczność wykonywania przez Łukasza prac społecznych, orzeczonych za drobne przewinienie z przeszłości. Dzięki temu te prace społeczne nie zamienią się w coś gorszego. A te prace społeczne to pewnie skutek jakiegoś nieopłaconego kiedyś mandatu.
Nadzieja partnerki bohatera z pustostanu
Przykład nałożenia innego mandatu to sytuacja z lutego.
– Bo wcześniej też go weryfikowali, ale nie zabierali do aresztu: w lutym Łukasz otrzymał od policji karę w wysokości 50 zł za brak sprawnego światełka podczas jazdy na rowerze i przy tej okazji również miał kontrolę tożsamości – opowiada pani Magda.
Łodzianka ma nadzieję, iż zachowanie jej partnera, który nie zignorował płaczu dobiegającego z pustostanu, pomoże przekonać wymiar sprawiedliwości, iż Łukasz zasługuje na przychylniejsze potraktowanie.