

- Ofiarą zabójstwa w Obrzycku w woj. wielkopolskim jest 46-letnia Ewelina O., polonistka, która pracowała w technikum rolniczym w Szamotułach. W środę rano, gdy wychodziła do pracy, została zastrzelona na progu swojego domu
- Sprawcą jest 34-letni Paweł Sz., mieszkaniec Szamotuł. — Motyw jego działania jest dla nas mglisty. Sprawa jest świeża, ustalamy szczegóły — mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji
- Swoją teorię na temat przyczyn tragedii ma pani Genia, sąsiadka zamordowanej nauczycielki. Podejrzewa, iż motywem była zawiedziona miłość. — Strzelił do niej raz, a ona zapytała: co mi zrobiłeś? Potem strzelił do niej drugi raz. Po chwili, gdy mama Eweliny wyjrzała przez okno, na jej oczach strzelił sobie w głowę — opowiada pani Genia, której córka miała widzieć całą tragedię
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
Spokojna ulica w Szamotułach, powiatowym mieście w Wielkopolsce. Mówię napotkanym mieszkańcom, iż szukam ich sąsiada Pawła Sz. Nie muszę dopowiadać, w jakiej sprawie.
— On nie żyje, wiemy, co się stało — słyszę od nich.
W środę rano, w pobliskim miasteczku Obrzycko, ich 34-letni sąsiad zastrzelił bogu ducha winną, dwanaście lat od siebie starszą nauczycielkę Ewelinę O. 46-latka akurat wychodziła z domu do pracy. Miała wsiąść do samochodu, pojechać do szkoły średniej w Szamotułach, w której od lat uczyła języka polskiego.
Motyw działania sprawcy pozostaje nieznany. Jedna z wersji mówi, iż Paweł nieszczęśliwie zakochał się w starszej Ewelinie, a ona odrzucała jego zaloty.
— Aż trudno mi w to uwierzyć. On i kobiety? To dwa różne światy — słyszę od sąsiada sprawcy. — Widywałem go prawie codziennie. zwykle miał kaptur na głowie, wzrok wbity w ziemię, ręce w kieszeniach, do nikogo nie zagadał. Chciałem go choćby szturchnąć i zapytać: „co, choćby dzień dobry nie potrafisz powiedzieć, nie znasz ludzi?”. Może dobrze, iż tego nie zrobiłem, bo kto wie, co trzymał w kieszeniach.
Od kilku sąsiadów sprawcy słyszę, to samo: Paweł był dziwakiem. adekwatnie, jak dodają, cała rodzina żyła trochę w swoim świecie. Jego ojca, który przed laty naprawiał telewizory i grał na perkusji, na ulicy nazywano „Magikiem”.
— Wie pan, to był taki typ, co dużo gadał i mało robił. Potem wyjechał, zostawił rodzinę, rozwiódł się z mamą Pawła. Ona była w porządku, sympatyczna, ale — jak reszta rodziny — żyła w swoim świecie. Malowała, pisała wiersze, zajmowała się muzyką. Zmarła teraz, w poniedziałek, po cichu. Jeszcze nie została pochowana. Może to jakoś nim wstrząsnęło? — zastanawia się sąsiad sprawcy. Dodaje, iż Paweł miał także brata, który czasami bardzo dziwnie się zachowywał, miał kłopoty z psychiką i z tego powodu był przedmiotem drwin otoczenia.
Śledczy mówią nam, iż badany jest potencjalny inny motyw. Wiadomo, iż sprawca chodził do szkoły, w której uczyła nauczycielka i mógł ją znać. Wśród policjantów krąży teoria, iż może chodzić np. o “urojoną zemstę po latach”. Sprawdzają, czy Paweł leczył się psychiatrycznie.
„Strzelił raz, potem drugi, a potem zastrzelił siebie”
O tragedii w Obrzycku mówi adekwatnie cały powiat. Od rana do niewielkiego miasteczka pod Szamotułami przyjeżdżali policjanci oraz dziennikarze. Pojawiały się plotki i spekulacje, iż Ewelinę może zabił ją były mąż, z którym przed laty się rozwiodła. Inni mówili, iż przecież była bezdzietną panną.
— Znałam Ewelinę ze szkoły, zapamiętam ją jako ładną kobietę, sympatyczną i raczej skrytą. Nie wiem, aby miała grono jakichś bliskich znajomych. Jak się widziałyśmy, to tylko było „cześć, cześć” i każda z nas szła dalej — opowiada nam jej znajoma.
Mieszkańcy Obrzycka nie są przyzwyczajeni do najazdu policji i dziennikarzy. Do tej pory żyli spokojnie. o ile nazwa ich miasteczka gdzieś pojawiała się w mediach, to za sprawą „Fryzjera”, mieszkającego nieopodal Ryszarda F., uchodzącego za szefa mafii piłkarskiej, związanego swego czasu z klubem Amica Wronki.
