„Przypadkowa śmierć anarchisty”. Recenzja Skiby

8 miesięcy temu

Dawno temu, za czasów PRL, było takie hasło: „Pomóż milicji – pobij się sam”. Teraz żarty z policji po latach znowu stały się aktualne. Policja kilkakrotnie trafiała na deski teatru jako temat do żartów. Najsłynniejszą komedią jest chyba „Policja” Sławomira Mrożka z 1958 roku. Dramatem dla policji w pewnym państwie okazuje się absolutny… brak wrogów. W obawie, iż rząd uzna policję za bezużyteczną, policja sama zakłada wrogą organizację.

Całkiem niedawno na scenie Och-Teatru wystawiono świeżą komedię pt. „Niedochodzenie” Igora Brejdyganta, które było parodią na policję z czasów PiS. Porządni obywatele zgłaszają na komisariat niepokojące przestępstwa, ale ponieważ dokonują ich politycy, policja musi ich chronić i zaczyna prowadzić śledztwo przeciwko… osobom zgłaszającym. Powoduje to szereg zabawnych scenek zakończonych wymierzeniem kary, czyli bełkotliwym kazaniem biskupa o moralności. W sztuce „Przypadkowa śmierć anarchisty” autorstwa włoskiego noblisty Daria Fo wystawionej w Teatrze Powszechnym w Warszawie też mamy elementy komediowe ocierające się o farsę, ale skontrowane z niepokojącą muzyką Andrzeja Smolika i fragmentami filmowymi robią na widzu mocne wrażenie czegoś więcej niż tylko starych dowcipasów ze służb, które mało kto lubi.

Komik, aktor i wybitny autor dramatyczny Dario Fo oparł swój tekst na prawdziwej historii. W 1969 roku włoski anarchista Giuseppe Pinelli został oskarżony o podłożenie ładunku wybuchowego na kolei. Pech chciał, iż był kolejarzem i zdeklarowanym anarchistą. Nie miał nic wspólnego z zamachem, ale policja uznała, iż on jest sprawcą i w trakcie przesłuchania wyrzuciła go przez okno z czwartego piętra. Czynniki oficjalne śmierć przesłuchiwanego uznały za samobójstwo.

Reżyser Michał Zadara przenosi akcję sztuki do Wrocławia, miasta, w którym policja za czasów PiS swoimi działaniami mogła doprowadzić do kilku zgonów na komisariacie. W serii zabawnych gagów rodem z commedia dell’arte policja obnaża swoją hipokryzję, głupotę i zakłamanie, gotowa w finale służyć każdemu panu, choćby feministkom, i usiłuje niemrawo zatrzeć ślady swej niedawnej hańby. Aby sobie przypomnieć, jaki styl miała całkiem niedawno, warto wpaść do Powszechnego.

Idź do oryginalnego materiału