Tragedia w hucie, 37-latek zginął w dramatycznych okolicznościach. Wstrząsające sceny rozegrały się w środowy poranek na terenie Huty Częstochowa. 37-letni pracownik zakładu zginął po tym, jak wpadł do rozgrzanej kadzi, w której wcześniej znajdowała się płynna stal.

Fot. Warszawa w Pigułce
Temperatura była tak wysoka, iż mężczyzna nie miał żadnych szans na przeżycie.
Według wstępnych ustaleń służb, tragedia wydarzyła się tuż po godzinie dziewiątej. Na miejsce natychmiast przyjechali policjanci i prokurator, którzy rozpoczęli zabezpieczanie śladów oraz zbieranie materiału dowodowego. Podkomisarz Barbara Poznańska z częstochowskiej policji poinformowała, iż śledczy będą teraz ustalać, w jaki sposób doszło do tak dramatycznego wypadku.
Pierwsze doniesienia mówiły o tym, iż mężczyzna wpadł do kadzi wypełnionej płynną stalą. Jednak gdy funkcjonariusze dotarli na miejsce, okazało się, iż naczynie było już opróżnione, choć wciąż rozgrzane do ekstremalnie wysokiej temperatury.
Tragiczne wydarzenie potwierdził również Michał Łyczak, rzecznik prasowy spółki Węglokoks, która zarządza majątkiem Huty Częstochowa. „Na miejscu pracują policjanci i prokurator. Trwa ustalanie wszystkich okoliczności zdarzenia. Załoga otrzymała wsparcie psychologiczne” – przekazał w rozmowie z PAP.
Dla społeczności huty to ogromny cios. Zakład, w którym codziennie pracują setki ludzi w ekstremalnych warunkach, po raz kolejny przypomina o tym, jak ryzykowna może być praca z rozgrzanym metalem.
Co to oznacza dla pracowników i branży?
Śmierć 37-latka w Hucie Częstochowa to dramat, który może skłonić do ponownego przyjrzenia się procedurom bezpieczeństwa w polskim przemyśle ciężkim. Każdy taki wypadek to nie tylko ludzka tragedia, ale też sygnał, iż choćby drobne zaniedbanie może kosztować życie. Eksperci przypominają, iż najważniejsze znaczenie ma przestrzeganie standardów BHP oraz regularne kontrole sprzętu i warunków pracy.
Sprawę bada prokuratura, która ma ustalić, czy doszło do naruszenia zasad bezpieczeństwa i kto ponosi odpowiedzialność za tę katastrofę.
Źródła: PAP/warszawawpigulce.pl