Ukąszony przez kobrę ratel miodożer zapada w sen. Budzi się po godzinie i zaczyna kobrę jeść. Najpierw głowa, reszta ofiary jeszcze się rusza. Jemeńskich rebeliantów Huti często porównuje się do tego zwierzęcia – uznawanego za niezwykle inteligentne, elastyczne i zdolne do współpracy. Nie jest duże i nie grzeszy urodą. W walce z lwem też potrafi sobie poradzić.
W listopadzie 2023 roku Huti sparaliżowali żeglugę handlową na Morzu Czerwonym. Zareagowały Stany Zjednoczone, potem Unia Europejska. Na kilka się to zdało. Nowa administracja amerykańska 15 marca rozpoczęła operację Rough Rider. Prezydent Trump zapowiedział, iż na rebeliantów spłynie piekło. Po trzech tygodniach koszt operacji przekroczył miliard dolarów, a Huti przez cały czas wznosili modły dziękczynne za to, iż wreszcie są w bezpośredniej konfrontacji militarnej ze swoim odwiecznym wrogiem.
To już nie tylko górale w klapkach
6 maja Trump ogłosił zakończenie trwającej 52 dni operacji. Wielokrotnie powtarzał, iż przywództwo ruchu jest zdziesiątkowane, Huti błagali o pokój i w końcu skapitulowali. Tymczasem to strona amerykańska zwróciła się do Omanu o pomoc w zakończeniu starcia, w którym obie strony musiały docenić siłę przeciwnika.
Jedna strona to potężne mocarstwo, które w 2024 roku wydało 997 miliardów dolarów na zbrojenia. Drugą jeszcze niedawno mało kto się interesował. Rebelianci z północnej, górzystej prowincji, którzy w ciągu ostatnich lat stali się poważnym międzynarodowym graczem. Swój marsz po władzę rozpoczęli w 2014 roku, we wrześniu zajęli stolicę Jemenu, Sanę. Do dziś nie kontrolują całego terytorium kraju, ale tam, gdzie są, przebywa i mieszka ponad trzy czwarte czterdziestomilionowej populacji. Mają swoich ministrów, swoje struktury, swoje najwyższe rady, ale nie stworzyli państwa. Nie ma budżetu. Nikt, choćby oni sami, nie wie, ile wydaje się na zbrojenia.
Broń dociera z Chin, Iranu, Rosji. Sporo przez lądową granicę z Omanem. Dużo drogą morską. Coś wypływa z jednego portu, gdzie indziej zostaje przeładowane. Zawsze można podpłynąć mniejszą łodzią do większej jednostki i przejąć część ładunku. To, co już niepotrzebne i mniej zaawansowane, można sprzedać somalińskiej organizacji terrorystycznej Asz–Szabab, które ma pieniądze, zbroi się i rośnie w siłę.
O tym, co do rebeliantów trafia, dowiadujemy się także, gdy coś zostaje zatrzymane. Tak było np. w marcu 2025 roku, gdy władze Jemenu przejęły transport 800 chińskich śmigieł do dronów czy w sierpniu 2024 roku, gdy zatrzymano – również chińskie – wodorowe ogniwa paliwowe. Dzięki tej technologii drony mogą latać wyżej, dłużej i uderzać bardziej precyzyjnie. Huti dawno przestali być jedynie góralami w klapkach, wymachującymi kałachami.
Izrael poza porozumieniem o wstrzymaniu ognia
Huti korzystają z kryptowalut, by płacić za chińską technologię, umożliwiającą zestrzeliwanie amerykańskich dronów. Amerykanie przyznają, iż podczas operacji Rough Rider stracili siedem dronów MQ-9 Reaper. Według Jemeńczyków – trzy razy więcej. Każdy dron to 30–33 miliony dolarów. To, czym posługują się Jemeńczycy, jest nieporównywalnie tańsze i nie musi być precyzyjne. Jak podczas ataków na statki na Morzu Czerwonym albo z uderzeniami w lotnisko Ben Guriona w Tel Awiwie. Same uderzenia, które paraliżują lotnisko, w zupełności wystarczą. Zniszczenia to bonus. Kolejne linie lotnicze, które zawieszają loty do Tel Awiwu na 3–4 miesiące, to sukces, który utwierdza rebeliantów w przekonaniu, iż są na adekwatnej drodze.
Gdy z pokładu atomowego lotniskowca USS Harry Truman zsunął się wart 65 milionów dolarów F/A-18 Super Hornet wraz z holownikiem, Huti ogłosili swój sukces. Ich zwolennicy w niego nie wątpią. Okręt nie został jednak trafiony. Wykonał gwałtowny manewr, żeby uniknąć uderzenia. Grawitacja i chaos zrobiły swoje – obie maszyny znalazły się w morzu.
Huti przeszli długą drogę, ale ich zawołanie bojowe, zawierające m.in. słowa „Śmierć Ameryce! Śmierć Izraelowi!”, pozostaje bez zmian. – Oni naprawdę wierzą, iż Allah jest po ich stronie – mówi mi dra Elisabeth Kendall, szefowa Girton College Uniwersytetu Cambridge.
