Przypomnijmy: do tragedii w Młyniskach w województwie lubelskim doszło 16 sierpnia. Z pierwszych ustaleń śledczych wynikało, iż w ubiegłą sobotę około godz. 22-23 trzech myśliwych uczestniczyło w polowaniu. Rozstawili się na polu kukurydzy należącym do jednego z nich, ponieważ zlokalizowali tam dzika.
Tragedia na polowaniu – to nie myśliwy oddał strzał?
Pole znajdowało się niedaleko innej nieruchomości. 60-letni właściciel domu obudził się w nocy, ponieważ usłyszał przejeżdżający samochód. Wyszedł przed posesję i stanął przed bramą.
Wtedy jeden z myśliwych – tłumaczył później, iż sądził, iż ma do czynienia z dzikiem – miał oddać strzał w kierunku mężczyzny. Kula trafiła m.in. w klatkę piersiową. 60-letni pan Andrzej zginął na miejscu.
Przebieg wydarzeń może być jednak jeszcze inny niż ten opisany powyżej, o czym mówią teraz śledczy. – W tej sprawie jest sporo wątpliwości, które trzeba wyjaśnić – powiedziała w rozmowie z "Faktem" prokurator Jolanta Dębiec, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
To zbada teraz prokuratura
Jedną z nich jest fakt, iż mężczyzna miał pomylić postawnego mężczyznę z dzikiem z odległości zaledwie 150 metrów. Wiadomo już, iż myśliwy miał broń wyposażoną w lunetę celowniczą.
Co ważne, dzieciom według polskiego prawa nie wolno przebywać tam, gdzie jest polowanie. Tymczasem, jak ustalił "Fakt", kluczowym wątkiem śledztwa w sprawie tragedii w Młyniskach może być przesłuchanie 12-letniego syna myśliwego – jedynego świadka zdarzenia, który był na miejscu w chwili tragedii. Prokuratura nie wyklucza bowiem hipotezy, iż to właśnie dziecko mogło oddać strzał w kierunku pana Andrzeja.
Decyzja w tej sprawie należy do prokuratora. o ile zapadnie, przesłuchanie chłopca odbędzie się w sądzie, w obecności psychologa, a zgodnie z przepisami będzie mogło zostać przeprowadzone tylko raz.