Ale generalnie o miasteczku było cicho. Największy akt wandalizmu, o którym do tej pory było głośno w ich okolicy, to niedawne rozrzucenie śmieci po miasteczku przez dwóch mężczyzn. Chwilę wcześniej zażyli narkotyki.
— Dla osób z zewnątrz dzisiejsza tragedia to zdarzenie, którym będą żyły może przez jeden dzień. My z tą sprawą zostaniemy. Będziemy przechodzić obok miejsca tej tragedii, będziemy pamiętać i o tym rozmawiać. Na pewno rodziny zmarłej nie zostawimy bez naszej opieki — mówi Onetowi burmistrz Obrzycka Igor Kołoszuk.
Tragicznie zmarła Ewelina mieszkała w jednym domu z rodzicami, blisko rynku w Obrzycku, w pobliżu biblioteki i ośrodka pomocy społecznej. Gdy rano urzędnicy przychodzili na siódmą do pracy, widzieli, jak nam opowiadają, dziwnie zachowującego się mężczyznę w kapturze. Po chwili, gdy zobaczył wychodzącą z domu Ewelinę, strzelił do niej. Zachowywał się, jakby na nią czekał.
O tragedii opowiedziała dziennikarzom sąsiadka Eweliny, pani Genia. Jak zaznaczyła, jej córka była naocznym świadkiem tego, co rozegrało się po drugiej stronie ulicy. Kobieta przypuszcza nawet, iż sprawca mógł od kilku dni obserwować swoją ofiarę. Przypuszcza, iż podkochiwał się w nauczycielce, a ona go nie chciała.
Polska w czołówce z liczbą amputacji z powodu stopy cukrzycowej. Ruszył nowy program
— Ona otworzyła drzwi i chciała iść do samochodu, wtedy on strzelił pierwszy raz. Zapytała: co mi zrobiłeś? — pani Genia naśladuje głos zmarłej Eweliny. — Za chwilę strzelił do niej drugi raz. Wtedy jej mama wyjrzała przez okno — mieszkali z córką w tym samym domu. On na oczach mamy Eweliny strzelił sobie w głowę — relacjonuje pani Genia.
„Motywy sprawcy pozostają niejasne”
Ciała ofiary i zabójcy przez kolejne godziny leżały przed domem na ulicy Staszica w Obrzycku. Zabezpieczano ślady, przesłuchiwano świadków. Policja podaje, iż narzędziem zbrodni była broń czarnoprochowa, na którą nie trzeba mieć pozwolenia. Przy sprawcy znaleziono dwie jednostki takiej broni.
— Motyw jego działania pozostaje w tej chwili niejasny, ustalamy to — mówi Onetowi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
O zamordowanej Ewelinie można usłyszeć w Obrzycku same dobre rzeczy. Że sympatyczna i miła. Wielu mieszkańców zna także jej rodziców — ojciec kierował GS-em w miasteczku, mama pracowała w banku.
— O zmarłych mówi się same sympatyczne rzeczy, ale naprawdę nie sposób powiedzieć o niej inaczej — mówi Onetowi Zygmunt Sługocki, były wieloletni dyrektor Zespołu Szkół nr w 2 Szamotułach, w którym pracowała Ewelina O. — Sumienna, obowiązkowa, brała udział we wszystkich przedsięwzięciach szkolnych. Tak ją zapamiętam. Gdy zostałem dyrektorem w 2007 r., ona już tu pracowała. Zawsze można było na niej polegać.
Trzy pogrzeby i tragedia dwóch rodzin
Rodzinny dom Pawła znajduje się na końcu krótkiej, spokojnej ulicy w Szamotułach. Mieszkał na parterze odnowionego z zewnątrz budynku.
Naciskam na dzwonek wiszący przy furtce. Po chwili młoda kobieta otwiera okno w mieszkaniu na parterze.
— Policja? — pyta.
— Nie, jestem dziennikarzem — nie zdążę nic więcej powiedzieć, bo okno gwałtownie zostaje zamknięte.
Po chwili słyszę zniecierpliwiony głos drugiej, starszej kobiety.
— Idź chłopie, nie będziemy rozmawiać — słyszę.
Sąsiedzi Pawła Sz. mówią, iż wybierają się na pogrzeb jego zmarłej w poniedziałek mamy. Na jego pochówek — niekoniecznie.
— Szkoda jego rodziny, a zwłaszcza tej Eweliny z Obrzycka i jej bliskich. To wielka tragedia. Ale jego mi nie żal — stwierdza jeden z sąsiadów sprawcy.