Premier Czech: Najgorsze jeszcze nie jest za nami

4 dni temu
Zdjęcie: Powódź na południu Polski (autor: PAP/Krzysztof Cesarz)


Na terenach powodziowych zaczęły pod wpływem naporu wody rozpadać się domy. Takie przypadki potwierdziła starostka Jesionika Zdeńka Blisztanova. Miasto jest praktycznie odcięte od świata. Po zalanych drogach nie mogą choćby przejechać pojazdy strażackie i ratunkowe. Do tego rejonu skierowany został do ewakuacji ludzi oraz dostarczenia zaopatrzenia wojskowy śmigłowiec Black Hawks.

Premier zaapelował o współprace z służbami

Podkreślił, iż wiele z podejmowanych środków zapobiegawczych ma sens i nie są one bezużyteczne. Odniósł się do sytuacji, w których obywatele nie stosują się do wezwań do ewakuacji. "To jest coś, co staje się niebezpieczne, nie tylko dla nich, ale także dla tych, którzy próbują ich ratować" - dodał.

Na odmowy do ewakuacji zwracali uwagę także ministrowie, którzy zasiadają w centralnym sztabie kryzysowym. Przypomnieli, iż taka odmowa może skutkować nałożeniem kary, a także wymuszeniem ewakuacji przez policjantów lub ratowników.

W całych Czechach ewakuowano ponad 10,5 tysiąca mieszkańców zagrożonych terenów. W samym tylko Czeskim Cieszynie w niedzielę nad ranem swoje domy musiało opuścić kilka tysięcy osób.

Powodzie w istotny sposób ograniczyły możliwość przejazdu z Polski do Czech

Nieprzejezdna jest autostrada D1 prowadząca do Ostrawy. Jadąc od północy, już po czeskiej stronie można dojechać jedynie do zjazdu na Bogumin. Dalej droga jest zamknięta. Nieprzejezdne są także drogi w Karkonoszach.

Idź do oryginalnego materiału