Pojechałam do Birmy wbrew zaleceniom MSZ. Nie żałuję

1 tydzień temu

Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych ostrzega turystów, iż trwający konflikt zbrojny oraz kryzys polityczny powoduje niedostępność podstawowych usług, w tym usług medycznych i transportowych. Lepiej więc ich zdaniem, omijać ten region szerokim łukiem. Szczególnie na pograniczu z Tajlandią sytuacja jest bardzo niestabilna i może eskalować, ponieważ w tym miejscu działają bojówki i gangi przemytników. Regularnie dochodzi do starć z siłami zbrojnymi. Tyle tylko, iż Birma to kraj duży i nie ma sensu się pchać tam, gdzie potencjalnie może być groźnie. A w Mjanmie jest co zwiedzać i Birmańczycy czekają na turystów.

Podróże kameralne

Poleciałam z córką i moimi przyjaciółmi, wszyscy lubimy kameralne podróże, w dodatku nie są obarczone spotkaniami z obcymi ludźmi w jednej grupie, co czasami prowadzi do konfliktów. Moje ostatnie wspomnienia z grupowego wyjazdu nie należą do najlepszych. W dodatku przy tak intensywnym programie, który wymusza bycie non stop ze sobą, czasami nie bywa łatwo.

Do Birmy dotarliśmy z Kambodży, bo tam zaczęła się nasza podróż, wylądowaliśmy w Rangun. To największe miasto Mjanmy, stolica kraju od 1886 do 2006. Miasto położone we nad rzeką Rangun. Miasto jest duże, liczy sobie ponad 7 milionów mieszkańców. Z lotniska zawieziono nas do pięknego hotelu, w którym ponoć mieszkała Hillary Clinton. Przeżyliśmy pierwszy szok, bo miasto jest naprawdę piękne i zielone. Biorąc zaś pod uwagę fakt, iż Birma to jeden z biedniejszych państw Azji, nie spodziewaliśmy się takich luksusów. Nasz przewodnik uprzedził nas, iż wieczorami miasto jest wymarłe, bo młodzi mężczyźni nie wychodzą na ulice. Mogą być wówczas przymusowo wcieleni do wojska, które stale potrzebuje nowych żołnierzy.

Trudna historia Mjanmy

Ponad trzy lata minęło od ostatniego wojskowego zamachu stanu w Birmie. I choć w miejscach, w których byliśmy nie czuje się żadnego zagrożenia, to wiadomo, iż są miejsca, gdzie realizowane są brutalne walki zbrojne z partyzantami, a mieszkańcy czują terror junty wojskowej, w kraju zaś rozrosły się jak ośmiornica, gangi narkotykowe i te destrukcyjne siły zabierają Birmie przyszłość.

Birma i Mjanma to dwie nazwy tego kraju. w tej chwili oficjalna nazwa brzmi Republika Związku Mjanmy. Nazwa „Burma” czyli po naszemu Birma, była używana w czasach kolonialnych za panowania Brytyjczyków. Birma która jest krajem buddyjskim - jest określeniem potocznym, wywodzi się od imienia hinduistycznego boga Brahmy. W 1989 r., kiedy wojsko doszło do władzy, odrzuciło źle kojarzącą się nazwę i powróciły do dawnej, królewskiej formy „Myanmar” czyli „Kraj silnych jeźdźców”. ale mieszkańcy traktują obie formy jako synonim i używają naprzemiennie.

Birma jest państwem federacyjnym, położonym na obszarze 677 000 km kw, czyli dwa razy tyle co Polska. Jej granice ciągną się od Himalajów na północy, a na południu dochodzą niemal do Malezji. Kraj zamieszkuje prawie 56 milionów ludzi. Birmańczycy to 68% populacji, reszta czyli ponad 30% to prawdziwy tygiel mniejszości narodowych. Jest ich w sumie 120, a do tego mówią w 220 różnych językach i dialektach! To prastara cywilizacja, najstarsze ślady obecności człowieka na tym terenie datowane są na ok. 400 000 p.n.e.


Zrozumieć choć trochę Birmę

Aby zrozumieć to co w tej chwili dzieje się w Birmie, trzeba znać niezwykle skomplikowaną historię tego kraju, który od samego początku był zlepkiem różnych plemion i ludów. Mimo wspólnego państwa, w tym kraju nigdy nie było jednomyślności i spójności społecznej.

