Umorzona sprawa gwałtu. Okoliczności uznane za „niewystarczające”

6 miesięcy temu

Ola była przez wiele lat jedną z jej najlepszych przyjaciółek.

– Mogłyśmy na siebie wzajemnie liczyć, ale po tej sprawie wiele się zmieniło – wspomina Gabrysia.

We wrześniu 2023 roku Ola szykowała się do ślubu z Krzyśkiem; mieli już dziecko, drugie było w drodze. W poniedziałek 11 września wieczorem kobieta przeniosła się z córką na noc do rodziny – jak zawsze gdy Krzysiek, zawodowy kierowca, bladym świtem szykował się do pracy. Niedługo później mężczyzna odezwał się w mediach społecznościowych do Gabrysi.

– Powiedział, iż jest szansa na pracę dla mnie – opowiada dziewczyna.

Krzysztof umówił się z Gabrysią na spotkanie, ale według relacji kobiety rozmowa gwałtownie zeszła na inne tematy. Mężczyzna zwierzył jej się, iż jego córka najpewniej nie jest jego dzieckiem.

– Tłumaczyłam mu, iż to nie może być prawda, a Ola jest mu wierna – mówi Gabrysia. – On jednak zarzekał się, iż to on ma w tej sprawie rację, a w domu pokaże mi na to dowody.

Chciałam umrzeć

Kiedy już się w nim znaleźli, mężczyzna niemal od razu zaczął Gabrysię dotykać.

– Mówiłam, iż nie chcę, ale był nachalny. Nie wiedziałam, jak się od niego opędzić, i zaproponowałam, żebyśmy poszli na balkon zapalić. Sytuacja się uspokoiła, ale kiedy wróciliśmy do pokoju, jeszcze bardziej natarł na mnie i rzucił mnie na łóżko. Mówiłam, żeby tego nie robił, żeby spojrzał na zdjęcia swojego dziecka, które wiszą na ścianach, ale to nic nie dawało. Zaczęliśmy się na tym łóżku szamotać, a on ściągał ze mnie i z siebie ubranie. Stawiałam opór, krzyczałam. W końcu coś mnie sparaliżowało. Wiedziałam, iż nie mogę już nic zrobić. Chciałam umrzeć.

Po wszystkim Gabrysia ubrała się i wybiegła z mieszkania i bloku. Po chwili wyszedł za nią Krzysiek. Kiedy dziewczyna zorientowała się, iż nie ma gotówki ani karty płatniczej, zażądała od mężczyzny pieniędzy na taksówkę (Gabrysia mieszka we wsi oddalonej kilkanaście kilometrów od Olecka). Krzysztof powiedział, iż ma portfel w mieszkaniu.

– Kiedy poszłam za nim, wciągnął mnie do mieszkania i znów próbował się zbliżyć, ale tym razem udało mi się wyrwać i wybiec na dobre. Wydawało mi się, iż biegnie za mną, ale pod blok zajechała właśnie taksówka.

Taksówkarz Jan Kłoczko dobrze zapamiętał młodą, płaczącą kobietę, która wskoczyła do samochodu.

– Mówiła, iż ktoś ją goni i kazała gwałtownie jechać „do domu”, do jednej z wsi koło Olecka – opowiada. – Po drodze płakała. Była bardzo roztrzęsiona i mówiła, iż została zgwałcona. Ja na to, iż jeżeli chce coś z tym zrobić, to nie można jechać do domu i czekać, tylko do razu trzeba zgłosić to na policję, bo później to już „musztarda po obiedzie”. Ujechaliśmy z połowę drogi, kiedy zdecydowała, iż zawracamy na komendę w Olecku.

– 18-letnia kobieta zgłosiła się do nas kwadrans po północy – mówi Dominika Olszewska z Komendy Powiatowej w Olecku. – Nasi policjanci są przeszkoleni, jak postępować z ofiarami zgwałceń, i wszystko zrobili, jak trzeba. Wysłuchali relacji kobiety i przewieźli ją na specjalistyczne badania. Niedługo później pojechali do mieszkania mężczyzny, zabezpieczyli ślady i przesłuchali go w charakterze świadka. Zebrane materiały przekazano prokuraturze.

Za jej zgodą?

Krzysiek nie przyznał się do zgwałcenia. Zeznał, iż owszem, doszło do stosunku z Gabrysią, ale za jej zgodą. Wedle jego relacji, kobieta już w aucie „kładła mu głowę na ramieniu”, a w mieszkaniu spontanicznie ściągnęli z siebie odzież i uprawiali seks. Nie potrafił powiedzieć, co się stało, iż Gabrysia po wyjściu z jego mieszkania płakała i poszła na policję.

Tam, gdzie dochodzi do gwałtu, z reguły kluczowa dla odtworzenia przebiegu zdarzeń jest wiarygodność słów kobiety i mężczyzny oraz okoliczności. W tym to, co działo się przed zdarzeniem i po zdarzeniu. Psycholog obecna przy przesłuchaniu Gabrysi w tzw. niebieskim pokoju oceniła zeznania dziewczyny jako „wysoce wiarygodne”. Koleżanka Gabrysi potwierdziła, iż ta po wyjściu z mieszkania i bloku zadzwoniła do niej i powiedziała, iż została zgwałcona. W tym samym czasie Gabrysia wysłała też wiadomość do Krzyśka: „Zgwałciłeś mnie”, na którą nie odpowiedział. Pytany o to później tłumaczył, iż wiadomości nie widział, bo od razu poszedł spać.

