Zbigniew Boniek to jedna z tych osób publicznych, które trzeba oceniać podwójnymi kryteriami. Pierwszym jest jego bezdyskusyjny talent sportowy, był piłkarzem wybitnym i to na wszystkich poziomach, ligi krajowej, ligi zagranicznej i reprezentacji. Tylko ludzie wybitnie uprzedzeni do Bońka albo motywowani niekoniecznie uczciwymi intencjami, będą twierdzić, iż to „przeciętny kopacz”. Drugie kryterium, to aktywność poza zakończeniu kariery piłkarskiej i tutaj mamy zupełnie inny poziom gry.
Boniek był fatalnym trenerem reprezentacji i w jeszcze gorszym stylu się z nią pożegnał, po prostu uciekł po ostatnim przegranym meczu. Jako prezes PZPN radził sobie znacznie lepiej i miał przy tym sporo szczęścia, bo za jego kadencji reprezentacja uzyskała awans do największych imprez piłkarskich, co za poprzednika Grzegorza Laty wyglądało znacznie gorzej. Niemniej uważni obserwatorzy tego, co się w PZPN dzieje zwracali uwagę, iż kilka się zmieniło poza grubą warstwą pudru, pod którą są te same „leśne dziadki” i te same patologie związane z dziwnymi interesami.
W listopadzie 2022 roku prokuratura potwierdziła te wnikliwe obserwacje i wszczęła postępowania w sprawie fikcyjnej umowy oraz narażenia PZPN na stratę finansową w wysokości miliona złotych. Prokuratura zarządzana ówcześnie przez Zbigniewa Ziobro ostro wzięła się też do roboty i kolejno aresztowała: sekretarza generalnego PZPN Macieja Sawickiego, członka zarządu PZPN Jakuba Tabisza i Andrzeja Placzyńskiego, prezesa Sportfive, firmy która w tamtym czasie była wyłącznym partnerem marketingowym PZPN. W kręgu podejrzanych siłą rzeczy znalazł się też były prezes PZPN Zbigniew Boniek.
Sprawy w prokuraturze, zwłaszcza takie, realizowane są latami i często kończą się umorzeniem, na co z pewnością Boniek liczył i doskonale było to widać po jego aktywności publicznej. Do jesieni 2023 roku Zbigniew Boniek raczej unikał konfrontacji z obozem „Zjednoczonej Prawicy” i nie wstydził się wspólnych zdjęć z Andrzejem Dudą, czy Mateuszem Morawieckim. Po wygranych wyborach przez „koalicję 13 grudnia”, w byłego prezesa PZPN wstąpiło „jeb*ć PiS”. Cała seria wpisów brutalnie atakujących poprzednią władzę, zalała konto Bońka na portalu „X”, ale nic to nie pomogło:
2 września br. prokurator zarzucił podejrzanemu, iż w okresie od listopada 2014 r. do sierpnia 2021 r., jako prezes PZPN, działając wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami, wyrządził PZPN szkodę majątkową wielkich rozmiarów w kwocie przekraczającej 1 mln zł w związku z umową sponsorską podpisaną z U. sp. z o.o., nadużywając przysługujących mu uprawnień w zakresie negocjowania umów i niedopełnienia obowiązków w zakresie dbałości o mienie PZPN – poinformował Wirtualną Polskę i WP SportoweFakty prok. Przemysław Nowak, rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej.
Oprócz Zbigniewa Bońka zarzuty usłyszeli: Sawicki, Tobiarz i Placzyński, ale wszyscy zgodzili się na podawanie pełnego nazwiska. Na razie pan Zbigniew zachowuje dobrą minę do złej gry i przebłyski poczucia humoru, chociaż grozi mu 10 lat więzienia:
Męczy mnie jeden dziennikarz od trzech dni. Telefony , whatsapp i tak dalej. Więc żeby dał święty spokój, to podpowiem. Żadnych zarzutów tylko wymyślony polityczny zarzucik. Żadnych zabezpieczeń, tylko dzień dobry i do widzenia. Może to go uspokoi
— Zbigniew Boniek (@BoniekZibi) September 5, 2024
Szczęście w nieszczęściu i chyba mimo wszystko uznanie części zasług w „tępieniu pisowskiego reżimu”, polega na tym, iż prokuratura Bodnara nie wywlekła Zbigniewa Bońka o 6.00 rano z domu i nie kazała mu się rozbierać jak Romanowskiemu, ale zaprosiła do siebie i zaproszenie zostało przyjęte. Niestety są również bardzo złe informacje dla wybitnego piłkarza i dotyczą linii obrony, która jest bardzo ograniczona. Nie da się mówić o politycznym procesie, bo cała postępowanie i postawienie zarzutów to jeden wielki POPiS-owy cud!
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!