Sprawca podpalenia Fabryki Lloyda nie został wykryty. Właściciel czeka na decyzję konserwatora zabytków

3 miesięcy temu

Koncerty plenerowe w Fabryce Lloyda przyciągają tłumy widzów. To jednak wciąż rozwiązanie doraźne i nie wiadomo, jaka przyszłość czeka obiekt, który w styczniu doszczętnie spłonął. Właściciel wciąż oczekuje na decyzję konserwatora zabytków, a prokuratura właśnie umorzyła kilkumiesięczne śledztwo.

Do pożaru doszło w końcówce stycznia. Kilka tygodni później zajmująca się sprawą Prokuratura Bydgoszcz – Północ poinformowała, iż doszło do podpalenia. – Znamy miejsce źródła ognia, znajdziemy podpalacza – mówił wówczas prok. Dariusz Bebyn na łamach Gazety Wyborczej. Śledztwo jednak kilka razy przedłużano. Dziś Gazeta Wyborcza poinformowała o jego umorzeniu.

– Potwierdzam, iż śledztwo zostało umorzone. Sprawca nie został wykryty – mówi nam Adrianna Bojarska – Majchrzak z Prokuratury Bydgoszcz – Północ. jeżeli w sprawie pojawiłyby się nowe fakty, to postępowanie może zostać na nowo podjęte.

Właściciel Fabryki Lloyda przyznaje, iż jest rozczarowany. – Jest mi zwyczajnie przykro. Trwało to kilku miesięcy i nic nie wyszło. przez cały czas nie wiemy, kto i dlaczego podpalił budynek – mówił nam Łukasz Gliński.

Gdy śledztwo się toczyło, poważnie skomplikowana była możliwość uzyskania pieniędzy z ubezpieczenia. Niewykrycie sprawcy skutkuje jeszcze jednym ważnym aspektem – jeżeli budynek zostanie odbudowany, to w głowie właściciela praktycznie każdego dnia będzie pojawiała się myśl, iż osoba, która już raz podpaliła Fabrykę Lloyda, jest na wolności i najbliższej nocy może zrobić to po raz kolejny.

Co z odbudową Fabryki Lloyda?

Jednocześnie toczy się postępowanie konserwatora zabytków. Ono jest najważniejsze dla przyszłości obiektu. To Generalny Konserwator Zabytków (jest nim sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury) podejmuje decyzje o tym, czy obiekt przez cały czas ma być zabytkiem i jakie będą wytyczne dla jego odbudowy.

W wyniku pożaru spalił się drewniany dach hali oraz drewniane elementy konstrukcji antresol. Spalone części konstrukcji dachu zawaliły się do wnętrza. Zniszczeniu uległa też część biurowa oraz część stolarek okiennych

Budynek został doraźnie zabezpieczony zgodnie z decyzjami Miejskiego Konserwatora Zabytków i Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego poprzez m.in. zabezpieczenie podporami ścian oraz zamknięcie otworów okiennych i drzwiowych przed dostępem osób trzecich. Właściciel obiektu przedstawił też wykonaną ekspertyzę stanu technicznego zabytkowej hali.

Skontaktowaliśmy się z konserwatorami zabytków każdego szczebla. Miejski konserwator, Sławomir Marcysiak, mówi, iż oczywiście zna sprawę, zapoznał się z ekspertyzą określającą stan techniczny budynku, ale wszelkie decyzje rzeczywiście podejmuje Generalny Konserwator Zabytków. Jednocześnie pytaliśmy także w resorcie, na jakim etapie jest śledztwo. Tymczasem z biura prasowego ministerstwa odesłano nas z powrotem do… Miejskiego Konserwatora Zabytków, bo zdaniem urzędnika przygotowującego odpowiedź organem zajmującym się sprawą jest Miejski Konserwator Zabytków, a Generalny Konserwator Zabytków jedynie ocenia decyzje wydane przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków jedynie na skutek odwołania od konkretnej decyzji lub w postępowaniu nadzwyczajnym.

Najgorszy w tej sytuacji jest fakt, iż podobne problemy napotyka Gliński. Od kilku miesięcy koresponduje z resortem, ale nie ma efektów. W teorii właściciel obiektu mógłby wykorzystać do odbudowy ministerialny fundusz awaryjny, przewidywany na takie sytuacje jak np. spalenie obiektu, ale nie może przygotować potrzebnej dokumentacji, póki odpowiednich decyzji nie wyda… ministerstwo. Sytuacja robi się coraz bardziej dramatyczna – po pierwsze, za parę tygodni minie czas na skorzystanie z awaryjnego funduszu, zaś po drugie – niedługo skończy się sezon plenerowy. A w zniszczonym budynku Fabryka przecież nie zorganizuje żadnego wydarzenia.

Idź do oryginalnego materiału