Gdy przyjechało pogotowie, mężczyzna, który wezwał karetkę, miał rozcięty łuk brwiowy. Twierdził, iż jest trzecim wspólnikiem i ktoś na nich napadł. Jak się niebawem okazało, nie był ofiarą, tylko zleceniodawcą tych zabójstw i aktywnym uczestnikiem masakry. To on zaplanował zasadzkę na ofiary, umawiając się wcześniej z nimi na spotkanie w siedzibie spółki. Wcześniej namówił do udziału w zbrodni syna, a ten swoich kolegów, w tym jednego nieletniego.
Głównym motywem była zemsta?
Ofiary i zleceniodawcę ich zabójstwa łączyły interesy. Założyli spółkę, która miała produkować baseny, ale dwaj wspólnicy zniecierpliwieni brakiem dochodów postanowili usunąć z niej Michała G. Zemsta miała więc być głównym motywem zbrodni, choć prokuratura nie wykluczała rozliczeń w związku z handlem narkotykami. Sprawcy dokładnie wiedzieli, po co idą do biura Emiliana M. i Pawła S. Powód był jednoznaczny: chodziło o ich zabicie.
Wszystko obmyślono dzień wcześniej – przygotowano narzędzia do zbrodni i ustalono rolę poszczególnych uczestników. Uzgodniono, iż będą mieli zasłonięte twarze, a na rękach lateksowe rękawiczki. Postanowili też zabrać ze sobą płyny do dezynfekcji i rozpuszczalnik nitro. Zaplanowano, iż spalą ubrania, w których dokonają napadu. Rozważano także przewiezienie w workach zwłok do lasu i zakopanie ich tam. Wybrano choćby miejsce i zostawiono tam trzy szpadle. Michał G. nie zaprzeczał po zatrzymaniu, iż to on wymyślił ten napad. O pomoc poprosił swojego syna, który miał zebrać jeszcze grupę kolegów. Zleceniodawca był tak przebiegły, iż wcześniej oszukał syna, informując go, iż jest śmiertelnie chory, co miało Wiktora G. bardziej zmotywować.