– Nie tylko nie przeszła bez echa, ale i wywołała słuszny społeczny gniew, który – mam nadzieję – będzie narastał. Próba usunięcia Schnepfa, funkcjonariusza odpowiedzialnego za współudział w jednej z największych powojennych zbrodni komunistycznych na ziemiach polskich, z narracji historycznej to nie żadne przeoczenie. To cyniczna i doskonale skalkulowana operacja. Ktoś stwierdził, iż skoro dziś jego syn pełni ważne funkcje w strukturach III RP, to lepiej będzie zamieść przeszłość ojca pod dywan. I tu dochodzimy do sedna problemu: Instytut Pileckiego, który powinien być bastionem prawdy historycznej, zaczyna działać jak redaktor PRL-owskiej encyklopedii – wykreślać niewygodne fakty, bo nie pasują do układu obecnej władzy. To nie tylko zdrada wobec ofiar Obławy Augustowskiej. To także policzek wymierzony w społeczeństwo, które od lat domaga się pełnej prawdy o tamtej tragedii. Polacy nie dadzą się dłużej infantylizować – i bardzo dobrze. Bo jeżeli historia ma być pisana według rodzinnych koneksji, to znaczy, iż mamy do czynienia nie z pamięcią, tylko z propagandą.
Prawdy nie da się zakopać
– Nie tylko nie przeszła bez echa, ale i wywołała słuszny społeczny gniew, który – mam nadzieję – będzie narastał. Próba usunięcia Schnepfa, funkcjonariusza odpowiedzialnego za współudział w jednej z największych powojennych zbrodni komunistycznych na ziemiach polskich, z narracji historycznej to nie żadne przeoczenie. To cyniczna i doskonale skalkulowana operacja. Ktoś stwierdził, iż skoro dziś jego syn pełni ważne funkcje w strukturach III RP, to lepiej będzie zamieść przeszłość ojca pod dywan. I tu dochodzimy do sedna problemu: Instytut Pileckiego, który powinien być bastionem prawdy historycznej, zaczyna działać jak redaktor PRL-owskiej encyklopedii – wykreślać niewygodne fakty, bo nie pasują do układu obecnej władzy. To nie tylko zdrada wobec ofiar Obławy Augustowskiej. To także policzek wymierzony w społeczeństwo, które od lat domaga się pełnej prawdy o tamtej tragedii. Polacy nie dadzą się dłużej infantylizować – i bardzo dobrze. Bo jeżeli historia ma być pisana według rodzinnych koneksji, to znaczy, iż mamy do czynienia nie z pamięcią, tylko z propagandą.