Porozumienie zawarte w Omanie oznacza, iż strony nie będą się wzajemnie atakować. Dotyczy to również statków handlowych na Morzu Czerwonym. Strony są dwie – porozumienie nie obejmuje Izraela. Z punktu widzenia Hutich nie tylko można i trzeba atakować Izrael, ale także wszelkie jednostki pływające w jakikolwiek sposób związane z Izraelem. A tu interpretacja może być szeroka – pochodzenie towarów, powiązania kapitałowe (nawet te wcześniejsze) armatorów.
Midri, czyli „nie wiem”
Amerykanie zakończyli operację nie tylko ze względu na koszty. Potrzebny był sukces przed wizytą prezydenta Trumpa na Bliskim Wschodzie. Dla Hutich przerwa – a tak rozumieją sytuację – jest potrzebna, żeby się przeorganizować i dozbroić. Uderzenie amerykańskie było bolesne – znacznie bardziej niż bombardowania koalicji pod wodzą Arabii Saudyjskiej z marca 2015 i kwietnia 2022 roku. Teraz rzeczywiście kilkuset bojowników. Jednak nikt ze ścisłego przywództwa – chociaż takie informacje pojawiały się w mediach. Wiele składów broni, jak głębokie tunele w prowincji Sa’ada, zostało zniszczonych. Gdy w sieci pojawiły się zdjęcia, wielu komentatorów jemeńskich było pod wrażeniem skali infrastruktury, którą Huti zdołali stworzyć. „To musiało kosztować. Nic dziwnego, iż nie wypłacają ludziom pensji od 700 miesięcy” – pisali niektórzy.
W kwietniu Huti wprowadzili zakaz udostępniania zdjęć po amerykańskich nalotach, informacji o ofiarach, a choćby o czasie i miejscach pochówku. Midri, czyli „nie wiem” – tak nazwano kampanię. Gdy pocisk Hutich omyłkowo trafił w zatłoczony bazar w Sanie, zginęło 40 osób, rannych zostało ponad 70. Za robienie zdjęć 30 osób trafiło do aresztu. Pozostaną tam bez procesów i kontaktu z rodziną.
W Sanie pojawiło się wiele okazałych rezydencji na sprzedaż po okazyjnych cenach. Nie ma wielu chętnych. Nie tylko dlatego, iż ludzie nie mają pieniędzy. Wiadomo, iż dotychczasowi właściciele, gdy tylko wrócą z kryjówek na północy, upomną się o swoją własność.
Z powodu bombardowań jemeński narodowy przewoźnik Yemenia nie ma już w Sanie ani jednego samolotu. Po saudyjskiej blokadzie granic – także powietrznych – loty wznowiono dopiero po zawieszeniu broni w kwietniu 2022 roku. To było kilka połączeń tygodniowo – głównie do Ammanu i Kairu. Lotnisko w Adenie to 20 godzin samochodem z Sany. Po drodze jeden niedawno uruchomiony oficjalny punkt poboru opłat i niezliczone punkty nieoficjalne. zwykle trzeba płacić. Czasem bagaże są przeszukiwane. Prawie zawsze trzeba czekać.
Taiz, trzecie największe miasto Jemenu, jest wciąż podzielone – część znajduje się w rękach rebeliantów, część w rękach sił rządowych. Po stronie rządowej jest łatwiej i bezpieczniej. Nauczyciele dostają wynagrodzenie – równowartość około 50 dolarów miesięcznie. Woda na miesiąc dla pięcioosobowej rodziny to 30 dolarów. Za resztę można kupić 10 kg ryżu i 9 kg cukru.
Niezwyciężeni?
„Czy ktokolwiek jest w stanie pokonać Hutich?” – pyta izraelski magazyn „Haaretz”. – Mało prawdopodobne, żeby zrobił to Izrael, skoro nie udało się ani Arabii Saudyjskiej, ani USA – mówi mi dra Kendall. – Sprzyja im geografia, doświadczenie, sposób myślenia. Łatwo akceptują straty po swojej stronie – dodaje.
Męczenników zastąpią kandydaci na kolejnych. Huti z dumą podkreślają, iż w ciągu ostatnich pięciu miesięcy przeszkolili już prawie półtora miliona dzieci.
Huti wierzą, iż są niezwyciężeni. W legendach ratel miodożer jest nieśmiertelny. Zaatakowany przez lwa jest w stanie – dzięki elastyczności i bardzo luźnej tkance tłuszczowej – wykonać zwrot i wbić zęby w jądra napastnika. Jego jedynym śmiertelnym wrogiem jest lampart, ale zwykle walka jest długa i wyczerpująca, a zdobycz rozczarowuje.
Żadna strona zewnętrzna nie ma szans na całkowite pokonanie rebeliantów bez lądowego zaangażowania sił jemeńskich. Rząd, spędzający większość czasu w Rijadzie, raczej się na to nie zdecyduje. Ani Jemeńczycy, wycieńczeni nie tylko wojną, głodem, ogólną beznadzieją i blokadami.
***
Beata Błaszczyk – współzałożycielka i wolontariuszka Stowarzyszenia Szkoły dla Pokoju.