Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera odniósł się na antenie radiowej Trójki do wypowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy na temat oficera rosyjskiego GRU Pawła Rubcowa, który przez kilka lat przebywał w Polsce jako hiszpański dziennikarz Pablo Gonzalez.
REKLAMA
Zobacz wideo Jan Kanthak: Rosja już tu jest
Siewiera tłumaczy słowa Dudy o Rubcowie: Rozumiem słowa prezydenta jako pytanie
Prezydent wyraził swoje oburzenie udostępnieniem akt śledztwa oskarżonemu o szpiegostwo Rubcowowi. - Wiadomo było, iż będzie on uczestniczył w wymianie organizowanej przez służby USA. Obawiam się, iż panowie z ABW mieli świadomość, iż pokazują te akta agentowi rosyjskich służb specjalnych - powiedział Duda. Prezydent nawiązał w tym kontekście do zawartej w 2013 roku umowy o współpracy między Służbą Kontrwywiadu Wojskowego a rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa. - Czyżby kooperacja między służbami rosyjskimi a polskimi pod rządami premiera Tuska przez cały czas była kontynuowana? Bo tak to wygląda - stwierdził prezydent.
Do jego słów odniósł się szef BBN. - Ja rozumiem słowa pana prezydenta jako pytanie, bo to był tryb pytający skierowany do rządu, do Prezesa Rady Ministrów, o intencje, jaka stała za udostępnieniem akt sprawy oficerowi GRU. Spróbujmy spojrzeć na to, tak trochę odzierając to z tej politycznej strony - to pytanie jest skierowane do Prezesa Rady Ministrów, nie do prokuratora - stwierdził Jacek Siewiera na antenie Trójki.
Rubcow miał wgląd do akt. Szef BBN: Informacja, iż tam nie było nic ważnego wydaje się daleko niewystarczająca
Prowadząca zwróciła uwagę, iż prezydent wygłosił tę wypowiedź podczas spotkania z prezydentem Litwy Gitanasem Nausedą. - Czy odpowiedzialne jest pytanie w obecności prezydenta obcego państwa, kierowanie pytania do premiera czy nadzorowane przez niego służby współpracują z rosyjskimi służbami, w czasie gdy trwa wojna w Ukrainie? - zapytała dziennikarka.
- To była sytuacja, w której padło pytanie z sali. Można było nie udzielić na nie odpowiedzi. Prezydent zadał pytanie o intencję. Bo w drugą stronę, to też musi wybrzmieć: informacja, iż w tych aktach nie ma nic ważnego wydaje się daleko niewystarczająca - stwierdził szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Siewiera nawiązał tym samym do zapewnień prokuratury. Prokurator krajowy Dariusz Korneluk, a także rzecznik Prokuratury Krajowej Przemysław Nowak zapewniali, iż w dokumentach, również tych tajnych, "nie było żadnych tajemnic państwowych, które mogłyby zaszkodzić Polsce".
Śledczy podkreślili również, iż prokurator ma obowiązek udostępnić akta podejrzanemu, wobec którego złożono wniosek o tymczasowy areszt i w takiej sytuacji nie ma możliwości odmowy ich udostępnienia. Rzecznik Prokuratury Krajowej Przemysław Nowak zapewnił, iż w udostępnionych aktach nie było żadnych tajemnic państwowych, mogących zaszkodzić Polsce.
Siewiera: Rubcow był wysoko postawionym oficerem GRU
- To był wysoko postawiony oficer GRU, który stał za ogromną siatką zrekrutowanych aktywów, za całą serią operacji prowadzonych przez FSB. Taki oficer to jest broń w wydaniu wywiadu, a kartki z informacją są amunicją. Ten człowiek, uzyskując dostęp do akt, widzi prostą rzecz: jaki materiał został zgromadzony, jakie sms-y wysyłał, swoje bilingi i rozmowy. Albo tego nie widzi. Wracając do Moskwy, taki oficer pojawia się u swojego admirała i melduje mu "z uzyskanych informacji w materiale dowodowym przeciwko mnie 'Poliaki' zebrały sms-y, połączenia i bilingi, ale wiadomości, które wysyłałem Signalem [szyfrowany komunikator internetowy - red.] nie weszły w skład materiału dowodowego". Wniosek w raporcie? "Nie mają dostępu do systemu szpiegującego, które w takim wypadku może zostać zastosowane" - tłumaczył Siewiera.
Od lutego 2022 roku Paweł Rubcow przebywał w polskim areszcie. W połowie lipca tego roku otrzymał dostęp do materiałów swojego śledztwa. 1 sierpnia został wymieniony jako jeden z więźniów w trakcie największej tego typu operacji między Zachodem a Rosją, gdzie wrócił.