Potężny blackout w Czechach. Władze wykluczyły już jeden scenariusz awarii

4 godzin temu
Rozległa awaria prądu, która w piątek sparaliżowała część Czech, nie była wynikiem cyberataku ani aktu terrorystycznego – zapewniły w piątek po południu tamtejsze władze i służby.


Czeska policja i najwyższe władze państwowe zapewniają, iż piątkowy, rozległy blackout nie był wynikiem cyberataku ani aktu terrorystycznego. Informacje te oficjalnie potwierdziło Narodowe Centrum Zwalczania Terroryzmu, Ekstremizmu i Cyberprzestępczości, które podkreśliło brak jakichkolwiek danych mogących świadczyć o takim scenariuszu.

Nowe informacje ws. blackoutu w Czechach


"W związku z przerwą w dostawie prądu zwiększyliśmy aktywność patrolową w dotkniętych obszarach, a nasi koledzy kierują ruchem na wybranych skrzyżowaniach w dotkniętych miastach" – poinformowała jednocześnie czeska policja.

W związku z awarią służby niezwłocznie podjęły działania zabezpieczające. Czeska policja zapowiedziała, iż pozostanie w gotowości do czasu pełnego usunięcia awarii i przywrócenia normalnego funkcjonowania infrastruktury.

Władze apelują do obywateli o ostrożność i przygotowanie się na ewentualne kolejne zakłócenia w dostawie prądu. Monitorowane są kolejne działania w celu ustalenia przyczyn awarii oraz przeciwdziałania ewentualnym powtórkom sytuacji.

Jak informowaliśmy, w piątek (4 lipca) znaczna część Czech stanęła. Z powodu blackoutu, czyli braku prądu, zatrzymały się windy i komunikacja miejska. Utrudnienia dotknęły także turystów, ponieważ miastami odciętymi od zasilania są m.in. Praga i Liberec. Serwis Forum24 napisał, iż powodem blackoutu w Pradze, ale i znacznej części Czech, jest awaria na podstacji Chodow.

Po godz. 15 czeskie media podały, iż tramwaje w Pradze już wróciły do pracy. Większość linii na prawym brzegu Wełtawy nie kursowała przez trzy godziny. Metro również nie kursowało przez około pół godziny.

Także szpital uniwersytecki w tym mieście był bez prądu przez około godzinę i 15 minut. "Mamy zapasowe generatory diesla, które włączają się automatycznie. (...) Nikt nie był w niebezpieczeństwie" – przekazała rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego.

Idź do oryginalnego materiału