Syna odwiedzamy w więzieniu, a wnuczkę nam odebrano

1 rok temu

Syna odwiedzamy w więzieniu, a wnuczkę nam odebrano. Wychowaliśmy damskiego boksera, który osierocił własne dziecko.

Syna odwiedzamy w więzieniu, a wnuczkę nam odebrano

Hania była miłą i uczynną dziewczyną, lubiła ludzi, ale dla Krzyśka każdy uśmiech Hani równał się zdradzie. Mężczyzna w każdym związku był o swoją partnerkę chorobliwie zazdrosny. Osaczał swoje partnerki i szpiegował. Szkoda, iż zachowanie Krzyśka wyszło na jaw tak późno.
-Sięgam po słuchawkę i moje serce zaczyna bić szybciej, mimo iż przecież doskonale wiem, co się stanie. Zdążę jedynie powiedzieć „Dzień dobry”, a kobieta po drugiej stronie natychmiast rzuci słuchawką.
Może przez chwilę gdzieś w tle usłyszę głosik Weronisi? Albo jej śmiech lub pytanie: „Kto dzwoni?”, które będę mógł przypominać sobie tygodniami? Tęsknota dziadka za wnuczką z dnia na dzień narasta coraz bardziej.

Tęsknię za nią niewyobrażalnie

-A może wreszcie jej druga babcia przestanie mnie karać i pozwoli mi porozmawiać z jedyną wnuczką? Przecież ja także straciłem dziecko… Ona ma chociaż Weronisię, my z żoną zostaliśmy sami z pytaniami, na które wciąż nie znamy odpowiedzi.

– Dzień dobry – mija długa chwila, nim zaczynam rozumieć, iż tym razem telefon odebrała moja pięcioletnia wnusia.

– Weronisiu, to ty?! Dziecko, tu dziadek Henio! Kochanie, jak się cieszę, iż cię słyszę!– mówił wyraźnie wzruszony dziadek do swojej ukochanej wnusi.

– Dziadziuś! – krzyczy radośnie mała. – Dziadziuś! Dziadziuś! Gdzie byłeś? Czemu do mnie nie dzwonisz? Wiesz… Baldzo za tobą tęsknię… Ba…

Niestety rozmowa dziadka z Weroniką skończyła się bardzo szybko, ktoś rozłączył ich rozmowę. Mężczyzna po raz pierwszy od roku usłyszał głos wnuczki za którą tęsknił niewyobrażalnie. Nie mógł powstrzymać łez i z emocji brakowało mu powietrza. Zawołał żonę i krzyczał radośnie, iż rozmawiał z Weronisią. Wszystko działo się tak szybko, aż emocje doprowadziły do tego, iż mężczyzna zasłabł.

Szpital

Mężczyzna trafił do szpitala.

– kilka brakowało – słyszę w szpitalu od lekarza. – Musi się pan oszczędzać. Na razie poleży pan u nas do jutra…Lekarz zerkał na pacjenta i po chwili powiedział…– Pańskie nazwisko coś mi mówi…Mężczyzna tak bardzo się bał, iż lekarz zaraz przypomni sobie skąd może go znać. Jednak lekarz wyszedł z sali ponieważ był wzywany do innego pacjenta.

-Pocieszam żonę, iż niedługo dojdę do siebie i za tydzień pojedziemy na widzenie do syna.

Nigdy mu nie wybaczę

Pomimo tego co wydarzyło się w ich życiu jeździli na widzenie do syna. Na widzenie zabierali pierogi, kapuśniaki i wędzoną kiełbasę taką jak Krzysztof lubił.

-Żona przez całą drogę ukradkiem zerka, sprawdzając, jak się czuję. A ja nic nie czuję. Zupełnie nic. Inaczej musiałbym znienawidzić syna za to, iż oszalał i pobił żonę, zniszczył rodzinę, osierocił niewinne dziecko i rzucił nas na pastwę ludzkiej nienawiści.

