Senator Stanisław Gawłowski skazany w tzw. aferze melioracyjnej na 5 lat więzienia

bialyorzel24.com 20 godzin temu

Sąd Okręgowy w Szczecinie skazał senatora Stanisława Gawłowskiego na 5 lat więzienia w tzw. aferze melioracyjnej. Został uznany winnym m.in. przyjęcia łapówek. Sąd orzekł mu też m.in. karę 180 tys. zł grzywny i zakazał zajmowania kierowniczych stanowisk w państwowych instytucjach i spółkach przez 10 lat.

Senator KO Stanisław Gawłowski (L) na sali rozpraw Sądu Okręgowego w Szczecinie, 31.07.2025. Fot. PAP/Marcin Bielecki

W czwartek w szczecińskim sądzie, po ponad pięciu latach procesu, zapadł wyrok w sprawie tzw. afery melioracyjnej, związanej z nieprawidłowościami przy 26 inwestycjach Zachodniopomorskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie. Wyrok dotyczy 24 oskarżonych, w tym senatora KO. Nie jest prawomocny.

Na Gawłowskim, który wielokrotnie publicznie wyrażał zgodę na publikację nazwiska i wizerunku, ciążyło siedem zarzutów, w tym pięć korupcyjnych. W czwartek sąd uniewinnił go tylko od jednego z nich, tj. przyjęcia dwóch zegarków, w zamian za utrzymanie wysokich stanowisk przez osoby z b. kierownictwa IMGW. Polityk został uznany za winnego m.in. korupcji i plagiatu pracy doktorskiej.

Gawłowski został skazany na karę łączną pięciu lat więzienia i 180 tys. zł grzywny. Zasądzono wobec niego też przepadek majątku pozyskanego z przestępstwa o wartości w sumie blisko 650 tys. zł, jak również 10-letni zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych w organach i instytucjach państwowych i samorządu terytorialnego, a także w spółkach prawa handlowego, w których Skarb Państwa lub j.s.t. posiadają co najmniej 10 proc. udziałów.

Stanisław Gawłowski w czasie śledztwa i procesu nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Podkreślał, iż przed sądem stanął „z powodów czysto politycznych”. Argumentował, iż w czasach rządów Prawa i Sprawiedliwości szukano na niego „haków”.

Sędzia Sądu Okręgowego Grzegorz Kasicki, który przewodniczył składowi sędziowskiemu, po ogłoszeniu wyroku zwrócił uwagę, iż przez pięć lat procesu sprawa tzw. afery melioracyjnej była przedstawiana jako polityczna. – Mógłbym powiedzieć, w ślad za klasykiem, iż „mam marzenie”. Mam marzenie, żeby każdy, kto się wypowiada w tej sprawie (…), żeby chociaż pobieżnie albo się zapoznał z tym materiałem dowodowym, albo poczekał na uzasadnienie sądu, które będzie stosunkowo gwałtownie – powiedział.

Zaapelował, aby nie było „takiej sytuacji, iż wyjdzie za chwilę polityk i będzie mówił, iż on wie lepiej, co jest w tej sprawie, bez przeczytania”.

Sędzia przypominał, iż przed sądem każdy obywatel ma być równy. – Sąd ma być zainteresowany przepisami i dowodami, a nie tym, czy na ławie oskarżonych jest polityk, czy stolarz, czy ktokolwiek inny – powiedział.

Zaznaczył, iż choć w tej sprawie Gawłowski był centralną postacią dla prokuratury, nie oznacza to, iż obciążające go dowody są niewiarygodne. – Tak nie wyglądają sprawy od początku do końca preparowane. Mówię o dowodach, mówię o całości dowodów, a nie hasełkach typu, iż „pisowska prokuratura”, czy „pisowski sąd” teraz może będzie, zrobił to czy tamto – powiedział.