Chaos i niezebrane dowody

Podczas obdukcji stwierdzono zasinienia na ciele Gabrysi, które powstały z powodu działania z „małą lub średnią siłą”. Śledztwo trwało ponad pół roku. W tym czasie Gabrysia z trudem dochodziła do siebie.

– Kiedy pojechałam feralnej nocy na izbę przyjęć przywieźć jej ubranie, niesamowicie się trzęsła i nie mogła się uspokoić – relacjonuje Jolanta Sokołowska, mama Gabrysi. – Do dziś nocami płacze, cały czas jest też pod opieką psychologiczno-psychiatryczną. Praktycznie przestała wychodzić z domu. Pod koniec kwietnia przyszło pismo z prokuratury. Decyzja: „Umorzenie z powodu braku danych dostatecznie uzasadniających popełnienie czynu zabronionego”.

– Nie wierzyłam. Myślałam, iż coś źle przeczytałam. Potem płakałyśmy razem z córką. Później wertowałam uzasadnienie, żeby coś z tego zrozumieć, ale bez skutku – mówi matka Gabrysi.

Spisane na 12 stronach uzasadnienie umorzenia śledztwa jest nietypowe. Z reguły w takim dokumencie prokurator pisze, jaki przebieg zdarzenia ustalił oraz którym dowodom dał wiarę, a którym nie i dlaczego. W decyzji prokuratury z Olecka dominuje chaos. Nie sposób ustalić, dlaczego zebrane dowody uznano za zbyt słabe, by postawić domniemanemu sprawcy zarzuty.

„Wprawdzie nie ustalono, iż czyn zaistniał, ale określone okoliczności wskazują, iż mógł on zaistnieć. Nie są to jednak okoliczności wystarczające do potwierdzenia tego faktu” – pisze prowadząca śledztwo prokuratorka w jednym z bardziej klarownych fragmentów uzasadnienia.

Skoro nie zebrano wystarczających dowodów, powstaje jednak pytanie: czemu nie zdobyto wszystkich, do których można było dotrzeć? Gabrysia w zeznaniach wspominała, iż kiedy po wszystkim wybiegła z bloku, mijała w drzwiach wchodzącą do klatki schodowej blondynkę. Z akt sprawy wynika jednak, iż policja do „blondynki” nie dotarła. Nam udało się to zrobić bez trudu – kobieta mieszka w tym samym bloku. Potwierdza, iż Gabrysia wybiegła z klatki „zapłakana i rozmazana”, a chwilę później na dół zszedł Krzysiek.

Reprezentujący Gabrysię adwokat zauważył też, iż w aktach znalazł się co prawda raport z obdukcji dziewczyny, w którym mowa jest o zasinieniach na jej nogach, ale brakuje przemawiających do wyobraźni zdjęć pokazujących skalę obrażeń i dowodzących, iż dziewczyna przeciwstawiała się przemocy.

– To o tyle ciekawe, iż policja zabezpieczała telefon mojej klientki i te zdjęcia powinny zostać z niego zgrane – mówi Wojciech Stpiczyński. – Generalnie jestem decyzją prokuratury zdruzgotany, bo to umorzenie powtórnie wiktymizuje moją klientkę. Sprawia, iż znów staje się ofiarą. Wciąż zadaję sobie pytanie: co ta dziewczyna zrobiła nie tak, iż sprawiedliwości nie stało się zadość? To samo pytanie zadałem Andrzejowi Tylendzie, prokuratorowi rejonowemu w Olecku. Stwierdził, iż nie może zagłębiać się w szczegóły sprawy, ale śledztwo umorzono, bo „powstały wątpliwości co do wiarygodności zeznań” domniemanej ofiary. To ciekawe, bo w aktach nie ma jednak ani jednego (!) elementu, który podważa wiarygodność Gabrysi. Nie próbuje tego robić choćby prokurator, uzasadniając decyzję o umorzeniu.

Szczęście Krzysztofa

Kilka tygodni po nocnym „spotkaniu” z Gabrysią Krzysiek wziął ślub. Żona uwierzyła w jego wersję. Krzysztof ma też niesamowite szczęście do śledztw prowadzonych w jego sprawie przez olecką prokuraturę. Konkretnie w sprawie wypadku drogowego, który spowodował po pijanemu. Jego przyznanie się do winy nie miało żadnego znaczenia, a prokuratura w Olecku umorzyła niedługo później sprawę wypadku z powodu… „niewykrycia sprawcy przestępstwa”.

Mało tego, rodzina mężczyzny prowadziła na jednym z portali zbiórkę na rzecz dojścia przez Krzyśka do zdrowia. Udało im się zdobyć blisko 100 tys. zł, zanim powiadomiony o okolicznościach sprawy serwis internetowy zablokował akcję. Mecenas Stpiczyński złożył do sądu zażalenie i domaga się dalszego prowadzenia postępowania w sprawie gwałtu. Ostatnie sygnały z prokuratury wskazują jednak, iż śledczy sami zamierzają uchylić własną decyzję i jeszcze raz zbadać sprawę.

(Imiona podejrzewanego o gwałt mężczyzny i jego żony zostały zmienione)

Idź do oryginalnego materiału