Sprawa konia mytego na myjni samochodowej w Makowie Mazowieckim do ponownego rozpatrzenia. Sąd Rejonowy w Przasnyszu uchylił postanowienie o umorzeniu dochodzenia w tej sprawie wydane przez tamtejszą Prokuraturę Rejonową.
Stało się to po zażaleniu złożonym przez fundację Viva! Jak mówi jej adwokat Katarzyna Topczewska, prowadzone są dodatkowe czynności.
— Sąd uwzględnił zarzuty i argumenty z naszego zażalenia i już są prowadzone dodatkowe czynności zgodnie z zaleceniami sądu. Niestety więcej powiedzieć nie mogę, bo postępowanie przygotowawcze jest objęte tajemnicą — podkreśliła.
Właściciel umył zwierzę myjką ciśnieniową
Do bulwersującego zdarzenia doszło w styczniu tego roku. W weekend na stację paliw podjechała bryczka z koniem. Właściciel zwierzęcia umył je myjką ciśnieniową. Koń na początku stał spokojnie, później jednak spłoszył się, stanął dęba i upadł. Zdaniem K. Topczewskiej decyzja o wcześniejszym umorzeniu postępowania w ogóle nie powinna mieć miejsca.
— Bardzo bym chciała powiedzieć o tych kwiatkach, które znalazły się w opinii biegłego lekarza weterynarii i o tym, co finalnie znalazło się w postanowieniu prokuratora o umorzeniu dochodzenia. Zrobić tego nie mogę, ale mam nadzieję, iż ta sprawa skończy się, jak te oskarżenia — dodaje.
Na sytuację zareagował kierownik stacji paliw, na której jest myjnia i poinformował o całym zajściu policję. Zwierzę przebadał Powiatowy Lekarz Weterynarii w Makowie Mazowieckim, który nie stwierdził urazu.
Czytaj też: Sąd wraca do sprawy konia mytego na myjni samochodowej