Myśliwi będą strzelać bez badań lekarskich?

1 rok temu
Sejm chce zlikwidować obowiązkowe badania lekarskie i psycho-
logiczne dla
myśliwych.
Fot. Fot. Bartosz Bańka / Agencja Wyborcza.pl;

Głosami posłów PiS i PSL niedawno Sejm po cichu, pod pretekstem likwidowania barier administracyjnych, przegłosował zniesienie obowiązkowych badań lekarskich dla myśliwych. – To zagrożenie dla Polek i Polaków – uważa Pracownia Bystra, która zajmuje się ochroną dzikiej przyrody.

Decyzja parlamentarzystów oznacza, iż myśliwi nie będą musieli już przeprowadzać badań lekarskich i psychologicznych. Do tej pory ten obowiązek musieli spełniać co 5 lat. Ustawa o broni i amunicji mówi, że: „Osoba posiadająca pozwolenie na broń obowiązana jest raz na 5 lat przedstawić adekwatnemu organowi policji orzeczenia lekarskie i psychologiczne. Pozwolenie na broń wydaje się w szczególności w celach: 1) ochrony osobistej; 2) ochrony osób i mienia; 3) łowieckich”. Sejm usunął z ustawy punkt trzeci dotyczący przedstawiania orzeczeń lekarskich przez myśliwych. Tylko w tym roku przebadanych miało być ok. 120 tys. myśliwych.
– Nie ma tygodnia, by media nie donosiły o wypadkach z udziałem broni myśliwskiej. Myśliwi mylą z dzikami psy, żubry, a choćby ludzi. Nie ma żadnego powodu, by zwalniać myśliwych z badań. Zaangażowanie posłów PSL w ten proceder jest skandaliczne i pokazuje iż to żadna opozycja dla antydemokratycznych i narażających na niebezpieczeństwo Polki i Polaków decyzji – mówi Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.

Myśliwi strzelają choćby sami do siebie

Tak było w grudniu ub. roku na Podkarpaciu, w rejonie miejscowości Zawadka Rymanowska, w powiecie krośnieńskim. 30-letni myśliwy został postrzelony w nogę przez innego uczestnika polowania. Mężczyzna doznał poważnych obrażeń i na pokładzie śmigłowca ratowniczego, został przetransportowany do szpitala. Paweł Buczyński, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Krośnie, mówił wtedy, iż „w pewnej chwili myśliwi rozdzielili się, po czym 35–latek, przypuszczając, iż mierzy w kierunku ukrytego w zaroślach dzika – oddał strzał, raniąc swojego kolegę w nogę”. Stan poszkodowanego był ciężki, wymagał pilnej operacji.
To problem ogólnopolski. Na przykład w listopadzie 2019 r. w gm. Potęgowo w woj. pomorskim myśliwy zabił żubra, uznając go za dzika. Został za to skazany na rok i pięć miesięcy bezwzględnego więzienia. Musi zapłacić też kilkadziesiąt tysięcy zł grzywny. Z kolei w 2020 r. myśliwy Dariusz Ch. został oskarżony o zastrzelenie 16-letniego obywatela Kazachstanu. On i jego kolega dostrzegli pomiędzy drzewami obiekt, który uznali za dzika. Jeden z myśliwych oświetlił cel latarką, a drugi strzelił. Pocisk trafił 16-letniego Imanaliego. Chłopiec przyjechał do Polski, żeby się uczyć. Mieszkał w pobliskim internacie. Tego dnia wybrał się do sadu zbierać jabłka. Nastolatek zmarł.
– Obowiązkowe badania lekarskie przechodzi wiele grup społecznych: zawodowi kierowcy, policjanci, operatorzy koparek. Dlaczego więc z tego obowiązku zwalniać ludzi, którzy posługują się bronią w miejscach publicznych? – zastanawia się Radosław Ślusarczyk. – W tej sprawie interes wąskiej grupy społecznej stawiany jest ponad życie i zdrowie wszystkich obywateli. Chodzi wyłącznie o pieniądze.

Myśliwy: – Nie ma powodów do obaw

Informacja o likwidacji obowiązku badań dla myśliwych budzi niepokój mieszkańców Podkarpacia. – Mieszkam pomiędzy dwoma lasami. Myśliwi nie dość, iż strzelają i z jednej i z drugiej strony wioski, to robią to też poza lasami – mówi pani Janina, mieszkanka jednej z podrzeszowskich miejscowości. – Już teraz martwię się polowaniami, a co to będzie, kiedy będą strzelać bez badań? – pyta nasza Czytelniczka.
– Nie ma powodów do obaw – zapewnia Ignacy Madej, myśliwy z Podkarpacia. – Idąc tokiem myślenia, iż każdy myśliwy musi mieć badania, które wykonuje okresowo, a nie tylko raz w momencie składania wniosku o pozwolenie na broń, to możemy powiedzieć, iż wszyscy kierowcy w ruchu drogowym powinni też być regularnie badani, a nie tylko w momencie szkolenia na prawo jazdy – kwituje. Uchwała Sejmu trafiła teraz do Senatu.

Dominik Bąk

Idź do oryginalnego materiału