Sprzedany przyjaciel. Historia dziadka
I zrozumiał mnie!
Nie było mi wesoło, już wtedy pojąłem, iż to głupi pomysł.
Sprzedałem go. Myślał, iż to zabawa, a potem zrozumiał, iż go oddałem obcym.
Czasy zawsze są inne dla wszystkich. Dla jednego wczasy all inclusive nic nie znaczą, a inny marzy tylko o kromce czarnego chleba z kiełbasą.
Tak samo i u nas, życie biegło różnie, bywało rozmaicie.
Byłem wtedy małym chłopcem. Mój wujek, brat mamy Marek podarował mi szczeniaka owczarka. Nigdy nie byłem szczęśliwszy. Piesek gwałtownie się do mnie przywiązał, rozumiał mnie bez słów, patrzył prosto w oczy i czekał tylko na moją komendę.
Waruj mówiłem po chwili namysłu, a on natychmiast się kładł, patrząc we mnie z taką wiernością, jakbym był całym jego światem.
Do mnie! wołałem, a on zaraz podrywał się na grubych łapkach z nadzieją, iż dostanie coś pysznego.
A ja nie miałem czym go uraczyć. Sami wtedy głodowaliśmy.
Taki to był czas.
Wujek Marek, ten od szczeniaka, zagadał kiedyś:
Nie smuć się, chłopaku. Popatrz, jaki twój psiak oddany i wierny! Sprzedaj go tymczasem, a potem przywołaj na pewno ucieknie i wróci. Nikt cię nie zobaczy. A pieniądze będą. Kupisz sobie i mamie coś smacznego, i jemu coś się dostanie. Posłuchaj wujka, wiem co mówię.
Pomyślałem wtedy, iż to dobry żart. Przecież dorosły doradza, śmieszna sytuacja, a za to będą łakocie.
Szepnąłem więc Wiernemu tak go nazwałem do futrzanego ucha, iż oddam go tylko na chwilę, a potem przywołam, więc ma mi uciec i wrócić.
I on mnie zrozumiał!
Szczeknął cicho, jakby potwierdzając.
Następnego dnia zapiąłem mu smycz i poszliśmy na dworzec. Tam wszyscy coś sprzedawali kwiaty, ogórki, jabłka.
Gdy wysypał się tłum z pociągu, zaczęło się zamieszanie ludzie kupowali, targowali się.
Zbliżyłem się do przodu, przytrzymałem Wiernego. Ale nikt nie podchodził.
Większość już odeszła, gdy podszedł do mnie jakiś mężczyzna z surową miną:
Ty, chłopaku, na kogo czekasz? Może psa chcesz sprzedać? Ładny piesek, silny, biorę go! I wcisnął mi pieniądze do dłoni.
Podałem mu smycz; Wierny zaczął się rozglądać i radośnie kichnął.
No już, Wierny, idź, przyjacielu, idź szepnąłem tak, by tylko on słyszał zaraz cię zawołam, wrócisz do mnie. Wierny spokojnie poszedł z nieznajomym, a ja ukryty, patrzyłem gdzie się udają.
Wieczorem przyniosłem do domu chleb, kiełbasę i cukierki. Mama od razu spytała z podejrzliwością:
Skąd to masz? Ukradłeś?
Nie, mamo. Pomogłem na dworcu z bagażem, dali mi trochę pieniędzy.
To dobrze, synku, idź się położyć, zmęczona jestem, zjedz coś i chodź spać.
Nawet nie zapytała o Wiernego, jej nie obchodził.
Wujek Marek przyszedł rano. Szykowałem się do szkoły, choć całą noc marzyłem, żeby pobiec po Wiernego.
I co, sprzedałeś kumpla? zaśmiał się, głaszcząc mnie po głowie. Umykałem przed jego ręką, nie odpowiadając.
I tak całą noc nie mogłem spać, a chleba z kiełbasą nie tknąłem, nie przechodziło mi przez gardło.
W ogóle nie było mi wesoło; wiedziałem już, jak głupi był to pomysł.
Nie bez powodu mama nie przepadała za wujkiem Markiem.
On źle ci radzi, nie słuchaj go powtarzała.
Chwyciłem tornister i wybiegłem z domu.
Dom był trzy ulice dalej, dobiegłem tam zadyszany.
Wierny siedział za wysokim płotem, uwiązany na grubej linie.
Wołałem go, ale tylko smutno na mnie patrzał, położywszy głowę na łapach. Machnął ogonem, próbował szczekać, ale głos mu się załamywał.
Sprzedałem go. Myślał, iż to gra, a potem dotarło do niego, iż go zdradziłem.
Nagle na podwórko wyszedł właściciel i ostrym tonem zawołał na psa. Wierny podkulił ogon, wiedziałem, iż sprawa przegrana.
Wieczorem znów wróciłem na stację. Znowu nosiłem bagaże, dawali niewiele, ale uzbierałem, ile było trzeba. Z duszą na ramieniu podszedłem pod bramę i zapukałem. Znajomy mężczyzna otworzył drzwi:
No i co tu robisz, chłopcze?
Proszę pana, ja się rozmyśliłem. Oddałem mu pieniądze, które dostałem za Wiernego. Spojrzał spode łba, przyjął je i odwiązał psa.
Bierz go, chłopaku, tęskni tu strasznie. Nie będzie z niego stróż, ale uważaj, może ci tego nigdy nie wybaczyć.
Wierny patrzył na mnie smutno.
Zabawa zamieniła się dla nas w próbę.
W końcu podszedł, polizał mnie po ręce i przylgnął nosem do mojego brzucha.
Minęły od tego czasu lata, ale już wtedy pojąłem, iż choćby dla żartu nie można sprzedać przyjaciela.
Mama ucieszyła się, gdy wróciłem z Wiernym:
Wczoraj byłam zmęczona, ale potem myślę, gdzie nasz piesek? Już się przyzwyczaiłam, nasz to zwierzak, Wierny!
A wujek Marek rzadko się odtąd u nas pokazywał, bo jego żarty nie sprawiały nam już radości.
Z tej historii wyniosłem lekcję: prawdziwych przyjaciół się nie sprzedaje nigdy. choćby jeżeli w życiu bywa trudno.

4 godzin temu










![Rekordowy rok ukraińskich ataków na rafinerie w Rosji [MAPKA]](https://cdn.defence24.pl/2025/12/22/1200xpx/d91UC3k03UZpeEEixtIPcCODNcSJEEqNvCN5QqCG.acx5.jpg)


![Oszuści dzwonią „z banku” i zaczynają od ankiety. PKO ostrzega: tak możesz stracić wszystkie oszczędności [24.12.2025]](https://warszawawpigulce.pl/wp-content/uploads/2025/12/okladka-99.jpg)


English (US) ·
Polish (PL) ·
Russian (RU) ·