Polka skazana w Niemczech na dożywocie. Znajomi ujawnili, co zrobiła po tragedii

1 miesiąc temu
Zdjęcie: Fot. REUTERS/Maximilian Schwarz


Znajomi Ewy P., sprawczyni wypadku, w którym zginęła dwójka dzieci, zgodnie przyznali, iż kobieta lubiła brawurową jazdę. Miała ona być stałym elementem jej życia i powodem zaniepokojenia współpracowników, którzy nie chcieli wsiadać z nią do samochodu. Brat kobiety przekonywał natomiast, iż znajomi zazdrościli jej szybkich aut.
Ewa P. została skazana przez Sąd Regionalny w niemieckim Hanowerze na dożywocie za spowodowanie śmierci dwojga dzieci, które podróżowały z rodzicami samochodem osobowym. Jak pisaliśmy w Gazeta.pl, kobieta w 2022 roku uderzyła w rodzinę, jadąc na przeciwległym pasie z prędkością 180 km/h, przy ograniczeniu do 70 km/h. Powodem był wyścig z innym kierowcą, który później wyjaśniał, iż "poczuł się sprowokowany". - Z nikim wtedy nie konkurowałam, nie chciałam, by doszło do tragedii - mówiła skruszona kobieta, cytowana przez portal Con-nect, który ujawnił zeznania świadków.
REKLAMA


Zobacz wideo Zatrzymana w bezpośrednim pościgu. Podczas ucieczki nazbierała aż 236 punktów karnych


Niemcy skazały Ewę P. na dożywocie. Znajomi Polki przyznali jedną rzecz. "To była kwestia czasu"
56-letnia znajoma Ewy P. zeznała, iż rozmawiały ze sobą tylko w pracy, głównie o samochodach. - Na szczęście nigdy z nią nie jechałam, raz koleżanka tak zrobiła i poczuła się niekomfortowo ze względu na sposób, w jaki jeździła - powiedziała kobieta. Próbowałem przemówić jej do sumienia. To była tylko kwestia czasu, zanim coś się stanie - dodała. Według relacji 56-latki Ewa P. miała po pracy od razu włączać aplikację pokazującą fotoradary na trasie i ruszać w drogę.


Podobnego zdania była kolejna, tym razem 36-letnia znajoma Ewy P., która zeznała, iż miała z nią dobry kontakt. Kobieta wyjaśniła, iż tłumaczyła dla niej dokumenty i rozmawiała o problemach rodzinnych Polki. Jej najmłodsza córka miała często uciekać, a najstarsza zajść wcześnie w ciążę. - Jeździła znacznie szybciej niż wszyscy inni. Nigdy nie przestrzegała przepisów. Zawsze pędziła swoimi pojazdami o dużej mocy. jeżeli widziałeś włączone reflektory, pas przeciwny to już wiedziałeś, iż to musi być Ewa - oznajmiła kobieta i przyznała, iż nikt nie chciał podróżować z Polką. - Lepiej było pojechać pociągiem lub samemu - stwierdziła 36-latka.
Po trzech tygodniach od tragedii Polka wyszła ze szpitala i wróciła do pracy nowym samochodem, pomimo zatrzymanego prawa jazdy. - To był temat rozmów wśród naszej załogi. Niektórzy podobno powiadomili policję - zeznała kobieta. Zdaniem prokuratury Ewa P. kupiła nowe auto i zarejestrowała je na siostrę w Polsce.


Brat Ewy P. opowiedział o ich sytuacji rodzinnej i uderzył w znajomych. "Zemścili się na mojej siostrze"
Brat bliźniak kobiety stwierdził, iż jego siostra jest "empatyczna", ale też "powściągliwa" ze względu na trudne doświadczenia. Mężczyzna opowiedział w sądzie, iż w dzieciństwie doznali poparzeń i byli prześladowani w szkole. Natomiast ich matka miała chorować na nowotwór, a ojciec być uzależniony od alkoholu. 42-latek jako jedyny zeznał, iż czuł się bezpiecznie w samochodzie ze swoją siostrą i zarzucił znajomym Ewy P. , iż byli zazdrośni o jej samochody. - Teraz wykorzystali okazję, aby zemścić się na mojej siostrze - stwierdził. Pytany o przekraczanie prędkości przez siostrę, stwierdził, iż przypomina sobie tylko jedną taką sytuację.
Idź do oryginalnego materiału