Przodkowie Birmańczyków napływali na te tereny z północy już od II tysiąclecia p.n.e. do I tysiąclecia n.e. O początkach państwowości birmańskiej mówi się, iż sięgają IX w. p.n.e., a stolicą kraju miało być Tagaung w Górnej Birmie. We wczesnym okresie państwa tworzyły ją miasta – państewka oraz miasta-kolonie, zamieszkiwane przez migrantów z Indii. Z nimi napływała hinduska filozofia i znalazła tu dobry grunt do rozwoju idei buddyjskich. W I tysiącleciu n.e. w środkowej Birmie rozwinęło się mońskie królestwo ze stolicą w Thaton, jego ludność już oficjalnie wyznawała buddyzm. Na wybrzeżu arakańskim uformowało się królestwo Wajśali, powiązane z Indiami, na północy — królestwo Pju.

Od VIII do X wieku do Birmy napłynęła ludność z podbijanego przez Chiny sąsiedniego królestwa Nanzhao. Były to plemiona Mranma, też tworzyły swoje społeczeństwo a w 1044 roku ich wódz Mranma, założył królestwo Pagan. Królestwo podporządkowywało sobie po kolei wszystkie ościenne grupy i tak uformował się naród birmański. Królestwo Pagan upadło w XIII wieku. Podbili je Chińczycy z mongolskiej dynastii Yuan. Potem przyszło rozdrobnienie kraju, powstały państewka, które wzajemnie się zwalczały.

Pod koniec XVI wieku przybyli Portugalczycy, Holendrzy, Anglicy oraz Francuzi zwabieni bogactwem naturalnym i możliwościami tego regionu. Na wybrzeżu powstały ich faktorie. W tym czasie walki wewnętrzne o wpływy, przez cały czas trwały i osłabiały kraj. Po wielu próbach zjednoczenia Birmy w latach 1752–60 na scenie politycznej pojawił się Alaungpaj. To on ustanowił stolicę w mońskim mieście Dagon i zmienił na Yangon czyli Rangun. Po nim przyszli następcy, którzy kontynuowali dzieło zjednoczenia i po kolei zdobywali zbuntowane księstwa. Państwa Birmańskiego nie udało się długo utrzymać, gdyż pojawiły się wojska chińskie i znowu rozbiły naród.

Potem w Birmie rozpanoszyła się Wielka Brytania i uczyniła z tego kraju kolonię. Birma wylądowała jako część brytyjskich Indii. Ale Birmańczycy nie zaprzestali marzyć o niepodległości. W wyniku działań ruchów patriotycznych, po I wojnie światowej, od 1937 roku Birma stała się samodzielną kolonią. Niestety w latach 1942–45 na ten kraj napadli Japończycy. Zostali wyparci przez Brytyjczyków po przegranej II wojnie światowej. Brytyjczycy w 1948 roku doprowadzili do powstania niepodległego państwa Birma.

Złudny smak niepodległości

Zapanowała demokracja z socjalistycznymi elementami, premierem został U Nu, który wzorował swoją politykę na podręczniku Dale’a Carnegie’ego zatytułowanym „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi?”. Słowem, chciał stworzenia w tym kraju raju na ziemi, a tym rajem było życie podpatrzone w amerykańskich filmach, gdzie były wspaniałe hotele, rezydencje, bankiety, kasyna oraz dyskoteki. Sam U Nu uchodził za wiecznego chłopca z głową w chmurach, lubiącego sport, alkohol i kobiety. Birma otworzyła się na zachodni świat i stała się modna w „mondzie”. Przywódca wprowadził także wspólne gospodarstwa, na wzór izraelskich kibuców, pragnął by kraj stał się wzorem państw skandynawskich – bezpieczny i niezaangażowany. Ludność się bogaciła, ale nie wszyscy. Wolność dana Birmie, złożonej z tak wielu mniejszości i interesów różnych grup, nie dała prawdziwej demokracji parlamentarnej, ale chaos i korupcje na niespotykaną skalę. Po 14 latach, rodzącą się demokracje przerwał przewrót wojskowy.

Do władzy doszła Rada Rewolucyjna, na czele której stał generał Ne Win, ogłosił iż kraj wprowadzi własną wersję socjalizmu - miał to być socjalizm buddyjski. Znacjonalizowano przemysł, banki, handel wewnętrzny, a handel zagraniczny został zawieszony. Wprowadzono dogmatyzm ideologiczny, cenzura szalała, narastały bezlitosne represje przeciwników tego ustroju. To doprowadziło do izolacji Birmy na arenie międzynarodowej. Kraj, który uchodził za jeden z najbogatszych w tym regionie świata, gwałtownie popadł w nędzę. Ludzie wytrzymali ten koszmar do lat 80. W 1988 r., po kilkakrotnym, nagłym unieważnianiu banknotów różnych nominałów, wybuchły protesty. Skończyły się masakrą, kilka tysięcy ludzi zostało zabitych. Birmańczycy nie ulegli, urządzali strajki i masowe demonstracje o charakterze pokojowym. Powstała Narodowa Liga na rzecz Demokracji (NLD), kierowana przez Aung San Suu Kyi, córkę Aung Sana – pierwszego premiera kraju po odzyskaniu niepodległości oraz późniejszą laureatkę Pokojowej Nagrody Nobla.

