

Posiedzenie, na którym zapadła decyzja czy wydać stronie niemieckiej podejrzanego o wysadzenie Nord Stream Wołodymyra Żurawlowa, rozpoczęło się w piątek po godz. 11. Mężczyzna został doprowadzony na nie do sądu z aresztu.
— Po pierwsze, jest pan wolny. Wniosek władz niemieckich o wydanie Wołodymyra Ż. nie zasługuje na uwzględnienie. Na wstępie należy z całą mocą podkreślić, iż przedmiotem postępowania nie jest ustalenie, czy ścigany dopuścił się zarzucanego mu przez stronę niemiecką czynu, a jedynie, czy czyn może stanowić podstawę do wykonania Europejskiego Nakazu Aresztowania — powiedział sędzia.
Prowadzący rozprawę zwrócił uwagę, iż sąd polski nie dysponuje w sprawie żadnymi dowodami źródłowymi. — Strona niemiecka w ramach ENA przesłała jedynie bardzo ogólne, formalnie wymagane informacje dotyczące czynu. Ten niemiecki nakaz jest poprawnie sporządzony, ale wbrew informacjom podawanym w niektórych mediach informacje przesłane przez stronę niemiecką dotyczące samego czynu zmieścić można na jednej stronie papieru A4 — uzasadnił.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Dlaczego polski sąd nie wydał Wołodymyra Żurawlowa Niemcom?
Jakie były reakcje niemieckiej skrajnej prawicy na decyzję sądu?
Co sąd powiedział o dowodach w sprawie Wołodymyra Żurawlowa?
Jakie żądania postawił Kay Gottschalk w związku z Polską?
Niemiecka prawica wściekła
Decyzja polskiego sądu wywołała ogromne niezadowolenie wśród niemieckiej skrajnej prawicy. Kay Gottschalk, poseł Bundestagu z AfD, zareagował na wpis Tuska. „Polskie państwo staje się sojusznikiem terrorystów” — napisał polityk na platformie X, domagając się w tym samym poście kar dla Polski.
„Wstrzymać fundusze unijne, zabezpieczyć granice, rygorystycznie kontrolować wizy pracownicze, rozszerzyć kontrole celne w zakresie nielegalnego zatrudnienia. jeżeli nic się nie zmieni, nasza wizja Europy jutra stanie pod znakiem zapytania” — dodał Gottschalk.
„Czy wspominałem już, iż od dłuższego czasu Polska naprawdę działa mi na nerwy? Nie ma prawie żadnej różnicy w porównaniu z Ukrainą” — dodał z kolei Hans-Thomas Tillschneider z AfD.
„Państwo nie może chronić domniemanych sprawców ataku bez ryzykowania poważnych napięć politycznych i dyplomatycznych oraz konsekwencji. Kto chroni sabotażystów, staje się ich wspólnikiem” — napisał Tomasz Froelich, eurodeputowany AfD z polskimi korzeniami.