Sprawa rozpoczęła się w grudniu 2023 roku, kiedy to reporter Szymon Jadczak z WP złożył zawiadomienie o tym, iż Łukasz Mejza w swoim oświadczeniu majątkowym nie zgłosił mieszkania, co stało w sprzeczności z zapisami w księdze wieczystej.
Jak informuje Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze, po analizie dokumentów śledczy ustalili, iż poseł zataił informacje w siedmiu oświadczeniach majątkowych składanych w latach 2021-2024.
Łukasz Mejza nie przyznaje się do winy. Poseł stanie przed sądem
Chodzi o dane dotyczące stanu majątkowego, które były wymagane na mocy ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Mejza miał również nieprawdziwie przedstawiać swoje oświadczenia związane z pełnieniem funkcji publicznej – sekretarza stanu w resortach kultury oraz sportu i turystyki.
Oprócz zatajenia stanu majątkowego poseł Łukasz Mejza nie zgłosił również wymaganych informacji do Rejestru Korzyści prowadzonego przez marszałka Sejmu. W tym przypadku zarzucono mu niedopełnienie obowiązku zgłoszenia wymaganych informacji, co również jest naruszeniem przepisów. Prokuratura postawiła mu zarzut na podstawie art. 231 § 1 Kodeksu karnego.
W toku śledztwa Łukasz Mejza nie przyznał się do winy. Twierdzi, iż jego oświadczenia były rzetelne i były już wcześniej sprawdzane przez Centralne Biuro Antykorupcyjne, które zaakceptowało jego wyjaśnienia. Mimo to prokuratura postanowiła kontynuować postępowanie, a oskarżony stanie teraz przed sądem.
Jeśli sąd podzieli zdanie prokuratury, to poseł Łukasz Mejza (sam zrzekł się immunitetu) może spędzić w więzieniu choćby 8 lat. Minimalna kara za "świadome zatajenie informacji w oświadczeniach majątkowych, w tym ukrywanie prywatnych pożyczek" to pół roku za kratami.