Prezes PiS pojawił się w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie jako świadek w śledztwie, związanym z organizacją wyborów prezydenckich sprzed pięciu lat w trybie korespondencyjnym.
Kaczyński został przesłuchany. Oto co działo się na sali
Po przesłuchaniu Jarosława Kaczyńskiego do mediów wyszedł prok. Piotr Skiba. Rzecznik warszawskiej prokuratury powiedział, iż "wszystkie pytania zakończyły się odpowiedziami", choć "w przypadku kilku z nich świadek nie pamiętał pewnych okoliczności".
Skiba podkreślił, iż "żaden z obrońców nie miał żadnych dodatkowych pytań ponadto, o co pytali prokuratorzy". – Przesłuchanie było bardzo dokładne, odbywało się w bardzo dobrej atmosferze – opisywał.
Taka relacja mogła niektórych zaskoczyć, bowiem już kiedyś Kaczyński zeznawał, ale przed komisją, która zajmowała się sprawą "wyborów kopertowych" i wówczas podważał zasadność całego zajścia.
– Ta komisja działa na zasadzie, którą można określić jako paradoksalną. Pełną winę za to, iż wybory korespondencyjne się nie odbyły, ponosi Koalicja Obywatelska. Ci, którzy są sprawcami deliktów, stawiają tych, którzy chcieli wykonać obowiązek konstytucyjny w sytuacji oskarżonych. Jest to sprzeczne z konstytucją i zdrowym rozsądkiem. W związku z tym nie wiem, na jakiej zasadzie mam uznawać tę komisję – przekonywał Jarosław Kaczyński i nie miał sobie nic do zarzucenia w sprawie wspomnianych wyborów.
Dodajmy, iż Mateusz Morawiecki w lutym tego roku usłyszał już w tej sprawie zarzuty "przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków urzędniczych". Śledczy twierdzą, iż jako premier bez żadnej podstawy prawnej podjął działania w celu organizacji i przeprowadzenia wyborów w trybie korespondencyjnym. Morawiecki wówczas nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień.
Przypomnijmy, iż wybory prezydenckie planowane na 10 maja 2020 roku miały zostać przeprowadzone wyłącznie w formie korespondencyjnej. Decyzją rządu podjętą w warunkach ogólnokrajowego lockdownu i zagrożenia epidemicznego. Inicjatywa, potocznie określana jako "wybory kopertowe", gwałtownie przekształciła się w poważny kryzys konstytucyjny i administracyjny.
Pomimo braku uchwalonej ustawy oraz bez formalnego upoważnienia, rząd zlecił Poczcie Polskiej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych przygotowanie pełnej infrastruktury do głosowania, w tym wydruk milionów pakietów wyborczych i stworzenie systemu ich dystrybucji. Koszt przygotowań, jak szacowano, wyniósł około 70 milionów złotych. Wybory ostatecznie nie odbyły się w takiej formie. Przeprowadzono je 28 czerwca (I tura) w lokalach wyborczych.