Upadek komendanta Zbigniew M. w areszcie na trzy miesiące

news.5v.pl 3 godzin temu

Jeszcze niedawno odpoczywał na Sri Lance. Teraz spędzi najbliższe trzy miesiące w areszcie. Mowa o byłym komendancie głównym policji – CBA zatrzymało go na lotnisku Chopina, a prokuratura stawia poważne zarzuty: udział w zorganizowanej grupie przestępczej, przestępstwa skarbowe i działania godzące w wymiar sprawiedliwości. Człowiek, który kiedyś ścigał przestępców, sam znalazł się po ich stronie barykady.

Centralne Biuro Antykorupcyjne nie bawiło się w subtelności – zatrzymanie na lotnisku Chopina, kajdanki, konwój. A potem szybka decyzja sądu: trzy miesiące tymczasowego aresztu.

– Wniosek o zastosowanie izolacyjnego środka zapobiegawczego został złożony przez prokuratora w Sądzie Rejonowym w sobotę – przekazała Karolina Stocka-Mycek, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

I nie chodzi tu o jakieś drobne przewinienia. Pięć zarzutów dotyczących udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. M., jako były stróż prawa, miał być po drugiej stronie barykady. Tymczasem prokuratura mówi wprost: ta grupa parała się przestępstwami skarbowymi, gospodarczymi i takimi, które godziły w wymiar sprawiedliwości.

Tymczasowy areszt dla byłego komendanta głównego policji to decyzja, którą potwierdził szef MSWiA Jacek Dobrzyński. – Były komendant główny policji został zatrzymany na lotnisku Chopina w związku z przestępstwami z kategorii przestępstw gospodarczych – powiedział w Polsat News. – Do zatrzymania doszło w piątek wieczorem po wyjściu z samolotu, którym Zbigniew M. przyleciał ze Sri Lanki. M. był zaskoczony, gdy zobaczył agentów CBA – dodał minister.

Czy powinien być zaskoczony? Historia uczy, iż pewne sprawy wracają, a ciemne chmury nad głową M. zbierały się od lat. W 2018 roku, na polecenie Prokuratury Krajowej w Rzeszowie, już raz go zatrzymano. Wraz z nim wpadli wtedy byli dyrektorzy łódzkiej i poznańskiej delegatury CBA. Wówczas M. usłyszał aż 10 zarzutów, w tym ujawniania tajnych informacji ze śledztw. Pamięć ludzka bywa wybiórcza, ale nie na tyle, by zapomnieć, iż to właśnie on tworzył i koordynował struktury Centralnego Biura Śledczego Policji. Kiedyś tropił przestępców – dziś sam nim jest?

Historia jego upadku zaczęła się w 2016 roku, kiedy zrezygnował ze stanowiska komendanta głównego policji. Tłumaczył, iż padł ofiarą prowokacji byłych funkcjonariuszy Biura Spraw Wewnętrznych. Media pisały wtedy o rzekomym szantażu – podobno informator policji miał grozić ujawnieniem, iż M. przyjął kilka butelek alkoholu i nie oddał pożyczonych 10 tysięcy złotych. Sprawa ucichła, ale wątpliwości pozostały.

Sąd uznał, iż wobec tak poważnych zarzutów tymczasowy areszt to konieczność. Dla człowieka, który niegdyś budował algorytmy policyjnych działań kryzysowych, to prawdopodobnie lekcja życia, jakiej nie przewidywał w swoich procedurach. A może przewidywał, tylko nie przypuszczał, iż dotyczyć będzie jego samego?

Maciej Chrościelewski

Idź do oryginalnego materiału