Skandal z badaniami medycznymi, bank i ubezpieczyciel pod ostrzałem. Do Rzecznika Praw Obywatelskich trafiła skarga, która może zatrząść sektorem finansowym. Klienci mBanku Hipotecznego i Compensy Vienna Insurance Group twierdzą, iż w procesie uzyskiwania kredytu hipotecznego zażądano od nich nie tylko standardowych informacji zdrowotnych, ale także wyników badań laboratoryjnych, prześwietleń RTG, a choćby testów na HIV.

Fot. Warszawa w Pigułce
Takie żądania – według wnioskodawców – są bezprawne i naruszają konstytucyjne gwarancje ochrony prywatności i godności.
Ochrona danych, niezgodne procedury i brak zgody pacjenta
Skarga obejmuje kilka zasadniczych zarzutów. Klienci wskazują na możliwe naruszenie przepisów RODO oraz ustawy o zawodzie lekarza i przepisów dotyczących chorób zakaźnych. Zgodnie z obowiązującym prawem, test na HIV można przeprowadzić wyłącznie po dobrowolnej i świadomej zgodzie pacjenta. Tymczasem, jak wynika ze zgłoszenia, analiza była przedstawiana jako element niezbędny do finalizacji kredytu.
Pojawiły się również zastrzeżenia co do żądania badań radiologicznych – polskie prawo dopuszcza ich wykonanie wyłącznie z polecenia lekarza, a nie na życzenie podmiotów trzecich, choćby jeżeli są one stroną umowy ubezpieczenia.
Interwencja RPO i reakcja UODO
Rzecznik Praw Obywatelskich nie pozostał obojętny. Sprawa została przekazana do Urzędu Ochrony Danych Osobowych oraz Rzecznika Finansowego. UODO przyznał, iż rozpoczął analizę zgłoszonych praktyk i zapowiedział oficjalne stanowisko po zakończeniu postępowania wyjaśniającego.
Rzecznik Finansowy na razie milczy, podobnie jak Compensa, która nie udzieliła żadnego komentarza mimo zapytań mediów.
mBank odpowiada: badania nie były warunkiem kredytu
mBank Hipoteczny w specjalnym oświadczeniu zapewnia, iż kredyt hipoteczny nie był uzależniony od wyników badań medycznych. Według banku, przystąpienie do ubezpieczenia na życie było dobrowolne, a procedura ograniczała się do wypełnienia ankiety medycznej. Badania, jeżeli były wymagane, zlecało samo towarzystwo ubezpieczeniowe – a bank nie miał wglądu w ich wyniki ani udziału w ich organizacji.
Instytucja podkreśla, iż nie gromadziła i nie przetwarzała danych o stanie zdrowia klientów, co – jak zaznacza – pozostaje zgodne z przepisami o ochronie danych osobowych.
Spór o granice uprawnień instytucji
Sprawa rzuca światło na złożone relacje między bankami, towarzystwami ubezpieczeniowymi i klientami. Ubezpieczenia dołączane do kredytów są często dobrowolne tylko formalnie – w praktyce stanowią warunek korzystniejszej oferty lub choćby jedynej możliwej opcji uzyskania finansowania. Klienci znajdują się w sytuacji presji – godzą się na badania, bo obawiają się odmowy.
Eksperci prawa medycznego i ochrony danych ostrzegają, iż niejasne praktyki w tej dziedzinie mogą prowadzić do poważnych naruszeń praw obywatelskich. Przypominają, iż każda ingerencja w prywatność – zwłaszcza w sferę zdrowia – musi mieć wyraźną podstawę prawną i nie może opierać się na domniemanej zgodzie wynikającej z potrzeby zaciągnięcia zobowiązania finansowego.
Kluczowe pytania, które pozostają bez odpowiedzi
Kto zlecił badania? Czy doszło do wymuszenia? I co najważniejsze – czy instytucje, które miały chronić interes klienta, same dopuściły się naruszeń?
W miarę jak postępowania wyjaśniające toczą się w urzędach, sprawa ta może stać się jednym z najgłośniejszych przykładów nadużyć instytucji finansowych względem prywatnych obywateli. A w tle pozostaje pytanie: gdzie przebiega granica między kalkulacją ryzyka a naruszeniem godności klienta?
Źródło: forsal.pl/warszawawpigulce.pl