Żyjemy w czasach, w których prawda coraz częściej nazywana jest hejtem, a kłamstwo sprzedaje się jako spryt, dyplomacja i polityka. Zwykły człowiek, jeżeli powie głośno co myśli o władzy, o oszustwie, o kradzieży, natychmiast dostaje łatkę hejtera. Tymczasem gdy politycy kłamią, kradną, mijają się z faktami i robią interesy za plecami obywateli, słyszymy, iż to po prostu polityka. Taka gra. Takie realia. Taki klimat.
To nie jest przypadek. To jest bardzo wygodny system
Jeśli nazwiesz złodzieja złodziejem, jesteś agresywny. jeżeli powiesz, iż ktoś kłamie, jesteś pełen nienawiści. jeżeli publicznie pokażesz, iż władza gardzi obywatelami, od razu usłyszysz, iż szerzysz mowę nienawiści, iż dzielisz społeczeństwo, iż psujesz debatę publiczną. Za to polityk, który bez mrugnięcia okiem obraża całe grupy społeczne, manipuluje faktami i świadomie napuszcza ludzi na siebie, jest komentatorem sceny politycznej. Ekspertem. Liderem. Gościem od poważnych rozmów w telewizji.
STRACH JAKO NARZĘDZIE WŁADZY. WOJEWODA APELUJE O CZUJNOŚĆ. MIESZKAŃCY PYTAJĄ: ZNOWU NAS STRASZĄ?
Mechanizm jest prosty. Zwykły człowiek ma siedzieć cicho. Ma się bać, iż jak za mocno powie, jak nazwie rzeczy po imieniu, ktoś go nagra, wytnie fragment, wrzuci do sieci i przyklei etykietę: hejter. To działa jak kaganiec. Masz prawo wyboru, ale lepiej z niego nie korzystaj. Masz prawo głosu, ale lepiej go nie podnoś. Masz prawo do opinii, byle tylko nie była niewygodna.
Kiedy prawda staje się przestępstwem, a kłamstwo normą
Najpierw wmówiono nam, iż nie wolno się kłócić, bo to dzieli. potem, iż nie wolno krytykować, bo to hejt. Dzisiaj powoli dochodzimy do punktu, w którym choćby zadawanie pytań jest podejrzane. jeżeli dociekasz, skąd pieniądze, kto za czym stoi, kto na czym zarabia, jesteś toksyczny. Zadajesz niewygodne pytania. Jesteś rzekomo zaprogramowany przez jakąś stronę sporu.
Politycy świetnie to wykorzystują. Gdy ich przyłapiesz na kłamstwie, powiedzą, iż to manipulacja mediów. Gdy pokażesz konkrety, nazwą to wyjęciem z kontekstu. Gdy wytkniesz podwójne standardy, natychmiast usłyszysz o mowie nienawiści, o brutalizacji języka, o tym, iż trzeba tonować emocje. To nigdy nie jest przypadkowe. To jest metoda na uciszenie ludzi, którzy jeszcze mają odwagę mówić.
Prawda przestała być wartością. Stała się zagrożeniem. Dla tych, którzy rządzą, wygodniej jest, kiedy społeczeństwo ogląda świat w wersji wygładzonej, poprawnej, zmontowanej. Ludzie zmęczeni, zawstydzeni, zastraszeni oskarżeniami o hejt są o wiele łatwiejsi do kontrolowania.
Hejt czy lustro które ustawiasz przed władzą
Trzeba odróżnić dwie rzeczy. Hejt to wyzwiska, groźby, upodlanie człowieka tylko dlatego, iż jest kim jest. To atak na godność. Ale krytyka, ostra, mocna, trafiająca w punkt, z faktami na stole, to nie jest hejt. To jest podstawa demokracji. Bez tego zostaje tylko dekoracja na pokaz.
Jeżeli obywatel mówi, iż czuje się okradany, iż widzi nepotyzm, iż ma dość kłamstw, to nie atakuje demokracji. On próbuje ją ratować. Bo demokracja bez prawa do głośnej, choćby bardzo bolesnej prawdy, jest tylko atrapą.
Władza boi się ludzi, którzy nie dadzą się zaszantażować słowem hejt. Dlatego tak chętnie miesza pojęcia. Wrzuca do jednego worka krytykę i brutalne wyzwiska. Dzięki temu może jednym ruchem zepchnąć każdego, kto przeszkadza, do roli toksycznego zadymiarza.
