Stanley Johnson: To prawda, iż ​​spowodowałem odwołanie lotu British Airways – i oto dlaczego cieszę się, iż to zrobiłem

biegowelove.pl 2 dni temu

Prawdziwe wsparcie
Niezależne dziennikarstwo

Naszą misją jest dostarczanie bezstronnych, opartych na faktach raportów, które pociągają za sobą odpowiedzialność i ujawniają prawdę.

Niezależnie od tego, czy jest to 5, czy 50 dolarów, liczy się każdy wkład.

Wesprzyj nas, abyśmy mogli prowadzić dziennikarstwo bez planu.

Dowiedz się więcej

IWszystko szło dobrze, dopóki nie zaczęliśmy schodzić do Gatwick.

Gdy przekraczaliśmy francuskie wybrzeże, pilot oznajmił przez głośnik, iż pod nami utknął samolot i iż będziemy musieli krążyć wokół pasa startowego, dopóki nie uporządkują sytuacji. Dziesięć minut później ogłosił ponownie: „Samolot na pasie startowym pod nami przez cały czas nie działa i będziemy musieli zawrócić na Heathrow”.

Kiedy wylądowaliśmy na Heathrow, kapitan poinformował nas, iż po zatankowaniu wrócimy na krótki lot na Gatwick. Następnie zaprosił każdego pasażera bez bagażu w luku bagażowym do opuszczenia pokładu na lotnisku Heathrow, jeżeli ma na to ochotę. Wydało mi się to bardzo dobrym pomysłem.

Wziąłem swoje torby z półki i udałem się do przedniego wejścia do samolotu. Dołączyło do mnie dwóch innych podróżnych i we trójkę wyszliśmy przez drzwi i wspięliśmy się po metalowych schodach, które już tam były.

Wyobrażałem sobie, iż jedyne, co musieliśmy zrobić, to poczekać we trójkę na przybycie transportu naziemnego i zabrać nas do budynku stacji. Który było źle.

Z powodów, których jeszcze nie rozumiem, władze lotniska zdecydowały, iż choć we trójkę, na wezwanie kapitana, byliśmy gotowi i chętni do zejścia na ląd, to nie można do tego dopuścić.

Najwyraźniej jako iż planowanym celem podróży było Gatwick, wszyscy musieli wysiąść na Gatwick – w tym także nasza trójka, chociaż nie byliśmy już fizycznie obecni w samolocie, ale staliśmy na platformie przed kokpitem.

Nie jestem typem osoby, która z natury sprawia kłopoty. Z jakiegoś powodu u podnóża schodów zebrało się kilka radiowozów. Wielu policjantów rozmawiało przez krótkofalówki. Myślę, iż w końcu dałbym się zaprowadzić do kabiny, poirytowany. Ale to nie było takie proste.

Jedną z moich towarzyszek była kobieta na skraju histerii. „W ogóle nie mogę wrócić na samolot” – płakała. „Właśnie straciłam męża w wypadku lotniczym. Jedyne, co mogłam zrobić tego ranka, to przekonać samą siebie, aby wsiadła do samolotu w Maladze. Po prostu mogę. Nie wyobrażam sobie, żeby teraz na niego wrócić, wystartować i ponownie wylądować.” „Nie, wcale tego nie zrobię”.

Ostatecznie władze zdecydowały się na opcję nuklearną. Zamiast wpuścić naszą trójkę z bagażem podręcznym do radiowozu i udać się do hali przylotów, postanowili na nowo zdefiniować podróż – nie jako lot z Malagi do Gatwick, ale jako lot z Malagi do Gatwick. lotnisko Heathrow podróż. Moglibyśmy otrzymać pozwolenie na opuszczenie statku, ponieważ można by uznać, iż „dotarliśmy do zamierzonego celu”. To w praktyce oznacza, iż ​​odwołali lot.

Przepraszam, naprawdę przepraszam, za niedogodności, jakie sprawili innym pasażerom, z których niektórzy bez wątpienia mieli samochody lub bliscy czekający na nich na Gatwick, a zamiast tego wysiedli na Heathrow.

Jestem skłonny wziąć na siebie część winy, gdy coś pójdzie nie tak. Na przykład, jeżeli próbuję zrobić jajecznicę na śniadanie i przykleja się do garnka, od razu się do tego przyznaję.

Ale przy tej konkretnej okazji cieszę się, iż wytrwałem. I była co najmniej jedna pasażerka – biedna kobieta, której mąż właśnie zginął w katastrofie lotniczej – która mi za to podziękowała.

Idź do oryginalnego materiału