Nowy incydent na kolei. Zatrzymano cudzoziemców zza Oceanu

21 godzin temu
fot. Twitter | @Policja_KSP

Na kolei zatrzymano kolejnych cudzoziemców. Była to para z nieoczywistego kierunku – przyjechali z… Brazylii. Policja przekazała, iż dwie osoby zauważono, gdy „zachowywały się podejrzanie” w pobliżu torów kolejowych. Chociaż parę przesłuchano ostatecznie w charakterze świadków, zatrzymanie odbyło się siłowo – funkcjonariusze weszli do lokalu zajmowanego przez Brazylijczyków z wykorzystaniem granatów hukowych. Po przesłuchaniu cudzoziemcy zostali zwolnieni do domu. Śledztwo przez cały czas jest w toku.

Czy to nadgorliwość, czy już rzeczywiste zagrożenie? W dość nietypowej akcji z wykorzystaniem granatów hukowych policja wkroczyła w ostatnich dniach do mieszkania przy ul. Rejtana w Przemyślu, zajmowanego przez brazylijską parę. Strzałów – jak przekazały służby – nie oddano. „Akcja wynikała z poinformowania przez mieszkańca Przemyśla o dwóch osobach zachowujących się podejrzanie w okolicy infrastruktury kolejowej” – przekazała stacji Polsat News rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Przemyślu Marta Pętkowska.

Po zatrzymaniu obywatele Brazylii zostali przesłuchani w charakterze świadków, a później zwolnieni bez żadnych ograniczeń. Prokuratura podkreśla, iż śledztwo wobec pary jest przez cały czas kontynuowane, chociaż nie ujawniono szczegółów, dotyczących tego, co adekwatnie robili na kolei.

Wzmożona czujność na polskiej kolei po aktach dywersji

Polska kolej i dworce są w stanie podwyższonej gotowości i czujności w związku z wydarzeniami z połowy ubiegłego miesiąca. W nocy z 15 na 16 listopada w miejscowościach Mika (woj. mazowieckie) i Gołąb (woj. lubelskie) doszło do dwóch aktów dywersji. W Mice eksplodował ładunek wybuchowy, który zniszczył szynę, a niedaleko stacji Gołąb pociąg osobowy z blisko 500 osobami na pokładzie musiał hamować z powodu uszkodzonego torowiska – jak się później okazało, spowodowanego sabotażem.

O dokonanie obu aktów dywersji oskarżono dwóch obywateli Ukrainy Jewhenija I. i Ołeksandra K., którzy uciekli na Białoruś, a potem najprawdopodobniej do Rosji, jeszcze zanim służby rozpoczęły poszukiwania. Za komplet zarzutów mających związek z działaniami na rzecz rosyjskich służb specjalnych Ukraińcom grozi kara choćby dożywotniego pozbawienia wolności.

Od wydarzeń z Miki i Gołębia na kolei regularnie dochodzi do dziwnych incydentów – w tym m.in. wybuchów petard hukowych i odnajdywania tzw. ślepych naboi.

Źródło: polsatnews.pl

Idź do oryginalnego materiału