Generał Ne Win musiał ustąpić, ale niepokoje i walka wewnętrzna trwała. Aung San Suu Kyi uwięziono w areszcie domowym. W 1990 roku doszło do pozornych wyborów demokratycznych, bo gdy miażdżąco zwyciężyła Narodowa Liga na Rzecz Demokracji, rada wojskowa nie zezwoliła na zmianę władzy. Znowu doszło do prześladowań, mordów oraz walki bratobójczej. Władze przejął gen. Than Shwe, Birma stała się wtedy jedną z najbrutalniejszych w świecie dyktatur wojskowych.

Węzeł gordyjski

Kryzys gospodarczy trwał, władza generałów słabła. W 2007 wybuchła tzw. szafranowa rewolucja, nazwana tak od koloru stroju mnichów buddyjskich. Rewolta została krwawo stłumiona przez dyktaturę. W 2008 roku kraj zdemolował cyklon, żywioł zabił ponad 130 tys. ludzi. W 2010 roku obyły się wybory parlamentarne, opozycja je zbojkotowała. W końcu dyktatura nie dała rady realiom XXI wieku. Zachodnie sankcje, globalizacja oraz rozwój nowych technologii np. Internet, zmusiły juntę do oddania władzy. Aung San Suu Kyi, została zwolniona z aresztu i objęła rządy. Niestety nie doszło do pojednania narodowego ani ozdrowienia gospodarczego kraju. Kraj zatopiła korupcja, która nakręciła niezadowolenie ludu. Historia zatoczyła koło. W 2021 roku wojskowa junta znowu obaliła demokratycznie wybrany rząd Narodowej Ligi. Przywódczyni, Aung San Suu Kyi, znowu została aresztowana, tym razem dostała wyrok skazujący ją na 33 lata do więzienia. Władzę objął generał Min Aung Hlainga, powróciły represje oraz zabójstwa polityczne, a w końcu pełnowymiarowa wojna domowa. W Birmie rozpanoszyły się nie tylko grupy zbrojne walczące z juntą, ale kartele narkotykowe powiązane z obiema stronami konfliktu. Ten kraj stał się jest jednym z największych producentów opium na świecie oraz największym światowym producentem metaamfetaminy.

Obecnie w Mjanmie jest ponad 2,6 mln przesiedleńców wewnętrznych. Ponad milion uchodźców, muzułmanów Rohindża pozostaje w Bangladeszu, zostali wypędzeni przez wojsko. Wojna domowa toczy się między wojskiem, a grupami mniejszości etnicznych, które zawiązały wspólny front. Niestety ofiarami terroru są najczęściej zwyczajni ludzie, którzy chcą tylko żyć w spokoju.

Turyści jednak mogą się czuć bezpiecznie

Pomimo tego skomplikowanego układu politycznego, nasi przewodnicy (a w każdym mieście mieliśmy innego) zapewniali nas, iż możemy czuć się bezpiecznie. I faktycznie tak było. Zwiedzanie zaczęliśmy od Rangun, gdzie obowiązkowa jest wizyta w pagodzie Chaukhtatgyi, oraz podziwianie jednego z największych posągów leżącego Buddy w kraju.

Zachód słońca oglądaliśmy w w najświętszej i najbardziej majestatycznej świątyni w kraju Shwedagon Pagoda, pokrytej szczerym złotem i kamieniami szlachetnymi, w której według wierzeń znajdują się relikwie 4 poprzednich Buddów.

Świątynia ma 2500 lat i od świtu do nocy wypełniona jest zarówno mnichami, jak i odwiedzającymi ją wiernymi. Wierni obmywają swoje znaki zodiaku, a horoskop birmański opiera się na dniu tygodnia, w którym ktoś się urodził.

O tym możecie przeczytać tu:

W Mandalay wieczorem też jest pusto

Kolejnym etapem naszej podróży było Mandalay. Polecieliśmy tam samolotem, bo krajowa komunikacja lotnicza jest w Birmie dobrze rozwinięta. Generalnie sporo czasu spędziliśmy na lotniskach, bo przeloty znacznie ułatwiały podróż. W planie mieliśmy zwiedzanie klasztoru Shwenandaw, jedynej pozostałości z XIX-wiecznego Pałacu Królewskiego oraz pagody Kuthodaw, która ze względu na znajdujące się tam 729 marmurowych płyt z wygrawerowanymi pismami buddyjskimi, znana jest jako największa książka świata.

Mieliśmy też prywatny rejs rzeką Irawadi do Mingun, gdzie znajduje się gigantyczna, niedokończona stupa, która po ukończenia mierzyłaby ponad 150 metrów.

