Tragiczne wydarzenia rozegrały się 4 stycznia 2019 roku przy ul. Piłsudskiego w Koszalinie. W escape roomie wybuchł pożar w czasie, gdy pięć 15-letnich dziewczyn rozwiązywało zagadki mające doprowadzić ich do klucza umożliwiającego wyjście z pokoju i zakończenie gry. Nastolatki, bez klucza do głównych drzwi i bez wiedzy o wyjściu awaryjnym, znalazły się w śmiertelnej pułapce, której żadna nie przeżyła. Dziewczynki zginęły zanim dotarły do nich służby ratunkowe.
Organizatorem escape roomu był Miłosz S. z Poznania. W kwietniu 2021 roku koszalińska prokuratura złożyła akt oskarżenia w sprawie, w którym oskarżyła nie tylko jego, ale także jego matkę, Beatę W., która współprowadziła działalność, babkę, Małgorzatę W., na którą zarejestrowano działalność oraz Radosława D., pracownika, który był w obiekcie, gdy wybuchł pożar.
Podczas śledztwa wykazano szereg nieprawidłowości, choć nie bez znaczenia była determinacja rodziców dzieci w ustaleniu przebiegu zdarzeń. To oni, na podstawie własnych eksperymentów, wskazali, iż wersja o wybuchu butli, jako przyczynie pojawienia się ognia, nie jest adekwatna. Ustalili też, iż pracownik, wbrew zeznaniom, nie był w budynku, gdy wybuchł pożar.
W czwartek, 21 listopada 2024 roku, Sąd Okręgowy w Koszalinie wydał wyrok – dwa lata więzienia dla Miłosza S. oraz Radosława D, a także roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata dla Małgorzaty W. i Beaty W. Oskarżeni mają wypłacić także łącznie 2 mln złotych na rzecz rodziców ofiar.
Zdaniem rodzin, wyrok jest „żenująco niski”. Rodzice nie kryli oburzenia i zniesmaczenia taką decyzją sądu. Jak podkreślali, oskarżonym groziła kara od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności, a zasądzone kary nie są choćby połową tych możliwości. Ojciec jednej z dziewczynek zauważył, iż nikt z oskarżonych nie przyznaje się do winy i nie wyraził skruchy, co dla niego jest znakiem, iż nie ma mowy o okolicznościach łagodzących.
Matka innej z dziewczynek dodała, iż wyrok jest nieadekwatny do tego, co czują rodzice i przyznała, iż miała nadzieję na karę, która będzie „wychowawcza i prewencyjna”, by żaden rodzic nie musiał już nigdy przeżywać takiej tragedii, jaka dotknęła pięć rodzin z Koszalina.
Rodzice dziewczynek zapowiedzieli apelację. Miłosz S. od początku sprawy podkreślał, iż dopełnił wszelkich wymagań bezpieczeństwa, ale „zawiódł czynnik ludzki”, czyli pracownik. Twierdził także, iż gdyby był obecny na miejscu „to nic takiego by się nie wydarzyło”, ponieważ zareagowałby lepiej na wybuch pożaru.
Czytaj także:
Tragiczny pożar w escape roomie. Poznański przedsiębiorca oskarża swojego pracownikaMIłosz S., zatrzymany właściciel escape roomu w Koszlinie miał jeszcze dwa inne pokoje zagadek w Wielkopolsce? W obu wykazano nieprawidłowości