Od kul milicji zginęło 9 górników. Była to jedna z największych i nie w pełni osądzonych zbrodni stanu wojennego.Największym ośrodkiem strajkowym była kopalnia „Wujek” w Katowicach. Na przywódcę strajku wybrano Stanisława Płatka, sekretarza komisji rewizyjnej „S” w kopalni. Negocjacje protestujących z władzami nie przyniosły rezultatu. O poranku 16 grudnia w „Wujku” strajkowało 3,5 tys. górników. Trwały przygotowania do obrony zakładu. Armatkami wodnymi, przy 16-stopniowym mrozie, zaatakowano ludzi otaczających zakład. Milicjanci obrzucili tłum gazami łzawiącymi i świecami dymnymi. Przed godz. 11.00 czołgi sforsowały kopalniany mur, a uzbrojone oddziały ZOMO wkroczyły na teren zakładu. Górnicy byli ostrzeliwani środkami chemicznymi i polewani wodą. W czasie walki ujęli trzech milicjantów, a resztę pacyfikujących zmusili do wycofania się. Następnie do akcji wprowadzony został pluton specjalny ZOMO, padły strzały. Żaden z nich nie został oddany w obronie. Na miejscu zginęło 6 górników, 1 umarł kilka godzin po operacji, 2 kolejnych na początku stycznia 1982 r. Dla Józefa Czekalskiego, Krzysztofa Gizy, Ryszarda Gzika, Bogusława Kopczaka, Zenona Zająca, Zbigniewa Wilka, Andrzeja Pełki, Jan Stawisińskiego i Joachima Gnidy była to ostatnia szychta w życiu. Ponad 20 górników zostało rannych od kul. Nie jest znana liczba tych, którzy zostali lżej ranni, m.in. zatruci gazem łzawiącym.