Rodzice Maksa z Cielczy chcą znaleźć drugiego kierowcę, który potrącił ich syna. Czas działa przeciwko nim

2 godzin temu

Do tragicznego wypadku doszło w styczniu 2024 r. Na przejściu dla pieszych na ul. Poznańskiej w Cielczy zginął 17-letni Maksymilian. Został potrącony przez dwa samochody. Ciało nastolatka znaleziono 1,5 km od miejsca zdarzenia. Jak informowała nas w dniu wypadku (24 stycznia 2024 r. – przyp. red.) asp. sztab. Agnieszka Zaworska, oficer prasowy KPP w Jarocinie:

- 54-letni mieszkaniec gminy Jarocin, kierujący seatem alhambra, jadąc od strony Mieszkowa w kierunku Jarocina, potrącił na przejściu dla pieszych 17-letniego mieszkańca gminy Jarocin, który upadł na przeciwległy pas drogi i został prawdopodobnie przeciągnięty przez inny pojazd do centrum Cielczy. Ciało 17-latka zostało przemieszczone około 1,5 kilometra dalej od miejsca zdarzenia.

Wypadek wstrząsnął opinią publiczną, był szeroko opisywany w mediach. Mimo żmudnej analizy m.in. monitoringu, do dziś nie wiadomo, kto prowadził auto, które przemieściło nastolatka półtora kilometra od miejsca tragedii. Sytuacji nie zmieniły apele rodziców Maksa, a choćby nagrody pieniężne wyznaczone przez policję i rodzinę, dla osób, które pomogą w śledztwie. Nie pomógł także wniosek, który w styczniu 2025 roku rodzice Maksa Langnera wraz z mecenasem Piotrem Łuczakiem złożyli do ówczesnego ministra sprawiedliwości Adama Bodnara.

- Złożyliśmy wniosek o pomoc jarocińskiej policji, jednakże minister Bodnar praktycznie nic w tej sprawie nie zrobił, tylko to po prostu scedował dokumenty do Prokuratury Regionalnej w Łodzi, ta przekazała do prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim, a ta z kolei scedowała to do Prokuratury Rejonowej w Jarocinie - mówi mecenas Piotr Łuczak.

https://jarocinska.pl/wiadomosci/smiertelne-potracenie-maksa-w-cielczy-jest-akt-oskarzenia-sa-tez-niewyjasnione-kwestie-dotyczace-tragedii/1IayJHWJBty1YgFY5B4f

Walka o prawdę po śmierci Maksa z Cielczy

10 lipca 2025 roku w Sądzie Rejonowym w Jarocinie zapadł wyrok skazujący pierwszego z kierowców, który potrącił 17-letniego Maksa z Cielczy. Sąd orzekł, iż nieumyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym i spowodował wypadek, którego skutkiem była śmierć Maksymiliana. Mężczyzna został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata.

Rodzice 17-latka - Anita i Maciej Langnerowie - zapowiadają dalszą walkę. I nie chodzi tylko o apelację od wyroku.

Mimo nowych dowodów i zeznań kluczowych świadków oraz opinii uzupełniającej biegłych sądowych, postępowanie w sprawie drugiego kierowcy od dawna stoi w miejscu. Pełnomocnik rodziny, mecenas Piotr Łuczak, nie kryje rozgoryczenia.

- Nie rozumiemy, dlaczego policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Jarocinie skupili się tylko na jednym samochodzie, czyli na granatowym Volkswagenie. Policja zawsze powinna sprawdzać wszystkie tropy. Zwłaszcza, iż najważniejszy świadek wyraźnie mówił o wyższym samochodzie typu bus, koloru białego - mówi Piotr Łuczak.

I dodaje:

- Policja już dawno porzuciła poszukiwania tego drugiego kierowcy, ponieważ błędnie zakwalifikowała jego czyn jako wykroczenie drogowe, a powinna jako przestępstwo w komunikacji.

https://jarocinska.pl/wiadomosci/zapadl-wyrok-w-glosnej-sprawie-w-ktorej-zginal-17-letni-maks-z-cielczy/g8csEejdslYhWzMURqHj

Biegli zmienili opinię w sprawie tragedii

Pierwsza opinia biegłego sądowego z października 2024 roku sugerowała, iż obrażenia spowodowane przez drugiego kierowcę ograniczały się jedynie do otarć naskórka w wyniku wleczenia poszkodowanego pod samochodem.

