Szokujące fakty w sprawie brutalnej zbrodni w Małopolsce. „Sąsiadka widziała, jak pali się ognisko”

news.5v.pl 1 tydzień temu
  • Jak ustaliliśmy, na terenie posesji zainstalowany był monitoring, co pomogło śledczym w szybkim ustaleniu faktów dotyczących tej zbrodni
  • Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, iż kobieta leczyła się psychiatrycznie
  • — Sąsiadka mówiła, iż widziała w nocy, ma cukrzycę, więc musi wstawać, widziała, jak pali się ognisko w ogrodzie. No ale nie sprawdzała, o co chodzi — mówi Onetowi jeden z rolników spotkanych na pobliskim polu
  • — To dla nas niewyobrażalna tragedia. Musiało się coś złego stać, żeby matka dzieciom mogła coś takiego zrobić — załamuje ręce jeden z mieszkańców
  • Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Informacja o tragicznym zdarzeniu w małej małopolskiej wsi dotarła do policji z samego rana. Wczesnym rankiem kobieta wysłała SMS do swojej rodziny, iż z dziećmi „coś złego się stało”. Po tej wiadomości zaniepokojona rodzina przyjechała na miejsce i odkryła makabryczną zbrodnię. Następnie policja została wezwana przez jednego z krewnych.

Za domem funkcjonariusze odkryli ognisko, a w nim ludzkie szczątki, które należały do dwóch dziewczynek w wieku 3 i 5 lat.

Na miejscu od wczesnych godzin porannych pracują policjanci oraz ekipa dochodzeniowo-śledcza i technicy kryminalistyki. Cała akcja jest prowadzona pod nadzorem prokuratora, trwa zabezpieczanie śladów.

— Z tego, co wiemy, w domu była tylko 40-latka i jej dwie córki — mówiła Onetowi rzecznika policji podinsp. Katarzynę Cisło. Jak ustaliliśmy, dom był wyposażony w monitoring. Na podstawie odczytu zapisu kamer śledczy mogli potwierdzić, iż jedyną sprawczynią była matka dziewczynek. Kobieta została zatrzymana.

Monika Waluś / Onet

Miejsce zbrodni w miejscowości Wola Szczucińska

„Do tragedii doszło na podłożu psychicznym”

— Wszystko wskazuje na to, iż do tragedii doszło na podłożu psychicznym. Kobieta najpierw pozbawiła dzieci życia przy użyciu ostrego narzędzia, a następnie zwłoki wrzuciła do ogniska. Ciała uległy zwęgleniu w większym stopniu — mówi Onetowi Mieczysław Siennicki z Tarnowskiej prokuratury. Zatrzymana kobieta zostanie zbadana pod kątem psychiatrycznym czy jest w stanie brać udział w dalszych czynnościach procesowych, czyli w przesłuchaniu — dodaje prokurator.

Jak ustalili śledczy, dom był zadbany i w rodzinie nie było zgłaszanych wcześniej problemów.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, iż kobieta leczyła się psychiatrycznie.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Sąsiedzi są wstrząśnięci

Do tragedii doszło w jednym z domów jednorodzinnych położonych przy wąskiej uliczce pośród pól uprawnych. W okolicy jest kilka domów, większość oddalona od siebie choćby kilkaset metrów. Jak udało nam się ustalić, rodzina wprowadziła się do domu trzy lata temu, wróciła z zagranicy. Dom już trzykrotnie zmieniał właścicieli. W ubiegłym roku został otynkowany — wygląda jak nowy. W piątkowe popołudnie w bramie posesji stoi karawan. Na miejscu wciąż pracują policyjni technicy. Część zabezpiecza ślady w domu, część pracuje wewnątrz czerwonego namiotu w ogrodzie. To tam paliło się ognisko w którym odnaleziono zwęglone ciała dwóch dziewczynek.

— Sąsiadka mówiła, iż widziała w nocy, ma cukrzycę, więc musi wstawać, widziała, jak pali się ognisko w ogrodzie. No ale nie sprawdzała, o co chodzi, wie pani, są przymrozki, ludzie tak zabezpieczają sady — mówi Onetowi jeden z rolników spotkanych na pobliskim polu.

Na chwilę gasi silnik traktora, z pomocą którego bronuje ziemię i opowiada, iż słabo znał rodzinę, w której doszło do tragedii. — Mieszkamy niedaleko, ale to są nowi ludzie, którzy się nie utożsamiają z lokalną społecznością. Wiem tylko, iż ona nie pracowała, zajmowała się dziećmi, on pracuje za granicą. Był na święta w domu, porządkowali wtedy coś w ogrodzie, dzieci bawiły się, biegały — wspomina. Dziś w ogrodzie domu widzimy pozostawione plastikowe zabawki i małą zjeżdżalnię.

Monika Waluś / Onet

Miejsce tragedii

Jak się dowiedzieliśmy kobieta, która jest podejrzewana o dokonanie zbrodni, pochodzi z sąsiedniej wsi Borki. Tam jak usłyszeliśmy mieszka jej matka, która rano wraz z policjantami zjawiła się na miejscu makabrycznego odkrycia. Sąsiedzi mówią, iż kobieta miała do niej zatelefonować, mówiąc, iż „dzieci zginęły”. — Ludzie tę kobietę z dziećmi jeszcze wczoraj widzieli w kościele, na majówce były — mówi mieszkaniec Woli Szczucińskiej.

— To dla nas niewyobrażalna tragedia. Musiało się coś złego stać, żeby matka dzieciom mogła coś takiego zrobić — załamuje ręce.

W domu był monitoring. Kobieta jest zatrzymana

Jak ustaliliśmy, dom był wyposażony w monitoring. Na podstawie odczytu zapisu kamer śledczy mogli potwierdzić, iż jedyną sprawczynią była matka dziewczynek.

— Matka dzieci została zatrzymana na najbliższe 48 godzin — mówi w rozmowie z Onetem Włodzimierz Kumorowski, zastępca szefa Prokuratury Okręgowej w Tarnowie. — W tym czasie zdecydujemy, czy wystąpimy do sądu z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie kobiety. Dziś to bardzo prawdopodobne. Prokurator obecny na miejscu cały czas prowadzi czynności w tej sprawie. Wstępnie mamy informację, iż na poniedziałek zaplanowano sekcję zwłok obu zmarłych dziewczynek. Ich ciała zostały zabezpieczone po tym, jak wyciągnięto je z ognia.

Idź do oryginalnego materiału