Na wschodniej granicy Polski znowu wrze. Gdy wydaje się, iż migranci, nasyłani przez białoruskie służby, wyczerpali już wachlarz pomysłów na sforsowanie granicy, zaskakują kolejny raz. W miniony piątek, w okolicach Narewki, podlascy strażnicy graniczni udaremnili niecodzienną próbę, która na nowo rozgrzała dyskusję o bezpieczeństwie i skuteczności bariery. Zamiast tradycyjnych drabinek, kładek czy cięcia drutu, grupa migrantów postanowiła działać po cichu i pod osłoną ziemi. Wykopali tunel, który swój początek miał po białoruskiej stronie granicy, ukryty w lesie. Próbowali nim przedostać się pod stalową barierą, wierząc, iż w ten sposób pozostaną niezauważeni.
Ale co sprytne oko elektroniki, to nie dla nich! Centrum Nadzoru Bariery Elektronicznej natychmiast odnotowało nietypowy ruch i wysłało alert do patroli. Chwilę później na miejscu byli już funkcjonariusze, zaskakując migrantów. Gdy tylko wyszli na polską stronę, musieli salwować się ucieczką, by nie wpaść w ręce polskich strażników. Czterech mężczyzn, zaskoczonych nieoczekiwanym obrotem spraw, zniknęło z powrotem na Białoruś.
Sytuacja ta to kolejny dowód na to, iż wojna hybrydowa trwa w najlepsze. Białoruskie służby wciąż aktywnie wspierają proceder nielegalnego przekraczania granicy. Jak informuje Straż Graniczna, pomimo tego, iż po białoruskiej