#relacja O odwadze, uważności i zaufaniu – dlaczego warto słuchać mądrości w sobie?

1 miesiąc temu

Zastrzeżenie! Psychodeliki są w Polsce nielegalnymi substancjami i nie zachęcamy ani nie tolerujemy ich używania tam, gdzie jest to niezgodne z prawem. Wiemy jednak, iż istnieją przypadki nielegalnego używania narkotyków i uważamy, iż oferowanie odpowiedzialnych informacji na temat redukcji szkód jest niez`będne do zapewnienia ludziom bezpieczeństwa. Z tego powodu niniejszy dokument ma na celu zwiększenie bezpieczeństwa i świadomości osób decydujących się na stosowanie tych substancji. Pamiętaj również, iż opisy przypadków pochodzą z państw gdzie substancje te są legalne lub opierają się na opisach badań co nijak nie przekłada się na spożywanie nielegalnych substancji niewiadomego pochodzenia

Substancja: Trufle Mexicana od When Nature Calls

Dawka ok. 3,5g, (wg producenta to jest przedział między mikrodawką a dawką festiwalową)

Opis

Mam na swoim koncie kilka doświadczeń z psychodelikami (grzybami). Jestem bardzo wrażliwą osobą na różne substancje (zawsze tak było, choćby kiedy byłam młodą, nieświadomą osobą i wydawało mi się, iż picie alkoholu jest świetną zabawą) i po tych kilku doświadczeniach wiem, iż psychodeliki są ciekawym narzędziem, ale ze swoją ogromną receptywnością potrzebuję do nich podchodzić bardzo ostrożnie. I pamiętając, iż to jest TYLKO narzędzie.

Od czasu mojego ostatniego kontaktu z psylocybiną minął ok. rok. Jak przez mgłę pamiętam poczucie głębokiego połączenia ze sobą i wyrozumiałości względem siebie. Ale pamiętam też jak intensywnie było kiedy przyjęłam ich więcej.

Podczas tegorocznej majówki byłam w Amsterdamie. Pojechałam tam z intencją, iż jeżeli poczuję, iż to jest adekwatny dzień, będę chciała przyjąć grzyby, to to zrobię. Od jakiegoś czasu zadawałam sobie pytanie: “Czy grzyby to odpowiednie narzędzie dla mnie?”

Czytając bloga Mateusza, obserwując swoją ogromną wrażliwość, poszerzając wiedzę z zakresu psychologii zapala mi się lampka ostrzegawcza – z tymi substancjami należy postępować ostrożnie, zachować względem nich pokorę i przede wszystkim pilnować set&setting.

Jednocześnie pamiętam słowa, które kiedyś wypowiedziałam na psychoterapii, kiedy opowiadałam terapeutce o moim pierwszym doświadczeniu z grzybami. Powiedziałam wtedy: “`To jest moja medycyna!”. I na długi czas o tym zapomniałam. Ostatnio sobie je przypomniałam, dlatego jadąc do Amsterdamu miałam w głowie te właśnie słowa. I intencję, iż jeżeli poczuję, iż to jest TEN dzień, przyjmę grzyby i zobaczę “co mi zrobią”.

Kupiłam 10 gram trufli z odmiany Mexicana od When Nature Calls. Podczas zakupu rozmawialiśmy ze sprzedawcą, który powiedzial nam, iż 10g trufli to jak 1g suszonych grzybów – do tej pory dawka, po której najlepiej się czułam i przynosiła fajne efekty terapeutyczne to było 0,3g. Usiadłam z partnerem na brzegu kanału w przepięknej, rzadko uczęszczanej uliczce i przyjęłam trufle – ok. 3,5g.

Smakowały jak orzechy, zupełnie inne doznanie smakowe niż przyjmowanie suszonych kapeluszy. I czekaliśmy. Nie będę opisywać całego procesu, bo nie widzę w tym większego sensu, skupię się na kilku sytuacjach/wglądach, które okazały się być dla mnie szczególnie istotne.

Przede wszystkim zauważyłam coś bardzo interesującego dookoła social anxiety, które czasem odczuwam.

Kiedy po kilku godzinach od przyjęcia dawki znaleźliśmy się w bardziej uczęszczanej uliczce, niespodziewanie poczułam lęk. Zaczęłam zadawać sobie pytanie czym jest spowodowany.

