Sprawa ma swój początek w styczniu 2025 roku, kiedy to podczas interwencji policjanci weszli do jednego z mieszkań w bloku w Gnieźnie Zastali tam 35-letnią kobietę, jej 39-letniego partnera, a także 5-letnią dziewczynkę, roczne dziecko i miesięczne bliźnięta. Z uwagi na stan pięciolatki, na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe.
Dziewczynka miała powiedzieć w rozmowie z ratownikiem, iż ojczym zmuszał ją m.in. do jedzenia papieru. W gnieźnieńskim szpitalu przeprowadzono szczegółowe badania dziecka. Tomografia wykazała ślady starych urazów wewnątrz głowy, a także wodniaki i krwiaki, które zdaniem lekarzy i biegłym wskazują, na to, iż obrażenia powstały kilka, a choćby kilkanaście tygodni wcześniej.
Dziecko przetransportowano do poznańskiego szpitala na dalsze badania i leczenie. Jeszcze w styczniu sąd rodzinny wydał decyzję o zabezpieczeniu dzieci i zabraniu ich spod opieki 35-latki i jej partnera. Zarówno Oliwię, jak i jej rodzeństwo, przekazano do rodzin zastępczych.
Karolina P. została objęta wolnościowymi środkami zapobiegawczymi, a Roberta S. objęto aresztem. Po siedmiu miesiącach od zdarzenia, przed sądem w Gnieźnie ruszył proces pary. Prokuratura zarzuca oskarżonemu mężczyźnie fizyczne i psychiczne znęcanie się nad dzieckiem, w tym m.in. bicie po głowie i twarzy, a także innych częściach ciała, zarówno ręką, jak i rzemykiem lub drewnianym trzonkiem. Z relacji dziecka wynika, iż przewracało się na ziemię, krwawiąc.
Śledczy ustalili także, iż mężczyzna miał karać pięciolatkę za nieposłuszeństwo m.in. poprzez oblewanie zimną wodą, w tym w otwory nosowe, wpychanie jej papieru do buzi czy zmuszanie do spania bez przykrycia lub kilkugodzinnego stania nieruchomo pod ścianą. Do zdarzeń miało dochodzić między 17 a 21 stycznia 2025 roku.
Z kolei Karolina P. miała być świadoma kar i przemocy stosowanej wobec dziecka, dlatego prokuratorzy chcą ukarania jej za psychiczne i fizyczne znęcanie się nad Oliwią. Ustalono, iż nie reagowała na zgłoszenia ze szpitala dotyczące obrażeń dziecka.
Podczas odczytania aktu oskarżenia oboje byli obecni na sali sądowej. Nie przyznali się do zarzucanych im czynów. Grozi im kara do ośmiu lat pozbawienia wolności.