- Ale pan biegły - teraz, w czerwcu 2025 roku - na rozprawie się wycofał ze swojej opinii i wyraźnie jeden i drugi biegły zwrócili uwagę, iż bezpośredni świadkowie całego wypadku widzieli, iż ten drugi samochód nie tylko zaczepił Maksa i pociągnął go, ale przejechał po nim - i to było na oczach tego najważniejszego świadka - opisuje zdarzenie mecenas Piotr Łuczak.

To - zdaniem biegłych - mogło spowodować obrażenia śmiertelne, tzw. ciężkie.

- Policja jak gdyby tego nie zauważa, prokurator w Jarocinie nie zauważa, dlatego moja klientka złożyła wniosek o pomoc do ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka - podkreśla mecenas Łuczak.

Wniosek został przesłany 11 sierpnia.

Adwokat ma zastrzeżenia do działań policji

Adwokat Piotr Łuczak ma zastrzeżenia do działań jarocińskich funkcjonariuszy. Rodzice, wspierani przez prawnika, postanowili działać na własną rękę.

- Mamy swojego specjalistę, który nam wyjaśnił, iż bardzo łatwo ustalić drugiego kierowcę, bo w dzisiejszych czasach każdy zostawia ślady teleinformacyjne zarówno korzystając z telefonu oraz internetu. A analiza kryminalistyczna jarocińskiej policji i metodologia pracy woła o pomstę do nieba. Jeździli po złomowiskach, po posesjach i poszukiwali tego samochodu. A wiadomo, iż jak ktoś tak poważne przestępstwo popełni to ten samochód ląduje za dwie godziny w jeziorze lub jest rozkręcany na części - mówi pełnomocnik rodziny Langnerów.

Adwokat zastanawia się, dlaczego sprawy nie przejęli policjanci ze specjalnego zespołu w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Poznaniu - tzw. "Łowcy Cieni".

Na jakim etapie jest postępowanie w sprawie drugiego kierowcy?

Oficer prasowa Komendy Powiatowej Policji w Jarocinie - asp. sztabowy Agnieszka Zaworska - potwierdza, iż na ten moment nie udało się zidentyfikować ani kierowcy, ani samego samochodu.

- Z uwagi na nieustalenie kierowcy drugiego pojazdu, nieustalenie też pojazdu - bo dokładnie nie wiemy, co to był za samochód, nie mamy ani numerów rejestracyjnych, ani 100-procentowej pewności, jakiej marki to był pojazd, pod kątem tego kierowcy - na tę chwilę postępowanie zostało zakończone. Natomiast w momencie, gdyby dotarły jakieś informacje, ktoś by nam je przekazał - czy anonimowo, czy w jakikolwiek inny sposób, jaki to mógł być pojazd, kto nim kierował - to na pewno do sprawy wrócimy - zapewnia oficer prasowa.

Policjantka zaznacza również, iż ze względu na przepisy wewnętrzne nie może zdradzać szczegółów działań operacyjnych.

- Praca, którą nasi policjanci wykonali - przy wsparciu również Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu, także o ile chodzi o dane telefonii komórkowej to jest naprawdę ogrom pracy wykonanej, ale niestety nie przyniosło to oczekiwanego przez nas skutku, czyli ustalenia, kto może być drugim uczestnikiem tego tragicznego zdarzenia - dopowiada.

Rodzina: Potrzebne są dane od operatorów

Rodzina alarmuje, iż operatorzy telefonii komórkowej przechowują dane jedynie przez dwa lata. Oznacza to, iż śledczy mają czas do 23 stycznia 2026 roku, aby zabezpieczyć najważniejsze informacje.

- My prywatnie z naszym specjalistą nie możemy wszystkich informacji uzyskać od operatorów. To musi dla nas pozyskać albo policja, albo prokuratura. Stąd poszedł wniosek do ministra Żurka o powołanie specjalnej grupy kryminalnej, składającej się z doświadczonych funkcjonariuszy „Łowcy Cieni” tutejszej Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu, celem powierzenia w całości śledztwa, aby jak najszybciej został odnaleziony drugi sprawca śmierci Maksymiliana - dodaje mecenas Piotr Łuczak.

Idź do oryginalnego materiału