Zrozumiałam, iż chodzi o ilość bodźców i przytłoczenie ilością ludzi. Pomyślałam sobie wtedy: “No dobra, to już tu jest, obserwujmy”. Dodam też, iż byłam wtedy w piątym tygodniu 6-tygodniowego kursu mindfulness, gdzie nauczyłam się “nie sklejać” z emocjami, a bardziej rozgraniczać je od myśli i doznań w ciele – w szczególności w przypadku lęku wspierajace jest dla mnie przypominanie sobie, iż tak naprawdę nic złego się nie dzieje, nie ma żadnego zagrożenia, jestem bezpieczna.

Łatwo było sobie o tym przypomnieć w tamtej urokliwej uliczce, wytłumaczyć, iż jestem na urlopie, w kraju gdzie nie zatrzyma mnie nagle policja, jest piękna pogoda, a ja właśnie wracam do pokoju hotelowego. Kiedy szłam pomiędzy ludźmi, którzy tak mnie przytłaczali, zadałam sobie pytanie: “Co mogę z tym lękiem zrobić? Widzę go, on już tu jest.” Poczułam, ze potrzebuję się z nim zmierzyć. “A jakie jest remedium na lęk?”. I od razu przyszła odpowiedź: “Odwaga!” Kontynuowałam dialog wewnętrzny: “To co w takim razie mogę zrobić odważnego w tym momencie?” I kiedy dotarło do mnie, co potrzebuję zrobić, czułam ekscytację, takie dziecięce podniecenie w brzuchu i aż zachciało mi się śmiać: “Po prostu zacznij patrzeć ludziom w oczy!”. No i zaczęłam. Nie w sposób bezczelny czy creepy, ale wymusiłam na sobie to, żeby każdej mijanej osobie spojrzeć w oczy i utrzymać spojrzenie o ułamek sekundy dłużej niż zrobiłabym to podczas zwyczajnego spaceru. Postawiłam sama sobie wyzwanie, żeby przez cale 100m tej uliczki poświęcić uwagę każdej mijanej osobie. I zaczęłam zauważać, iż niektórzy ludzie są radośni, inni zmęczeni, inni sfrustrowani, jeszcze inni zjarani i nieogarniający.

Mijałam ludzi ładnych, brzydkich, ciekawie ubranych, zwyczajnych, przeróżnych. I wszyscy oni wydawali mi się tacy sami jak ja, miałam wrażenie, iż z każdą z tych mijanych osób mam coś wspólnego, w każdej mogę się przejrzeć i zobaczyć samą siebie. I w pewnym momencie już nie było lęku, była ciekawość, ekscytacja, spokój i głębokie poczucie sprawczości – czulam sie dobrze, będąc tam i będąc sobą.

Drugim istotnym tematem, który wybrzmiał podczas mojego tripa była wewnętrzna aprobata. Zrozumiałam, iż najważniejsze jest to, żebym sama siebie walidowała. A objawia się to na kilka sposobów.

Po pierwsze, od zawsze miałam tendencję do umniejszania sobie, mówienia “no coś tam gdzieś trochę robię”. Mniej więcej DO początku tego roku wiele z moich decyzji było bardzo chaotycznych, wynikających z lęku, poczucia bezwartościowości i people pleasingu.

Po rozmowie z partnerem, tam wtedy przy amsterdamskim kanale, kiedy zwrócił mi uwagę na to, iż dopóki nie uznam sama przed soba, iż naprawdę podejmuję pewne działania, to potwierdzanie tego przez innych nigdy nie będzie wystarczające.

Chyba po raz pierwszy tak wyraźnie dotarło do mnie, co robię. I chcąc ugruntować w sobie to nowe podejście wypowiedziałam wtedy na głos: “Działam w kierunku założenia swojego biznesu. Uczę się pozyskiwać klientów. Prowadzę właśnie kilka projektów.” – i parę jeszcze innych afirmacyjnych zwrotów, które czułam, iż w ciele płyną z miejsca siły, mocy i wzięcia za siebie odpowiedzialności.

Pierwszy raz zobaczyłam, iż to nie jest tak, iż ja “coś tam gdzieś trochę robię”, tylko naprawdę to robię. choćby jeżeli wydaje mi się, iż te kroki są zbyt małe, może nie zawsze świetnie przeanalizowane, często bez fajerwerków, to ja je realnie podejmuję. I najważniejsze w tym wszystkim jest to, iż podejmuję je w zgodzie ze swoimi wartościami, których poznanie i zrozumienie dla mnie osobiście było game changerem, a w tym momencie stanowią latarnię morską w kontekście budowania satysfakcji z życia.

