Skazujący wyrok, bo... dzieci śmiały się za głośno. "Synek płacze, iż mamę zamkną do więzienia"

9 godzin temu
W jednym z bloków mieszkalnych w Golubiu-Dobrzyniu doszło do sąsiedzkiego konfliktu. Nowi mieszkańcy założyli rodzinie z dziećmi sprawę w sądzie, bo maluchy... za głośno się bawiły. Sprawa poruszyła wszystkich mieszkańców.
Do niedawna życie Doroty i Andrzeja Bruździńskich oraz ich dzieci toczyło się spokojnie. Jak twierdzą w rozmowie z portalem polsatnews.pl, ich relacje z sąsiadami były serdeczne, a dzieci, jak to dzieci, bawiły się klockami, jeździły samochodzikami, czasem biegały. Sytuacja zmieniła się wraz z pojawieniem się nowych lokatorów w bloku. Już po kilku tygodniach zaczęły się skargi na "hałas", który, według sąsiadów, uniemożliwiał im codzienne funkcjonowanie. Materiał na ten temat stworzyli dziennikarze programu "Interwencja", a opisał go portal polsatnews.pl.


REKLAMA


- Pierwsza skarga na państwa z góry dotyczyła tego, iż dzieci hałasują, zakłócają porządek, iż oni nie mogą oglądać telewizji - mówił w polsatnews.pl Wojciech Szymczak ze spółdzielni mieszkaniowej w Golubiu-Dobrzyniu. Dodał, iż spółdzielnia wystosowała do rodziców pismo, w którym poinformowała, iż w bloku obowiązuje regulamin porządku domowego oraz cisza nocna. - Minęły dwa miesiące i kolejna skarga wpłynęła - dodaje Szymczak.
Mieszkańcy, do których skierowane były zarzuty, odpowiadają, iż starali się, jak mogli, by zminimalizować hałasy. - Rozłożyliśmy w mieszkaniu dywany, dzieci biegają w skarpetkach antypoślizgowych, żeby nic im nie spadło, nic im nie pukało. Staramy się, żeby było ciszej, ale to są codzienne czynności: spadnie łyżka w kuchni lub bije się schabowe. Chodzi też o hałas inhalatora mojego syna, bo jest astmatykiem. jeżeli jest chory, dusi się, to muszę mu zrobić inhalację, nie dam się dziecku udusić - mówią cytowani przez wyżej wspomniany portal Andrzej i Dorota Bruździńscy.


Zobacz wideo 800 plus na dziecko - dużo czy mało?


Rodzina wyciszyła mieszkanie. Zarzuty trafiły na policję
Starania rodziny nie zostały docenione przez nowych lokatorów, którzy przez cały czas skarżyli się na dobiegające z góry hałasy. Najpierw do spółdzielni, później na policji. Stawili się na komendzie, by złożyć wyjaśnienia, a od funkcjonariuszy dowiedzieli się, iż sąsiedzi z dołu postanowili wystąpić na drogę sądową. - Policjant stwierdził, iż o ile jesteśmy opiekunami, to odpowiadamy za dzieci - opowiada mężczyzna i dodaje, iż "żona podała dowód, to wszystko poszło na nią".
Sprawa sąsiedzkiego konfliktu trafiła na wokandę. Rodzice, a adekwatnie matka dzieci, została skazana. - Sąd wymierzył mi karę miesiąca ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonania nieodpłatnej kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 20 godzin. Myślałam, iż żyjemy w Polsce sprawiedliwej, iż za zwykłe zabawy dzieci nie kara się rodziców - mówi w rozmowie z polsatnews.pl rozgoryczona Dorota Bruździńska. Kobieta złożyła odwołanie od wyroku.


Dzieci płaczą, adwokat komentuje: To bardzo dyskusyjne
Wyrok sądu zszokował lokalną społeczność. Mąż skazanej kobiety dodaje, iż jego żona "przepłakała parę dni". Ta sytuacja odbiła się też mocno na ich dzieciach. - Starszy z synków potrafił nam się w nocy budzić z płaczem i płakał, iż mamę zabiorą mu do więzienia. Tak się tego bał - mówi pan Andrzej.
Wyrok sądu budzi kontrowersje, a poproszony o jego skomentowanie adwokat, tak wypowiedział się dla cytowanego wyżej medium. "Jest to bardzo dyskusyjne, dlatego iż można odpowiadać za dzieci, można odpowiadać ze zwierzęta, ale żeby skazać kogoś za wykroczenie, trzeba wykazać, iż to, co się wydarzyło, było zawinione. Czyli iż hałas dzieci był sprowokowany przez matkę, iż mama namawiała dzieci, żeby krzyczały, rzucały przedmiotami, biegały, aby specjalnie zakłócić spokój sąsiadów. W tej sytuacji ciężko o przeprowadzenie takiego dowodu".
Bloki "z papieru". Społeczność murem za rodzicami
Osoby, które zajmują mieszkania "w wielkiej płycie", z pewnością wiedzą, iż odgłosy codziennego życia sąsiadów to normalność. Sąsiedzi państwa Bruździńskich w rozmowie z dziennikarzami wyjawili, iż ich zdaniem to "porządna rodzina", a ich dzieci "są grzeczne i miłe", a także "nic nie można im zarzucić". Co więcej, przyznali, iż sprawa sądowa z tego powodu to dla nich "szok", bo "jak można winić dzieci za to, iż są dziećmi?".
Nowi lokatorzy są innego zdania. "Słyszę dudnienie biegających dzieci"
- Przychodzę z pracy i słyszę dudnienie biegających dzieci, choćby nie można spokojnie posiedzieć i porozmawiać z żoną. My żyjemy w kuchni, o 23:00 idziemy spać. Kwestię kary zostawiam dla Wysokiego Sądu - tak podczas rozprawy argumentował sąsiad, który zaskarżył państwa Bruździńskich. Dodał także, iż nie zależy mu na tym, by sąd skazał sąsiadkę, ale żeby "dzieci zachowywały się ciszej".


- Hałas z góry idzie na dół, a nie na boki. Ja zastanawiam się nad tym, żeby wziąć firmę, wyciszyć sufit, ale będę sam to robił. Jestem budowlańcem i to może zająć miesiąc. Od rana od wpół do siódmej wiertarką będę wiercił w sufity i umilę tym państwu życie - zapowiedzi sąsiada wychodzącego z sali rozpraw cytuje polsatnews.pl.
Idź do oryginalnego materiału