dokładnie ta, o której myślisz, głęboko ukryta
w podbrzuszu. ach, jak chcę wstrzelić w nią
(by nie powiedzieć: wpluć) wszystko, co przeszłe,
a więc niewłaściwe i zasługujące na potraktowanie
płomykami. by wszelkie zaszłości poszły na rozkurz,
zostały zdeponowane w ogniu, potem – nocnym dymie.
czasami potrafię jedynie podtruwać. nie wiem, ile
razy w życiu uprawiałem seks. wiem, ile brałem
narkotyki. jakie to znamienne, owo wybrzuszenie
na plastikowej figurce przedstawiającej chłopca.
aż chciałoby się je przekłuć, co nie? by
sprawdzić, czy rzeczywiście jest pełne kredek
ołówkowych i flamastrów, lub, jak głosi inna
legenda – skamieniałych kosmyków.
i korci, by przekonać się, czy jeżeli w mojej okolicy
doszłoby do wypadku dostawczaka przewożącego
karmę dla ptaków, rozwaliłby się samochód
jakiejś, kurczę, firmy Ptaszevita,
to naprawdę zleciałyby się same gołąbki pokoju,
by żreć rozsypane granulki – i zadziobywać się
w walce o towar?
ech, spalarenka, ta, o której myślimy.
wiem, iż jest głodna choćby moich pocieszności.