-Ale kiedy siadam naprzeciwko Krzyśka, ogarnia mnie taki żal i smutek, iż nie jestem w stanie wydusić słowa. choćby złego. Wiem tylko, iż mu nie wybaczę. Mam wrażenie, jakby jeszcze bardziej się skurczył od naszego ostatniego spotkania. Chciałbym go przytulić, po ojcowsku poklepać po ramieniu, tak jak wtedy, gdy oznajmił nam, iż się żeni z Hanią, bo lepszej i piękniejszej dziewczyny nigdzie nie znajdzie. Tego jednak zrobić nie mogę. Chociaż wiem, iż nigdy go nie zostawię, to nie umiem się przełamać. Jestem ojcem mordercy.

Mój syn był kiedyś dobrym człowiekiem

-Krzysiek był takim dobrym chłopakiem! Uczynnym, zaradnym, opiekuńczym. Od najmłodszych lat pomagał nam na gospodarce i z dumą twierdził, iż ją kiedyś przejmie. Dlatego po ślubie zbudował dom tuż obok naszego. I dlatego teraz ludzie mają do nas pretensje, iż nie zauważyliśmy, co się święci i nie zapobiegliśmy tragedii.

Małżeństwo Hani i Krzysia trwało 7-lat. On pracował jako mechanik a ona na poczcie.

Między parą na pozór układało się dobrze. Zdarzało się, iż dochodziło do kłótni między nimi, ale bardzo gwałtownie się godzili. Rodzice Krzysztofa byli przekonani, iż są to sprzeczki o drobnostki. Dopiero kiedy doszło do tragedii prawda wyszła na jaw. Krzysztof był chorobliwie zazdrosny o Hanię. Wmawiał sobie, iż Hania go zdradza, a jej kochankami są mężczyźni, których mijała w drodze do domu.

Tragedia

-Tamtej nocy nie mogłem spać. Coś mi nie dawało spokoju. W końcu poszedłem do kuchni napić się wody i zobaczyłem, iż świeci się u nich w pokoju. Dostrzegłem jakiś ruch za zasłoną, ale machnąłem na to ręką. W końcu młodzi nie muszą tyle spać co my, starzy.

-O świcie obudziły mnie psy. Wyskoczyłem z łóżka, narzuciłem na siebie kurtkę i w kapciach pognałem do ich domu, bo stamtąd dobiegało szczekanie. Im byłem bliżej zabudowań, tym dokładniej słyszałem, jak nasza Weronisia płacze i krzyczy. Dobiegłem do drzwi. Były zamknięte. Zacząłem w nie walić i krzyczeć. Nic. Tylko płacz Weronisi. Poprosiłem, żeby się odsunęła, i z całej siły je kopnąłem.
Chwyciłem zapłakaną wnusię w ramiona, wpadłem do kuchni i… zamarłem.

Hania leżała na podłodze cała we krwi, a obok niej siedział Krzysiek. Na miejsce przybyła policja i pogotowie. Dal Hani nie było ratunku.

Kilka dni później na posterunku rodzice Krzysztofa dowiedzieli się, iż syn bił Hanię, a na koniec – wściekły, iż ona nie przyznaje się do zdrady – uderzył ją o jeden raz za mocno.

Dlaczego byliśmy tak ślepi?

Krzysztof był na tyle zazdrosny, iż twierdził, iż Weronika nie jest jego córką. Hania nigdy nie skarżyła się na męża. Być może dlatego, iż bała się go bardzo.

-Mordercę wychowaliście! Potwora! – krzyczeli ludzie, kiedy chcieliśmy wejść do kościoła na jej pogrzeb.

Rodzice Krzysztofa wyszli z kościoła. Poszli na grób Hani dwa dni po pogrzebie. Wieniec, który zanieśli na jej grób został wyrzucony.

-Mama Hani odezwała się do mnie tylko raz, przed odczytaniem wyroku:

– Nigdy nie przebaczę mu, iż zabił moje dziecko, ani wam, iż do tego dopuściliście. Wara wam od Weroniki!

Pan Henryk z żoną tęsknią za wnuczką i synem. Krzysztof opuści zakład karny za 24 lata. Rodzice postanowili, iż jeżeli dożyją wezmą go pod swój dach chociaż żywią do niego ogromny żal za to co zrobił Hani.

Źródło: „Syna odwiedzamy w więzieniu, a wnuczkę nam odebrano. Wychowaliśmy damskiego boksera, który osierocił własne dziecko” – Z życia wzięte – Polki.pl

Idź do oryginalnego materiału