Drugim aspektem tego walidowania jest zaufanie do siebie. Życie będzie rzucało przede mną różne wyzwania i często będzie tak, iż nie będę wiedziała, która droga jest adekwatna. Mogę oczywiście korzystać z pomocy specjalistów, ale bądźmy realistami – nie zawsze jest to możliwe. Trzeba po prostu zaufać sobie i przetestować. Nie dowiem się jeżeli nie spróbuję. Tak samo jak z tymi grzybami, nie dowiem się czy to jest moja medycyna, jeżeli nie spróbuję.

Na co zwróciłam też uwagę podczas całego doświadczenia było to jak czysty był mój umysł. Myśli się pojawiały, wiedziałam, iż są moje, znam je, ale jednocześnie nie czułam się z nimi związana, tak jakby przelatywały obok mnie. Bardzo łatwo było mi je obserwować.

Dodatkowo miałam wrażenie jakbym tymczasowo pozbyła się “szumu mentalnego”, który często mi towarzyszy. To trochę tak jakbym cały czas przebywała w smogu albo nosiła zabrudzone okulary, a w tamtym momencie świat był po prostu czysty. To się przejawiało u mnie na poziomie wyostrzenia wzroku i słuchu, ale też właśnie pozbycia mgły mózgowej – wszystko było bardziej czyste i wyraźne.

MOJA REFLEKSJA NA TEMAT DOŚWIADCZENIA PO PEWNYM CZASIE

Minęły dwa miesiące od czasu tripa. Czy zaszła w moim życiu trwała zmiana i rozwiązały się problemy, z którymi mierzę się na co dzień? Nie, ale doświadczenie bylo na tyle znaczące, iż często wracam do niego myślami. Przez pierwszych kilka tygodni zauważyłam, iż łapię się na tym, iż chcąc zareagować lub zachować się w sposób, w jaki robiłabym to do tej pory, pojawia się moment zatrzymania, bardzo wyraźne zauważenie tego, co robię i refleksja “Dlaczego chcę to zrobic w ten sposób?”. I kilkukrotnie świadomie wybrałam inną myśl lub zachowanie.

Widzę też teraz w jakich obszarach życia psychodeliki mogą mi pomóc – w szczególności trufle mogą mi pomóc w lepszym zarządzaniu sobą, swoimi zasobami i swoim życiem.

Zauważyłam, iż podczas tripa niektóre sytuacje/tematy wydawały mi się banalnie proste i oczywiste – w szczególności tematy dotyczące mojej pracy, wyzwań przede mną i codziennych zadań. Często ze względu na dewaluowanie siebie i jakości swojej pracy, prokrastynuję i spędzam godziny dopieszczając rzeczy, którym już dawno powinnam powiedzieć “Good enough”. Kiedy myślałam o tych konkretnych sytuacjach/zadaniach na tripie, kompletnie nie były istotne te aspekty, którym na co dzień poświęcam tyle czasu i myśli.

Zauważyłam też różnice między tym jak się czułam po grzybach a jak po truflach – grzyby uruchamiały we mnie wiecej wyrozumiałości, łagodności i takiego ogólnie pojętego self love, trufle natomiast mocno pchały mnie w kierunku działania i pokazywały mi inne sposoby rozwiązywania problemów czy nowe podejścia do wyzwań życiowych. Dodatkowo, po trufach czułam się bardzo stabilna emocjonalnie, a grzyby odpalały we mnie różne procesy emocjonalne i kierowały w stronę introwersji.

Widzę też, iż naprawdę dużo ze mną zostało po tym tripie. W szczególności zmniejszyło się nasilenie lęku i pozostał większy dystans względem swoich stanów emocjonalnych (potrzebuję tu zaznaczyć: lęk przez cały czas jest, przez cały czas się pojawia, ale zmieniło się moje podejście do niego – rozumiem, iż to jest tylko odczuwana emocja, a realnego zagrożenia tak naprawdę nie ma. To mój umysł tworzy czarne scenariusze, a najlepszym rozwiązaniem jest po prostu działanie z odwagą, pomimo lęku. Dlatego staram się obserwować kiedy pojawia się awersja i zamiast się jej poddawać, podejmuję próby przekierowania uwagi w działanie).