Jest tam też ważący 90 ton, największym na świecie działający dzwon z brązu. Odwiedziliśmy też Hsinbyume, białą świątynię wybudowaną na cześć Królowej Hsinbyume, która swoim kształtem odwzorowuje świętą górę Meru.

Wszędzie towarzyszyli nam miejscowi, próbujący sprzedać cokolwiek. Trudno się dziwić. W Birmie jest tak mało turystów, iż każdy biały człowiek witany jest z radością. Zawsze jest szansa, iż coś kupi i zasili domowy budżet. Wieczory spędzaliśmy w hotelu. W Mandalay wieczorami jest pusto i wszystko jest zamknięte, podobnie jak w Rangun.

Balonem nad Bagan

Z Mandalay pojechaliśmy do Bagan, miejsca naprawdę niezwykłego. Tu od XI do XIII wieku, w czasach świetności Królestwa Baganu na obszarze 40 kilometrów kwadratowych zostało wzniesionych ponad 10.000 pogód i świątyń.

Rozwój potęgi Baganu przerwały liczne najazdy mongolskie, a świątyń pozostało około 3 tysięcy, stale też powstają nowe.

Ponieważ żadne z naszej grupy nigdy nie leciało balonem, zafundowaliśmy sobie lot o wschodzie słońca. Widziane z góry świątynie robią niesamowite wrażenie, no i w końcu przekonaliśmy się też, jak to jest latać balonem.

Tu też odwiedziliśmy też miejscowy targ, pełen kolorów, zapachów, orientalnych przypraw, często nieznanych nam warzyw i owoców. Mogliśmy choćby zobaczyć, ile w Birmie jest odmian ryżu!

Jezioro Inle, gdzie wiosłują nogami

To kolejne miejsce w Birmie naprawdę warte odwiedzenia. To drugie pod względem powierzchni jezioro Mjanmy znajdujące się 800 m n.p.m. Jego głębokość w trakcie pory suchej waha się między 2,1 a 3,7 metrów, ale w okresie podwyższa się choćby o półtora metra. Jezioro zamieszkałe jest przez plemię Intha, które opanowało unikalną sztukę wiosłowania nogami.

Wioski budowane są tu na palach na wodzie i uprawia się pływające ogrody, bo nie ma przecież stałego gruntu. Tu też można spotkać kobiety z plemienia Padaung, które uciekły nad Inle przed wojna domową. Większość z nich mieszka w tej chwili w Tajlandii. Znane są jako kobiety – żyrafy, z powodu obręczy noszonych na szyi. W sumie mogą mieć aż 21 metalowych kół o wadze 5 kilogramów! Nigdy ich nie zdejmą, bo osłabione mięśnie szyi nie mogłyby już bez tej podpórki funkcjonować.

Na plaży w Ngpali

Lot z Heho do Rangun i z Rangun na wybrzeże, przeniósł nas do prawdziwego raju. Ngpali, położone nad morzem Adamańskim to niewielki kurort, dziś również z powodu braku turystów, opustoszały.

Mogliśmy się rozkoszować pustą plażą, a miejscowe kobiety karmiły nas w prowizorycznej restauracji na plaży. Nie było tam choćby bieżącej wody, więc w Polsce zamknięta byłaby natychmiast przez sanepid. Ale my jedliśmy tam świeże owoce morza i ryby, pysznie przyrządzone i nikomu nic nie zaszkodziło.

Kobiety wyrabiają też biżuterię z łowionych w pobliskiej zatoce pereł. Wszystko to można kupić za bezcen, bo Birma jest zdecydowanie krajem tanim. Dość powiedzieć, iż za obfite kolacje zdarzało nam się płacić równowartość 10 dolarów za 4 osoby.

Dobre hotele już takie tanie nie są, a trzeba przyznać, iż te w których mieszkaliśmy, były naprawdę o wysokim standardzie. No i wyjazd zorganizowany był perfekcyjnie. Mój wietnamski przyjaciel Tuan po raz kolejny nie zawiódł. Nie da się też opisać wszystkiego co widzieliśmy, krajobrazów, smaków. Do Birmy naprawdę warto jest jechać. Piękny kraj i piękni ludzie.

Źródła: https://www.amnesty.org.pl/mjanma-zamach-stanu-protesty-i-brutalna-reakcja-wojska/

https://pl.wikipedia.org/wiki/Konflikty_wewn%C4%99trzne_w_Mjanmie

https://pl.wikipedia.org/wiki/Konflikt_etniczny_w_Mjanmie

https://www.euractiv.pl/section/demokracja/news/birma-odsunieta-od-wladzy-byla-premier-czesciowo-ulaskawiona/

Idź do oryginalnego materiału