Polski poseł padł ofiarą oszustwa metodą "na policjanta". Mężczyzna stracił 150 tysięcy złotych, w tym pieniądze przeznaczone na prowadzenie biura poselskiego.
"Prawie wszystko łykałem" – przyznał w rozmowie z dziennikarzami Gazety Wyborczej.
Oszuści podali się za policjantów. "Sprawa wagi państwowej"
7 listopada poseł, przebywający w hotelu poselskim, odebrał telefon od swojej dyrektorki z biura. Kobieta poinformowała go, iż przekazała jego numer komórkowy policji w związku z "ważną sprawą wagi państowej". niedługo po tym zadzwonił do niego mężczyzna, podający się za "inspektora Boronia" – rzekomego komendanta głównego policji. Przestępcy poinformowali posła, iż hakerzy zaatakowali jego telefon oraz urządzenia innych parlamentarzystów.
"Inspektor" nakazał politykowi odwołanie wszystkich spotkań i pełną współpracę. W atmosferze presji i pod pozorem ochrony jego pieniędzy poseł podjął kolejne kroki, które w rzeczywistości były realizacją planu oszustów.
Fałszywe połączenie z 112
W trakcie rozmowy poseł nabrał podejrzeń, iż może rozmawiać z oszustami. Postanowił więc zadzwonić na numer alarmowy 112, aby potwierdzić tożsamość funkcjonariusza. Nie rozłączył się jednak z oszustem, przez co był cały czas na linii z przestępcami.
"Oszust sam zaproponował weryfikację jego danych, ale poprosił, aby się nie rozłączał i wezwał 112 poprzez wybranie na klawiaturze telefona [gwiazdka]112. To oznacza, iż poseł cały czas był na linii ze złodziejem, który po swojej stronie po prostu podstawił wtedy nagranie powitalne z numeru alarmowego, a następnie jego koleżanka potwierdziła tożsamość i wymyślony numer legitymacji oszusta" – opisano przebieg zdarzenia.
Zamiast prawdziwego operatora 112, rozmowę odebrała podstawiona kobieta. Potwierdziła tożsamość "inspektora" i przekierowała go z powrotem do przestępcy, aby ten mógł kontynuować działania z uspokojoną już ofiarą.
Pieniądze na "konto techniczne"
Pod pretekstem ochrony środków finansowych poseł wykonał szereg przelewów na wskazane przez oszustów "konto techniczne". Uwierzył, iż jego oszczędności są zagrożone. niedługo do akcji włączyła się również żona polityka. Oboje zlikwidowali lokaty, uruchomili debety na kartach kredytowych i przekazali zdjęcia swoich dowodów osobistych. Łączna kwota, jaką straciła para, wyniosła 150 tysięcy złotych.
Wątpliwości pojawiły się dopiero wtedy, gdy oszuści zażądali, aby znajomi posła również wpłacili pieniądze na rzekome "konto techniczne". Polityk zadzwonił do znajomego policjanta, który poinformował go, iż padł ofiarą oszustwa. "Wkręcali mnie profesjonalnie" – przyznał później poseł w rozmowie z dziennikarzami GW.
Poseł zgłosił zdarzenie na policję. W sprawie wszczęto dochodzenie. Jak wynika ze wstępnych ustaleń śledztwa, ta sama grupa przestępcza okradła również księdza z Pomorza, który stracił w ten sposób pół miliona złotych. Jak informuje prokuratura, skradzione pieniądze przestępcy wymienili na euro i dolary w kantorze w Łodzi.
Funkcjonariusze wciąż prowadzą śledztwo w tej sprawie. Skradzionych pieniędzy jednak raczej posłowi nie uda się odzyskać.
Jak nie dać się oszukać?
Oszustwa metodą "na policjanta" są coraz bardziej wyrafinowane. Aby uniknąć podobnych sytuacji:
Rozłącz się. jeżeli ktoś dzwoni i podaje się za funkcjonariusza, zakończ rozmowę i samodzielnie skontaktuj się z odpowiednią instytucją.
Nie ufaj numerom wyświetlanym na telefonie. Przestępcy potrafią idealnie podrobić numery alarmowe czy infolinii.
Nigdy nie podawaj danych osobowych ani nie przelewaj pieniędzy. Policja czy bank nigdy nie proszą o takie informacje przez telefon.
Warto zachować czujność i pamiętać, iż przestępcy działają szybko, pod presją czasu i często wykorzystują nasze emocje.