Tragedia w domu w Prusicach. Sąsiedzi o sprawcy. „Nerwowy, czasem agresywny”

news.5v.pl 2 dni temu

W piątek w Prusicach doszło do zabójstwa 71-letniej kobiety, 5-letniej dziewczynki oraz usiłowania pozbawienia życia 9-letniego chłopca. Jak ujawniła prokuratura, 51-letni mężczyzna oddał z broni palnej strzały w kierunku teściowej i swoich dzieci.


Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Sprawca — funkcjonariusz Służby Więziennej — później próbował popełnić samobójstwo, jest ciężko ranny. Drugie dziecko walczy o życie w szpitalu. Matka dziecka została objęta opieką psychologiczną. Kobieta również jest funkcjonariuszką SW.

Tragedia w Prusicach pod Wrocławiem. Relacje sąsiadów

Według nieoficjalnych informacji „Gazety Wyborczej”, para pracowała w więzieniu przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu i jego filii na ul. Fiołkowej. Żona była wychowawcą, mąż służył w jednostce specjalnej nazywanej przez osadzonych „Atanda”, której zadaniem jest m.in. tłumienie buntów w zakładach karnych.

Sąsiedzi są w szoku. Jedna z mieszkanek opowiada, iż rodzina mieszkała tam od pięciu lat i nigdy nie zauważyła niczego niepokojącego. — Ta ich córka do nas przychodziła z moją się bawić. Była rok starsza. W siatkę graliśmy. Normalna rodzina. Rozwód? Nic o tym nie słyszałam — mówi rozmówczyni „GW”.

W piątek informowaliśmy jednak w Onecie, iż małżonkowie byli w trakcie rozwodu, a chwilę przed tragedią między nimi doszło do kłótni.

Dyrektor generalny Służby Więziennej płk Andrzej Pecka przekazał podczas sobotniej konferencji, iż sprawca tragedii pełnił służbę około 17 lat. — Przebiegała ona wzorowo, nie było do niego żadnych zastrzeżeń. Od kilku lat był dowódcą grupy interwencyjnej — przekazał.

Rozmówców „GW” podkreśla jednak, iż 51-latek „nie miał dobrej opinii u kolegów”. — Mało kto chciał z nim pracować. Nerwowy, nieprzyjemny, czasem agresywny. W piątek 28 marca była jakaś impreza. Żegnali kolegę, który odchodził na emeryturę. Może jakiś alkohol? Może dlatego — mówi.

Inna mieszkanka okolicy przypomniała, iż w Prusicach już doszło do podobnego dramatu. — Tragedia. To już drugi raz. Dwadzieścia lat temu inny taki rodzinę wystrzelał — przekazała. Wtedy sprawca był ze Straży Granicznej. — Ale straszne to, co się stało. Ja to bym już nigdy w tym domu nie zamieszkała — dodaje kolejna rozmówczyni.

Sprawcy — jeżeli przeżyje i będzie mógł stanąć przed sądem — grozi dożywocie.

Idź do oryginalnego materiału