Tzw. afera melioracyjna wybuchła w czerwcu 2014 r., kiedy ABW zatrzymała 10 osób w sprawie nieprawidłowości przy przetargach Zachodniopomorskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych (od stycznia 2018 r. zadania zarządów melioracji przejęły Wody Polskie). Tomasz P., działacz PO i ówczesny dyrektor ZZMiUW, złożył zeznania obciążające m.in. Gawłowskiego.

Śledztwo w tej sprawie prowadził Zachodniopomorski Wydział Zamiejscowy Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej. Trwało od 2013 r. Prokuratura przedstawiła 32 oskarżonym łącznie 94 zarzuty, m.in. łapownictwa i prania brudnych pieniędzy. Gawłowskiemu prokuratura zarzuciła m.in. przyjęcie łapówki o wartości co najmniej 733 tys. zł w zamian za pomoc w zdobywaniu wielomilionowych kontraktów na inwestycji realizowane przez Zarząd Melioracji. Prokuratura zarzuciła Gawłowskiemu także tzw. pranie brudnych pieniędzy w związku z wartą ponad 200 tys. zł nieruchomością w Chorwacji.

W grudniu 2017 r. agenci CBA przeszukali mieszkania Gawłowskiego w Warszawie i Koszalinie oraz jego biura poselskie. Polityk zrzekł się immunitetu, 13 kwietnia 2018 r. zatrzymany przez CBA, a dwa dni później sąd w Szczecinie zdecydował o jego tymczasowym aresztowaniu. Gawłowski spędził trzy miesiące w Areszcie Śledczym w Szczecinie. Wyszedł po wpłaceniu kaucji w wysokości 500 tys. zł.

Tomasz P., nazwany w czwartek przez sędziego Grzegorza Kasickiego, „głównym sprawcą afery melioracyjnej” został skazany na 3,5 roku więzienia oraz 120 tys. zł grzywny. Wykonanie kary zostało zawieszone na okres próby 7 lat. Tomasz P., zatrzymany w pierwszym etapie śledztwa w 2014 r., współpracował z prokuraturą, korzystając z art. 60 KK, czyli nadzwyczajnego złagodzenia kary. Sędzia Kasicki podkreślił, iż orzeczona dla Tomasza P. kara jest wyższa niż wnioskował prokurator i obrońcy oskarżonego.

W sprawie nazywanej „aferą melioracyjną” wśród oskarżonych są pracownicy ZZMiUW oraz przedstawiciele i właściciele firm realizujących inwestycje melioracyjne. Zarzuty usłyszał również m.in. były starosta koszaliński Roman Sz. W czwartek została mu wymierzona kara roku i 6 miesięcy pozbawienia wolności, której wykonanie zostało zawieszone na okres próby 3 lat. Nadto został orzeczony zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych w organach i instytucjach państwowych i samorządu terytorialnego, a także w spółkach, w których Skarb Państwa lub samorząd ma udziały.

Wątek dotyczący Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej i łapówek za rzekome poparcie gwarantujące kierownicze stanowiska objął byłego dyrektora IMGW Mieczysława O. (w 2024 r. odwołał zeznania obciążające Gawłowskiego) i jego podwładnego Łukasza L. Mieczysław O., były dyrektor Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, za podżeganie do wręczenia łapówki Gawłowskiemu, został skazany na 14 miesięcy pozbawienia wolności, w zawieszeniu na 3 lata. Mieczysław O. musi także zapłacić grzywnę i ma 5-letni zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych w instytucjach państwowych i samorządowych.

Nieprawomocny wyrok usłyszała także żona senatora Gawłowskiego. Prokuratura oskarżyła ją o udział w ukrywaniu prawdziwego pochodzenia apartamentu w Chorwacji. Została uznana za winną i skazana na rok więzienia w zawieszeniu na 2 lata, a także 10 tys. zł grzywny.

W sprawie toczącej się przed Sądem Okręgowym w Szczecinie odbyło się kilkadziesiąt rozpraw. Mowy końcowe rozpoczęły się 30 czerwca. Na posiedzeniu 31 lipca (godz. 9) sędzia SO Grzegorz Kasicki ogłosił wyrok.

misz/tma/agzi agz/PAP

Idź do oryginalnego materiału