Gdy politycy kradną, to podobno tylko polityka
Jest jeszcze druga strona tego absurdu. Gdy zwykły człowiek ukradnie coś ze sklepu, odpowiada karnie. Gdy polityk marnuje publiczne pieniądze, przepala budżet, rozdaje stanowiska swoim, słyszymy o błędach w zarządzaniu, o trudnych decyzjach, o realiach prowadzenia państwa. Gdy ktoś „z góry” podpisze szkodliwą umowę na miliardy, to dramatycznie rzadko słyszymy słowo kradzież. Za to bardzo często słyszymy słowo błąd albo cena, jaką trzeba zapłacić za odpowiedzialną politykę.
Z czasem zaczyna to wyglądać jak dwa porządki prawdy. Jeden dla obywateli, drugi dla klasy politycznej. Obywatel ma być idealny. Ma nie podnosić głosu, nie przeklinać, nie wyolbrzymiać. Polityk może wmawiać ludziom, iż drożyzny nie ma, iż kryzys jest w ich głowach, iż mają mniej, bo tak działa wolny rynek. I to nie jest hejt. To jest narracja. Strategia. Kampania.
Milczenie to też wybór i ktoś bardzo chce, żebyś go wybrał
Kiedy słyszysz po raz setny, iż krytyka to hejt, zaczynasz się autocenzurować. Zastanawiasz się, czy warto pisać komentarz, czy warto nagrywać film, czy warto publicznie zabierać głos. To jest moment, na który liczą ci, którym wygodniej rządzi się w ciszy. W społeczeństwie, które już się złamało i przestało stawiać pytania.
Milczenie zawsze jest czyjąś korzyścią. Najczęściej tych, którzy rozdają karty. jeżeli ludzie przestaną mówić, co widzą na własne oczy, kto ich okradł, kto ich oszukał, kto zniszczył im dorobek życia jedną decyzją, wtedy wszystko można wytłumaczyć. Kryzysem międzynarodowym. Błędami poprzedników. Koniecznością dziejową. Jednak najpierw trzeba zadbać o to, by ci ludzie przestali głośno mówić. Najlepiej strasząc ich właśnie łatką hejtera.
Potrzebujemy odwagi nazywania rzeczy po imieniu
Nie chodzi o to, żeby wszyscy na siebie wrzeszczeli. Chodzi o to, żebyśmy nie dali sobie wmówić, iż mocne słowa to z definicji nienawiść. Czasem sytuacja jest tak poważna, iż miękkie słowa nie wystarczą. Kiedy ktoś kłamie w żywe oczy, trzeba to powiedzieć. Kiedy ktoś niszczy zaufanie ludzi do państwa, trzeba to nazwać. Kiedy klasa polityczna traktuje kraj jak własny folwark, udawanie, iż to tylko inne zdanie, jest wręcz współudziałem.
Mocny język nie oznacza braku szacunku do człowieka. Oznacza brak zgody na kłamstwo. Można ostro krytykować, nie odbierając nikomu prawa do godności. To się da zrobić. Władza będzie mówić, iż nie wypada. Oczywiście, iż nie wypada. Bo władzy to nie służy.
Hejt nie polega na tym, iż ktoś mówi głośno. Hejt zaczyna się tam, gdzie kończy się prawda
Warto postawić jasną granicę. Hejt zaczyna się tam, gdzie celem jest zniszczenie człowieka tylko dlatego, iż istnieje, iż myśli inaczej, iż pochodzi skądś, iż należy do jakiejś grupy. Prawda bywa ostra, ale zawsze stoi na faktach. Wskazuje na konkretne decyzje, działania, szkody. Władza woli wszystko wrzucić do jednego worka. Bo wtedy nie trzeba odpowiadać na pytania. Wystarczy powiedzieć, iż znowu uaktywnili się hejterzy.
Jeśli uwierzymy w ten schemat, oddamy im największy skarb, jaki mamy. Wolność słowa, ale nie w wersji cukierkowej, tylko tej prawdziwej. Z prawem do niezgody, do emocji, do mocnych słów, które potrafią obudzić z letargu.
Na końcu zostaje proste pytanie. Czy naprawdę chcesz żyć w kraju, w którym polityk może wszystko, bo to polityka, a obywatel nie może nic, bo zaraz będzie nazwany hejterem o ile nie, to trzeba przestać się bać słowa, którym chcą cię uciszyć. I zacząć świadomie z niego rezygnować tylko tam, gdzie naprawdę chodzi o nienawiść, a nie o nazywanie rzeczy po imieniu.

1 godzina temu








English (US) ·
Polish (PL) ·
Russian (RU) ·