To historia, która mrozi krew w żyłach i budzi więcej pytań niż odpowiedzi. 29-letni Zbigniew Kozubiński z Gniezna zaginął w kwietniu 2024 roku podczas powrotu z pracy w Niemczech. Wysadzony pod Berlinem, pobity, zdezorientowany, zniknął z parkingu pod supermarketem Kaufland w Federsdorf-Vogelsdorf. Od tamtej chwili ślad po nim się urwał. Mimo międzynarodowych poszukiwań, apeli i zaangażowania fundacji — od 18 miesięcy nie wiadomo, co się z nim stało. Teraz pojawił się nowy trop – świadek twierdzi, iż widział Zbyszka w pociągu z Berlina do Wrocławia. Czy to szansa na rozwiązanie jednej z najbardziej tajemniczych zagadek ostatnich lat?
Zniknął w drodze do domu. Tajemnicze zaginięcie Zbigniewa Kozubińskiego z Gniezna
To miał być zwyczajny powrót z pracy. Po kilku miesiącach spędzonych w niemieckim Krefeld, 29-letni Zbigniew Kozubiński z Gniezna marzył tylko o jednym — wrócić do Polski, przytulić mamę, odpocząć i rozpocząć nowe życie. 23 kwietnia 2024 roku wsiadł do busa jednej z polskich firm przewozowych. Nigdy nie dotarł do domu.
Zbyszek – spokojny chłopak z Gniezna
Znajomi wspominają go jako cichego, uczciwego i spokojnego chłopaka. Nie szukał kłopotów, pracował ciężko, by pomóc rodzinie. Kiedy wyjechał do pracy w gospodarstwie w Krefeld, wydawało się, iż wszystko układa się dobrze.
Mówił, iż praca ciężka, ale uczciwa, iż ludzie są mili – wspominała jego mama, pani Katarzyna, w rozmowie z mediami.
Jednak z czasem coś się zmieniło. Zbyszek przestał regularnie dzwonić, a gdy już to robił, był niespokojny.
Powtarzał, iż się boi, iż coś jest nie tak. Myślałam, iż się po prostu zmęczył – mówiła kobieta.
23 kwietnia: dzień, w którym ślad się urwał
Tamtego dnia Zbyszek spakował swoje rzeczy i wsiadł do busa, który miał zawieźć go do Polski. Podróż przebiegała normalnie aż do przesiadki w Federsdorf-Vogelsdorf pod Berlinem. Tam kierowcy różnych busów wymieniali się pasażerami w zależności od kierunku jazdy.
Zbyszek miał poczekać na kolejnego kierowcę około 40 minut – opowiadał jeden z pracowników firmy przewozowej.
Ale na miejscu okazało się, iż mężczyzna był w złym stanie. Świadkowie widzieli go pobitego, z opuchniętą twarzą i podbitym okiem, a jego ruchy wskazywały, iż ma połamane żebra. Zamiast trafić pod opiekę medyczną lub policji, został wysadzony na parkingu przy Kauflandzie.
Zostawili go jak przedmiot. W obcym kraju, bez pomocy. To nieludzkie – mówi matka.
Zniknięcie pod Kauflandem
To właśnie na parkingu supermarketu Kaufland przy Frankfurter Chaussee 48 Zbyszek był widziany po raz ostatni. Kierowca busa twierdził, iż wysiadł tylko na chwilę, a gdy wrócił – pasażera już nie było. W sklepie rozpoznały go kasjerki. Był roztrzęsiony, zdezorientowany, prosił o pomoc. Po chwili wyszedł i skierował się w stronę lasku za sklepem. Od tej chwili ślad po nim zniknął. Jeszcze tej samej nocy Zbyszek zadzwonił do znajomych. Mówił, iż jest „w lesie”, iż się boi, ale jego słowa były niespójne, jakby mówił w szoku. Telefon przestał działać 24 kwietnia nad ranem.

Poszukiwania bez rezultatu
Rodzina natychmiast zgłosiła zaginięcie. W akcję zaangażowano policję w Gnieźnie, niemieckie służby oraz Fundację Zaginieni. Przeszukano okolice lasu, szpitale, noclegownie. Bez skutku. Nie znaleziono żadnego śladu Zbyszka, nie zarejestrowały go kamery, nie pojawił się w systemach szpitalnych ani policyjnych.
Może gdzieś żyje i nie pamięta, kim jest. Może zaginął w szoku. A może… już nie żyje – mówi pani Katarzyna.
Nowy trop po 18 miesiącach
Po miesiącach ciszy pojawił się przełom. Świadek – pani Bożena – zgłosiła się do fundacji, twierdząc, iż 2 maja 2024 roku widziała Zbyszka w pociągu Berlin–Wrocław.
Poprosił o telefon, powiedział, iż został okradziony i iż wraca do Gniezna. Wyglądał na zmęczonego, zagubionego, ale spokojnego. Dałam mu wodę, ciastka i trochę pieniędzy – relacjonuje kobieta.
Mężczyzna mówił, iż ma babcię we Wrocławiu, u której chce się zatrzymać. Gdy świadek później dowiedziała się z internetu, iż rodzina nie ma tam żadnych krewnych, natychmiast skontaktowała się z policją. To może być ostatni potwierdzony ślad życia Zbigniewa Kozubińskiego – Wrocław, 2 maja 2024 roku, około godziny 21.

Co mogło się wydarzyć?
Wśród hipotez pojawiają się trzy scenariusze:
-
Zbyszek mógł umrzeć z powodu obrażeń lub wychłodzenia, zanim ktokolwiek udzielił mu pomocy.
-
Mógł stracić pamięć lub doznać urazu psychicznego, który uniemożliwił mu kontakt z rodziną.
-
Mógł paść ofiarą przestępstwa – rabunku, porwania lub przemocy w czasie, gdy był osłabiony i zdezorientowany.
Jedno jest pewne – ktoś widział jego cierpienie i odwrócił wzrok.
Matka wciąż czeka
Pani Katarzyna codziennie przeszukuje niemieckie i polskie portale, kontaktuje się z fundacjami, ogląda nagrania z monitoringu.
–
Nie chcę już nic, tylko wiedzieć. Czy żyje, czy nie. jeżeli nie chce wrócić – zrozumiem. Ale niech da znak. Niech tylko powie: mamo, żyję – mówi.
Apel o pomoc
Policja w Gnieźnie apeluje do wszystkich, którzy mogą mieć informacje o losie Zbigniewa Kozubińskiego. W dniu zaginięcia miał 29 lat, 183 cm wzrostu, był krępej budowy, miał krótkie włosy i jasną cerę. Ostatni raz widziany był 23 kwietnia 2024 roku w miejscowości Federsdorf-Vogelsdorf pod Berlinem oraz – według nowych ustaleń – 2 maja we Wrocławiu.
Kontakt:
Komenda Powiatowa Policji w Gnieźnie – tel. 47 77 21 211
lub numer alarmowy 112.
Każdy, choćby najdrobniejszy sygnał, może pomóc zakończyć dramat, który trwa już 18 miesięcy.
Zniknął wśród ludzi
Zbigniew Kozubiński nie zaginął w górach ani na odludziu. Zniknął na parkingu pełnym ludzi, w centrum Europy. W świecie kamer, GPS-ów i systemów monitoringu jego ślad urwał się bezpowrotnie. To jedna z tych historii, które przypominają, jak krucha bywa ludzka obecność. Jak łatwo można zniknąć — choćby w tłumie.
Zbyszek chciał tylko wrócić do domu. Nie wrócił do dziś.

1 tydzień temu










English (US) ·
Polish (PL) ·
Russian (RU) ·