W programie "Newsroom WP" dziennikarz Paweł Pawłowski rozmawiał z byłym policjantem, Andrzejem Mroczkiem, o tragicznej śmierci nastolatki w Andrychowie (28.11). Przypomnijmy, iż 14-letnia Natalia zmarła na ulicy, w pobliżu tablicy reklamowej jednego ze sklepów w Andrychowie, gdzie mijali ją obojętni przechodnie.
Gdy jeden z mieszkańców zwrócił uwagę na dziewczynkę, było już za późno. Z nieoficjalnych informacji wynika, iż policja nie potraktowała sprawy poważnie, utrzymując, iż nastolatka uciekła z domu.
"Poważne błędy policji" ws. śmierci nastolatki w Andrychowie
– Dlaczego policja z większą gorliwością bije kobiety na protestach niż szuka zamarzającej nastolatki? – zapytał swojego gościa Paweł Pawłowski.
Były policjant ocenił, iż polska policja znajduje się w tej chwili w "głębokiej zapaści". Podkreślił również, iż czasem funkcjonariusze sami powodują zagrożenie dla obywateli, "jak w przypadku dziewczynki z Andrychowa".
– Ostatnie lata pokazują, iż policja jest w głębokiej zapaści. Są sytuacje, w których policjanci odnoszą sukcesy. To spektakularne zatrzymania, ale niestety wszystko to jest natychmiast przyćmione przez różnego rodzaju sytuacje, a społeczeństwo postrzega policję przez nieudolność, brak kompetencji oraz to, iż policjanci sami stwarzają zagrożenie dla życia i zdrowia obywateli, jak w przypadku dziewczynki z Andrychowa –
zaznaczył Mroczek.
Rozmówca Pawłowskiego utrzymuje, iż w momencie przyjęcia zgłoszenia w sprawie 14-latki popełniono "bardzo poważne błędy". Opisał również szczegółowo, jak powinni byli zachować się policjanci.
– Zostały popełnione bardzo poważne błędy w momencie przyjęcia zgłoszenia. Dyżurny nieodpowiednio zakwalifikował poziom zaginięcia osoby. Powinno to być zakwalifikowane do poziomu pierwszego, gdzie było zagrożenie życia i zdrowia dziecka. Informacje od ojca dziecka wskazywały, iż sytuacja jest poważna. – wyjaśnił.
"Może brakuje doświadczenia?"
Mroczek podsumował również, dlaczego funkcjonariusze zachowali się tak, a nie inaczej. Zdaniem byłego policjanta, problemem mógł być m.in. "brak doświadczenia" przyjmujących zgłoszenie.
– Może brakuje doświadczenia? Różne czynniki mogły tu zagrać. Poziom pierwszy jednoznacznie mówi, iż policjanci powinni podjąć nie niezwłoczne, a natychmiastowe czynności z użyciem znacznych sił i środków. Dyżurny powinien poprosić o wsparcie inne jednostki, poprosić Komendę Wojewódzką Policji, zwrócić się o namierzenie lokalizacji telefonu dziecka. Te czynności powinny być prowadzone równolegle – tłumaczył w programie Wirtualnej Polski.
Ustalenia ws. śmierci 14-latki z Andrychowa
14-letnia Natalia z Andrychowa zaginęła we wtorek 28 listopada. Nastolatka wyszła rano do szkoły, ale zaraz po opuszczeniu domu miała zadzwonić do swojego ojca z informacją, iż źle się czuje. Dziewczynka nie umiała powiedzieć, gdzie dokładnie się znajduje.
Zaniepokojony ojciec wezwał policję. Około godz. 13:30 policja rozesłała komunikaty o poszukiwaniach dziewczyny, które jednak po kilku minutach wycofano. Gdy znaleziono dziewczynkę na ratunek było już za późno. Natalia zmarła w szpitalu.
Nagrania z monitoringu pokazują, iż dziewczynkę znaleziono w pobliżu baneru reklamowego jednego z andrychowskich sklepów. Przez kilka godzin nikt miał nie zwrócić na nią uwagi.
2 grudnia TVN24 przekazał nieoficjalnie, iż policjanci potraktowali sprawę nastolatki jako tzw. "zaginięcie opiekuńcze", a takie mają niski priorytet i nie wywołują natychmiastowej i zmasowanej reakcji policji. Najczęściej dotyczą one ucieczek z domu lub poprawczaka.