Donald Trump, prowadząc swoją politykę „America First”, planuje znaczne osłabienie regulacji klimatycznych, co – według analizy Guardiana i ProPublica – może doprowadzić choćby do 1,3 miliona dodatkowych zgonów na świecie spowodowanych upałem. Raport zakłada, iż zwiększona emisja gazów cieplarnianych w ciągu najbliższych dziesięciu lat przełoży się na drastyczny wzrost śmiertelności w nadchodzących dekadach
Administracja Trumpa planuje usunąć najważniejsze regulacje – m.in. chce cofnąć tzw. „Endangerment Finding” – oficjalne orzeczenie z 2009 roku, iż gazy cieplarniane zagrażają zdrowiu publicznemu. Bez tej podstawy prawnej wiele przepisów ograniczających emisje może zostać zlikwidowanych, co znacznie osłabi amerykańskie regulacje klimatyczne.
Eksperci ostrzegają, iż te zmiany są nie tylko kwestią ochrony środowiska, ale mają realne konsekwencje humanitarne. Jak zauważono w analizie, jeżeli rządy zdecydują się na działania zwiększające emisje, to „dodają zgony – jeżeli je ograniczą, ratują życia”. Zatem polityka klimatyczna to nie abstrakcyjna debata, ale decyzje, które mogą zaważyć nad losem milionów ludzi, szczególnie tych najbardziej narażonych.
Paradoks konsekwencji
Najbardziej poszkodowanymi osobami w tym scenariuszu będą zwłaszcza te, które zamieszkują kraje w Afryce oraz Azji Południowej. Paradoksem jest, iż choć wiele z tych państw przyczyniło się do globalnej emisji gazów cieplarnianych w znikomym stopniu, to właśnie one mają najmniejsze zasoby, by poradzić sobie z rosnącą falą upałów.
Co ważne, analiza omawiana przez The Guardian dotyczy tylko bezpośrednich zgonów związanych z temperaturą – takich jak udar cieplny albo pogorszenie istniejących chorób. Warto podkreślić, iż skutki osłabienia polityki klimatycznej mogą być znacznie bardziej rozległe niż tylko wzrost liczby zgonów związanych z upałami. Eksperci przypominają, iż emisje wpływają również na stabilność ekosystemów, migracje ludności oraz globalne bezpieczeństwo żywnościowe. o ile emisje przez cały czas będą rosły, ekstremalne zjawiska pogodowe staną się częstsze i bardziej intensywne, co dodatkowo utrudni krajom rozwijającym się dostosowanie się do nowych realiów klimatycznych.
Jednocześnie analitycy zauważają, iż decyzje podejmowane w Stanach Zjednoczonych mają wyjątkowo duże znaczenie z uwagi na skalę gospodarki tego kraju i jej wpływ na globalne emisje. Każda zmiana regulacji w USA może przyspieszyć lub spowolnić działania innych państw — zarówno tych, które współpracują w ramach porozumień klimatycznych, jak i tych, które śledzą ruchy największych emitentów, planując własne polityki. Z tego powodu amerykańska strategia klimatyczna w nadchodzących latach będzie jednym z kluczowych czynników, decydujących o globalnym tempie ocieplenia.
Stany Zjednoczone nieobecne w dyskusji
Przywódcy z większości państw świata zebrali się w ostatnich dniach na międzynarodowej konferencji w Belém w Brazylii, aby omówić narastające skutki kryzysu klimatycznego. Uczestnicy wyraźnie zauważyli brak udziału Stanów Zjednoczonych, które stanowią 4 procent światowej populacji, ale odpowiadają za 20 procent emisji gazów cieplarnianych — pisze The Guardian.
Modelowanie emisji przeprowadziła niezależna firma Rhodium Group – The Guardian i ProPublica bazują na jej średnim szacunku, według którego dodatkowe emisje do roku 2035 wyniosą 5,7 miliarda ton metrycznych dwutlenku węgla. Dla porównania: Polska emituje około 380 milionów ton dwutlenku węgla rocznie — 5,7 miliada ton to około piętnastu rocznych emisji naszego kraju. Do przeliczenia tych emisji na zgony użyto tzw „mortality cost of carbon – MCC’’, rozwiniętego w badaniach ekonomisty R. Daniela Bresslera. „Społeczny koszt emisji dwutlenku węgla (social cost of carbon – SCC) jest prawdopodobnie najważniejszą koncepcją w ekonomii zmian klimatu. Reprezentuje on marginalne szkody społeczne wynikające z emisji jednej tony metrycznej ekwiwalentu dwutlenku węgla w określonym momencie” — czytamy we wstępie do jego pracy.
W ostatnich latach ocieplenie klimatu doprowadziło do wyraźnego wzrostu liczby zgonów spowodowanych ekstremalnymi temperaturami. Najnowsze analizy Yale School of Public Health pokazują, iż w Stanach Zjednoczonych śmiertelność związana z upałami zwiększyła się od 2000 roku o ponad połowę.W 2021 roku region północno-zachodniego Pacyfiku doświadczył tragicznej fali upałów, kiedy silny układ wysokiego ciśnienia zatrzymał gorące masy powietrza nad tym obszarem, powodując temperatury przekraczające 38 stopni Celsjusza. Zginęły setki osób, głównie starszych, wiele z nich znaleziono samotnych w domach pozbawionych klimatyzacji. Zespół badaczy ustalił, iż taka fala upałów praktycznie nie mogłaby wystąpić bez wpływu człowieka na klimat.

1 dzień temu










English (US) ·
Polish (PL) ·
Russian (RU) ·