Rosną mi liście

tablicaodjazdowhome.wordpress.com 1 tydzień temu

Ach, pierwszy dzień pracy! Cicho, spokojnie, kawka w ulubionym kubeczku/filiżance.

Pobyt w Pl uświadomił mi jak bardzo luksusowe jest moje życie. Jak trudno zachować wolność wewnętrzną i przestrzeń w umyśle w nawale pracy opiekuńczej, w układach rodzinnych i przyjacielskich, w systemach zależności i dominacji, w sytuacji, kiedy się jest tylko kółeczkiem zębatym większej całości. Zawsze trochę jesteśmy tacy, jak nas ludzie widzą, bo przecież czlowiek to istota społeczna. Stadna, jak mówią niektórzy.

(Przekonałam się o tym, kiedy byłam promotorką dwóch studentek, z których jedna mnie uwielbiała i uważała, iż jestem najlepszą wykładowczynią, jaką kiedykolwiek miała, a druga nie bardzo mnie szanowała. Miałam z nimi spotkania tuż po sobie i z pierwszą gadało mi się świetnie, myślało mi się łatwo i czułam się błyskotliwa, z drugą rozmawiało mi się jak po grudzie, zapominałam słów i czułam się ociężała umysłowo, a choćby może ograniczona.)

Bycie imigrantem ma dużo minusów – czego konsekwencją jest częstsze występowanie zaburzeń psychicznych, gorsze zdrowie, większe ryzyko bezdomności, wyższa przestępczość* – ale ma też jeden ogromny plus: człowiek sam sobie jest sterem, żeglarzem, okrętem. Nikt mu nie pomaga i nikomu nic nie zawdzięcza, jego osiągnięcia są jego zasługą, a nie efektem kapitału społecznego tatusia czy mamusi (co oczywiście nie podważa tego, iż dużą część kapitału kulturowego się dziedziczy – wykształcenie, motywacje itd). Sądzę, iż większa wolność od oczekiwań społecznych przekłada się na wyższe poczucie sprawczości.

W Irlandii czuję się jak drzewo, które może sobie rosnąć, jak chce. Mogę sobie rozprzestrzeniać moje gałęzie i korzenie tak, jak lubię, jak mi się podoba i jak sobie wymyśliłam. Nie jestem ograniczona oczekiwaniami moich rodziców, wyobrażeniami moich przyjaciół i rodzeństwa, wujów i cioć, moją pozycją społeczną w Polsce itd itp. (Oczywiście struktura psychiczna człowieka reprodukuje pewne cechy rodziny, społeczności i narodu, a oczekiwania, motywacje, pragnienia, czy pewne pozycjonowanie się są uczone bardzo wcześnie).

Czuję się jednak tutaj bardziej wolna, niż w Polsce, wolna do bycia sobą (jak się staje kim się jest, jak pisał Nietzsche) i to jest uczucie cudowne. Ale też, jak wiedzieli egzystencjonaliści, wolnością można się zachłysnąć i udusić, może być ona ciężarem nieznośnym, bo poczucie sensu trzeba sobie samemu wykuć, a to jest bolesne.

Tak sobie rozkminiam w głowie tematy wolności i konieczności, i co to znaczy czuć się wolnym i jak to się ma do determinizmu społecznego.

Podoba mi się rozumienie terapii jako pracy skierowanej na poszerzenie obszaru wolności wewnętrznej i wzmocnienie człowieka tak, żeby tę wolność mógł wytrzymać i stać się kim jest.

(W tym kontekście Fejfer dorzucił bardzo interesujący głos do dyskusji na temat tych okropnych mężczyzn i ich prawackich poglądów. Dla mnie to próba opisu sił społecznych, które pchają mężczyzn w prawą stronę, a kobiety w lewą, choć nie zgadzam się na przykład z tezą, iż mainstreamowe media są lewicowe – one są progresywne, czy też liberalne, a nie lewicowe. Niestety, jak widać w komentarzach, większość czytelników traktuje to jako usprawiedliwienie mężczyzn, a nie próbę zrozumienia warunków społecznych wpływających na ich brunatniejące poglądy polityczne. Ja myślę, iż to błąd, bo bez zrozumienia nie będzie można tego procesu zatrzymać.)

W międzyczasie zostałam podwójnym magistrem, drugi raz 25 lat po pierwszym razie. Za dwa tygodnie rozpoczynam praktykę kliniczną.

Kawka wypita, wracam do pracy.

*to oczywiście złożone i wpływ ma też wiele innych czynników, bo różne mniejszości mają niejednakowe szanse na dobre życie.

Idź do oryginalnego materiału