Dodatkowo, mam poczucie, iż łatwiej jest mi teraz wyłapywać jakie czynniki wpływają na mój nastrój. Chcę jednak zwrócić uwagę na jedną kwestię – w moim przypadku jeden trip to za mało, żeby trwale zmienić życie, tutaj potrzebny jest proces i regularne wystawianie się na te nowe perspektywy, by je w sobie ugruntować. To trochę jak regularna higiena myśli i weryfikacja kierunku życia. Ale widzę ogromny potencjał psychodelików jako wsparcie przy wyzwaniach życia, z którymi w tej chwili się mierzę – podejrzewam, iż przyjęcie niewielkiej dawki co kilka tygodni może być wartościowe, ponieważ co jakiś czas będę mogła poogladać swoje życie z innej perspektywy i skonfrontować się ze swoimi nawykowymi sposobami reagowania czy schematami myślenia.

I jeszcze mały disclaimer na koniec.

Jestem w tej chwili w bardzo dobrym miejscu w swoim życiu, kiedy znam swoje wartości i staram się z odwagą podążać za nimi i za intuicją. Przez wiele lat byłam w naprawdę ciężkim stanie psychicznym – 4 lata terapii, dużo lęku, dużo wstydu, wykonywałam sporo pracy z ciałem, medytacją, autohipnozą, EFT i innymi metodami. Teraz jestem tutaj, a wyzwania, z którymi się mierzę już mniej dotyczą bólu emocjonalnego, a bardziej ukierunkowane są na zarządzanie sobą i budowanie życia spójnego ze mną.

Wspominam o tym, bo wiem jak łatwo poddać się hurraoptymistycznej wizji cudownego narzędzia po przeczytaniu pozytywnej opinii, nie znając szerszego kontekstu życia i problemów danej osoby. W tym momencie ten trip zapracował we mnie w ten sposób, ale było kilka zupełnie innych sytuacji (być może napiszę jeszcze o tym kiedyś). Trzymajcie się, wszyscy, którzy ciągle szukacie. Wysyłam do Was dużo ciepła! <3

Mój komentarz

Czytając tą relacje kilka razy uśmiechnąłem się sam do siebie, ponieważ miałem wrażenie iż autorka w tym jednym raporcie zawarła refleksje z kilku moich osobistych doświadczeń

Na co chciałbym abyś zwrócił uwagę

  1. Często mówię klientom, iż “psychodeliki najlepiej działają u ludzi, którzy ich nie potrzebują”. Mam na myśli BRAK PRESJI, na to iż dane doświadczenie musi być przełomowe. zwykle efekt jest taki, iż nic szczególnego się nie dzieje. Autorka jak widać podeszła do dośiwadczenia na kompletnym luzie – “jak będzie przestrzeń to wezmę” przez co miała mindset który pozwolił jej jak najwięcej ostatecznie z tego wyciągnąć. Ostatecznie działa to tak u każdego
  2. Dawka. Autorka wygląda na to, iż faktycznie jest bardzo wrażliwa na działanie psychodelików. Znam ludzi którzy przy tej dawce stwierdziliby, iż “nic nie czują”. Zapamiętaj tutaj coś co podkreślam zawsze – nie ma uniwersalnej dawki psychodeliku. Ilość zmiennych która wpłynie na to jak “mocne” to będzie doświadczenie bedzie jest tak olbrzymia, iż NIE DA SIĘ określić idealnej dawki. Zawsze dbaj o BHP i nie polegaj na informacjach z niesprawdzonych źródeł.
  3. Branie na mieście – oczywiście nie polecam. Tutaj jednak okoliczności (kraj, doświadczenie itp.) pozwoliły autorce na taki setting
  4. Ilość wglądów, jasność tego co z nimi robić (nawet podczas tripa) świadczą o tym, iż autorka jest bardzo świadomą osobą + świadomość ta jest efektem wcześniejszej pracy nad sobą. Jeśli masz wrażenie, iż Twoje tripy są chaotyczne i kilka z nich wyciągasz – możliwe iż wcześniej nie wykonałeś pewnej pracy nad sobą i nie jesteś w stanie “okiełznać” pracy w odmiennych stanach świadomości. Wróć do podstaw.
  5. Zobacz jak wiele uwagi autorka poświęca na to aby przemyślenia z tripa ugruntować w swoim codziennym życiu. Ostatecznie kiedy mijają miesiące to właśnie te zmiany naprawdę świadczą o tym czy doświadczenie było efektywne czy tylko efektowne. Dbaj o integracje!

Autorce jeszcze raz dziękuje za świetną relację, a Ciebie zachęcam do podzielenia się swoim doświadczeniem (zarówno pozytywnym jak i negatywnym). jeżeli chciałbyś to możesz wysłać je do mnie na [email protected] a ja opublikuję ją anonimowo

Jest to dla nasz wszystkich dużo źródło doświadczeń

Idź do oryginalnego materiału