W ciągu jednego dnia na Mazowszu doszło do dwóch niezależnych, ale niepokojąco podobnych odkryć. Rano w powiecie siedleckim, a kilka godzin później w białobrzeskim, ujawniono szczątki obiektów przypominających wojskowe drony. W obu przypadkach teren był zalesiony, oddalony od najbliższych zabudowań – w jednym przypadku choćby o 6 kilometrów.

Fot. Warszawa w Pigułce
Pierwsze znalezisko miało miejsce w miejscowości Wodynie (powiat siedlecki). Tam grzybiarze natknęli się na fragmenty konstrukcji przypominającej drona. Drugie ujawniono niedługo potem w powiecie białobrzeskim. Tym razem to przechodzień zauważył szczątki podobnego urządzenia.
W obu lokalizacjach natychmiast interweniowała policja, zabezpieczając nie tylko obiekty, ale też teren wokół nich. Na miejsce wezwano Żandarmerię Wojskową i prokuratorów – odpowiednio z Prokuratury Rejonowej w Siedlcach oraz Grójcu.
Szczegóły sprawy nie są ujawniane opinii publicznej, a służby konsekwentnie odmawiają komentarza. Jednak sama skala i zbieżność zdarzeń budzi poważne pytania. Czy to przypadek, iż dwa tak podobne znaleziska pojawiają się niemal równocześnie? Czy Mazowsze stało się celem lub przypadkową trasą przelotową nieznanych maszyn?
Oba wraki zostały przekazane do szczegółowej analizy. Śledczy badają, czy obiekty miały charakter wojskowy, zwiadowczy czy cywilny, oraz skąd mogły nadlecieć i do kogo należeć. W tle pojawia się również wątek bezpieczeństwa narodowego.
To może być początek większej historii – zwłaszcza jeżeli kolejne znaleziska pojawią się w najbliższych dniach. Mazowieckie lasy skrywają coraz więcej tajemnic.